Buratino
Niedawno złożył wizytę w stalinogrodzkim Pałacu Młodzieży drewniany chłopczyk Buratino wraz ze swoimi kolegami i koleżankami z kukiełkowego społeczeństwa. A właściwie nie kukiełkowego, tylko lalkowego. Dyrektor bielskiego Państwowego Teatru Lalek "Banialuka" Jerzy Zitzman pouczał nas bowiem cierpliwie, na czym polega różnica między kukiełką poruszaną na patyku a lalką poruszaną przy pomocy drutu i pacynką poruszaną przy pomocy ręki. Aktorzy "Banialuki" należą do szlachetnego gatunku lalek - "jawajek", poruszanych sposobem kombinowanym przy pomocy ręki i drutu. Laleczki kolegują w wielkiej harmonii z żywymi aktorami, których zespół "Banialuka" liczy 15.
Jak świadczy reakcja młodych widzów na sali, przeżywających gorąco perypetie drewnianego pajacyka i innych jego towarzyszy. "Buratino" ma wszelkie szanse powodzenia.
Typy laleczek są ciekawie zróżnicowane pod względem wyglądu i głosu, żywi aktorzy z okrutnym Karabasem-Barabasem na czele doskonale podkreślają bajeczność widowiska. Jest to niewątpliwie zasługą reżysera Ireny Wojutyckiej. Wadą natomiast jest zbytnia rozwlekłość spektaklu, byłoby dobrze, gdyby ołówek reżyserski był mniej oszczędny w skreślaniu tekstu.
Pełną smaku ilustrację muzyczną, choć może zbył trudną dla młodocianego odbiorcy skomponował utalentowany śląski kompozytor Wojciech Kilar. Scenografię projektował Andrzej Łabiniec.
"Banialuka", która posiada w bieżącym roku na swym koncie 25 sztuk (w tym 3 prapremiery) przygotowuje obecnie "Kotka uparciuszka" Marszaka i "Lucynkę" Welzla.