Francuskie miłości
- Reżyserom nie udało się umieścić mnie dotąd w jakiejś aktorskiej szufladce. I zrobię wszystko, by tak pozostało - mówi KAROLINA GRUSZKA, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.
Kruche, delikatne, ale też szalone i nieprzewidywalne. Tak można powiedzieć o postaciach granych przez Karolinę Gruszkę, jedną z najpiękniejszych i najciekawszych aktorek młodego pokolenia.
Przez kilka tygodni, oglądając "Bożą podszewkę", mogliśmy prześledzić, jak jej bohaterka z młodziutkiej, naiwnej, nieco zagubionej dziewczynki przeistacza się w młodą, świadomą swych racji kobietę. Teraz pierwszy raz obejrzymy ją w roli komediowej we wchodzącym na nasze ekrany "Francuskim numerze".
- Nigdy nie grałam w komedii, więc propozycję Roberta Wichrowskiego przyjęłam z ciekawością - mówi aktorka. - Przekonał mnie scenariusz filmu, a także sceniczni partnerzy. "Francuski numer" to opowieść o młodej studentce, która z miłości zdolna jest do realizacji najbardziej szalonych pomysłów.
Przejawia w tym wielką determinację, odwagę i fantazję. Decyduje się na pewien zakład. Postanawia kilku przypadkowym osobom z ogłoszenia umożliwić wyjazd do Paryża.
W tym gronie znajduje się m.in. studiujący w Warszawie Nigeryjczyk, Ormianin, który sprzedawał pirackie płyty na stadionie, Polak, któremu żona załatwiła we Francji pracę. Każdy wyrósł w innej kulturze i nie jest zbyt tolerancyjny wobec przyzwyczajeń innych. Wszyscy zdezelowanym wozem jadą w ogromnym ścisku do Paryża, a po drodze czekają ich niespodzianki. Jest szansa na błyskotliwą komedię, której obejrzenie powinno widzom sprawić radość.
Propozycja udziału we "Francuskim numerze" pojawiła się jeszcze przed ostatnim Festiwalem Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wtedy to właśnie Karolina Gruszka otrzymała główną nagrodę aktorską za rolę w "Kochankach z Marony" - ekranizacji opowiania Jarosława Iwaszkiewicza dokonanej przez Izabellę Cywińską. Film prawdopodobnie w kwietniu wejdzie na nasze ekrany. Wielkim i zarazem bardzo tajemniczym obrazem, do którego zaproszono młodą aktorkę, był "Inland Empire" Davida Lyncha.
- Ten film dla wszystkich aktorów będzie sporą zagadką. Każdemu z nas zaproponowano zagranie scen, które nie wiążą się w żadną logiczną całość, więc dopiero na ekranie zobaczymy, które z nich zostaną wykorzystane w najnowszej opowieści Lyncha. Wszystko na początku miało być jedynie etiudą, ale potem rozrosło się do dużego przedsięwzięcia. Sama jestem ciekawa efektów. Miłośnicy teatru mogą oglądać Karolinę Gruszkę w Teatrze Narodowym we "Władzy", gdzie partneruje m.in. Januszowi Gajosowi i Piotrowi Adamczykowi. Wkrótce pojawi się też na tej scenie w Molierowskim "Świętoszku" wyreżyserowanym przez Jacques'a Lasalle'a.
- Wielką przyjemnością jest praca nad nowym tłumaczeniem tekstu utworu dokonanym przez Jerzego Radziwiłowicza. W przeciwieństwie do wielu reżyserów próbujących na siłę uwspółcześniać każdy utwór, reżyser spektaklu w Narodowym Jacques Lasalle realizuje "Tartuffe'a" bardzo klasycznie i najprościej, jak to jest możliwe. Ta prostota nie przeszkodzi z pewnością w docenieniu uniwersalności utworu. Reżyserom nie udało się umieścić mnie dotąd w jakiejś aktorskiej szufladce. I zrobię wszystko, by tak pozostało.