Artykuły

Dowcipny, błyskotliwy, inteligentny "Mizantrop"

Zobaczcie także "Mizantropa" Moliera, które­go w maleńkiej salce prób Teatru Dramatycz­nego wystawił Witold Zatorski; "Mizantropa" - kto wie, czy nie najlepszą i najbardziej gorzką sztukę Moliera... I jaką pojemną - na upartego wszystko się w niej zmieści, każda koncepcja! Pamiętam na przykład, jak w komentarzu do katowickiego spektaklu "Mizantropa", przed trzydziestu laty, Wilhelm Szewczyk przekonywał mnie w programie, iż "Współczesny Alcest francuski znajduje się w szeregach obrońców pokoju (...). Współczesnego Alcesta znajdziemy wśród dokerów z Marsylii i robotników paryskich przedmieść i górników z Auchel. Wielka siła miłości, która nimi kieruje, zrodziła się również z owej nienawiści, jaką Molierowski Alcest ma dla gwałcicieli prawdy i wolności". Pamiętam, że zupełnie (na szczęście) inaczej spoglądał na "Mizantropa" Zygmunt Hübner w swym krakowskim spektaklu sprzed czternastu laty: Pisał: Ze wszystkich dzieł Moliera "Mizantrop" wydaje się najbliższy naszym dzisiejszym zainteresowaniom. Nie chodzi tylko o powtórzenie znanej prawdy, że "dwór" nie obu­miera razem z upadkiem monarchii. Z królem można się w końcu uporać, ale dwór odrodzi się mimo zmienionych warunków. Zachowuje wszakże pewne szczególnie antypatyczne cechy "gatunkowe": lizusostwo, giętkość kręgosłupa wobec możnych, połączoną z bezczelnością wobec słabych, zdolność wykorzystywania za­sług urojonych, zarozumialstwo głuptaków,któ­rzy zawsze wiedzą lepiej nie znając się w isto­cie na niczym. A nade wszystko pogardę. Po­gardę dla "frajerów", którzy nie potrafili się urządzić, polegając bardziej na sobie niż na wszechwładnej magii stosunków.

Był to niezapomniany spektakl ten "Mizantrop" Hübnera w Starym Teatrze, zwłaszcza, że teatr - choć stary - zdecydował się na nowy, świetny prze­kład. Był rzeczywiście bliski naszym odczuciom; bo­daj żadnego "Mizantropa" widownia nie przyjmowała chyba tak żywo, z takim zaangażowaniem. Natomiast "Mizantropa" Zatorskiego widownia odbiera przede wszystkim - z uśmiechem. Zatorski zdecydowanie podkreśla komizm sztuki, gorzki bo gorzki, bolesny nawet, ale przecież komizm. Nie doszukuje się żad­nych podtekstów, natomiast brawurowo przekazuje najprostsze prawdy "Mizantropa": otaczające nas - tak samo dziś jak przed trzema wiekami - obłudę, fałsze niesprawiedliwość, przez które uczciwemu, szaremu człowiekowi raczej nie sposób się przebić. Spektakl w Dramatycznym jest lawiną pomysłów inscenizacyjnych, atakujących nas w błyskawicznym tempie, bez chwili przerwy; jest to - można by rzec - "Mizantrop" pełen gagów, czasem lepszych, czasem trochę gorszych, ale nie pozwalających na sekundę znużenia. I zachwyca aktorstwem! Marek Walczewski to znakomity Alcest, Marek Kondrat - dyskretny Filint, Zygmunt Kęstowicz - zabawny Oront a już na pewno najbardziej uroczą (od lat!) Celimeną - wdzięczną, inteligentną i piękną - jest Małgorzata Niemirska. Ostre spięcie Niemirskiej z Janiną Tra­czykówna (równie świetna Arsena), to arcydziełko aktorsko-inscenizacyjne!

I jedną tylko pretensję wnoszę do Zatorskiego: powracając do dawnego przekładu Boya niepotrzeb­nie go "unowocześnił", wkładając w usta XVII-wiecz­nych dżentelmenów słówka takie jak "cham", czy - z przeproszeniem - "morda". W dworskim, (i kostiu­mowym)środowisku? Fi donc!...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji