Artykuły

Lalki, maski i ludzie

XXIII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek "Spotkania" w Toruniu. Pisze Anita Nowak w Teatrze dla Was.

Na trwającym od 14 do 22 października 2016 roku 23. Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalek "Spotkania", publiczność obejrzała dwadzieścia jeden przedstawień konkursowych i cztery pozakonkursowe (dwa gospodarzy i dwa studentów wydziałów lalkarskich szkół teatralnych).

Repertuar był bardzo różnorodny, utrzymany w rozmaitych stylach i konwencjach. Do różnego też adresowany odbiorcy. Jak wiadomo, aby ukształtować świadomego, wyrafinowanego widza, miłość do teatru trzeba zaszczepiać człowiekowi już od najmłodszych lat. Stąd w ofercie festiwalowej znalazły się aż dwa przedstawienia dla najmłodszych dzieci. Pierwsze - "Książeczka" Elżbiety Biedy i Marka Zimakiewicza Teatru Baj z Warszawy, drugie - "Świat i już" w reżyserii Bartosza Kurowskiego przywiezione przez studentki wrocławskiej filii PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie.

"Książeczka" była precyzyjnym zapisem wyczarowywanych z poszczególnych kart ogromnej księgi papierowych światów - formy, światła i dźwięku. Każda strona zaskakiwała odmiennością i wielką twórczą wyobraźnią. Przyciągała uwagę maluszków, niczym zmieniające się obrazy w kalejdoskopie. Angażowała emocje. Wywoływała ogromne wrażenie.

Wrocławski spektakl miał formę zabawy plastycznej. Rozpoczął się bardzo niespodziewanie już w foyer, skąd dzieci zostały niepostrzeżenie przeprowadzone na widownię. Tam, razem z aktorkami, Igą Bancewicz i Małgorzatą Król, które konstruowały na scenie jakiś umowny świat z symbolicznych elementów - półkolistych brył i różnokolorowych szarf. Skupione na proscenium i w pierwszych rzędach dzieci przelewały na papier swoje plastyczne wizje owej wyimaginowanej rzeczywistości. A wszystko odbywało się w ogromnej interakcji. Fantastyczna to metoda na zaprzyjaźnianie najmłodszych widzów z teatrem.

Starsze dzieci porwały zwłaszcza spektakle "Trzej Muszkieterowie" Marty Guśniowskiej na podstawie powieści Aleksandra Dumasa, w reżyserii Pawła Aignera, ze scenografią Pavla Hubički i muzyką Piotra Klimka z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora, (nagrodzone przez dziecięce jury) oraz "Wakacje Mikołajka" oparte na popularnej książce Rene Gościnnego, w adaptacji Marii Wojtyszko, reżyserii Jakuba Krofty, ze scenografią Marka Zákostelecky'ego i muzyką Vratislava Smreka. Pierwsze z przedstawień pełne humoru, szybkich zwrotów akcji, przeniosło widzów w świat wielkiej przygody, nie pozbawione było też odniesień do współczesności; drugie, zrealizowane również z ogromną dozą humoru prezentowało kilka tygodni z życia zwykłego chłopca; w nieco krzywym zwierciadle, obrazując przy okazji otaczający go świat dorosłych. Obydwa spektakle adresowane były nie tylko do dzieci.

Jeden z istotnych motywów tematycznych tegorocznego festiwalu stanowiła śmierć. Pokazywana w rozmaitej formie i tonacji, przewijała się tu zarówno w nurcie konkursowym, jak i pozakonkursowym, tak w przedstawieniach dla dzieci, jak i dla dorosłych. Niezwykle smutnym spektaklem, choć urzekającym poetyckością klimatu, była tu adaptacja książki Wolfa Elbrucha "Gęś, śmierć i tulipan" w reżyserii Marcina Jarnuszkiewicza. Przedstawienie zrealizowane w warszawskim "Baju" w 2013 roku opowiada o ostatnich dniach życia pewnej gęsi, która nagle rozpoznała w snującej się za nią od zawsze postaci swą osobistą śmierć. Przedstawienie zrealizowane jest, jeśli można się tak wyrazić, "na smutno". Sposób, w jaki gąska porusza się, układa na sobie piórka, wyciska z oczu nawet najtwardszych widzów łzy. Tu ukłon głęboki dla Elżbiety Bielińskiej za animację. W gestach poruszanej przez nią lalki jest bezradność i bezsilność, jaką czasem dostrzega się u bardzo starych ludzi. Osamotniona gęś, nie mając alternatywy, zaprzyjaźnia się ze swoją śmiercią tak dalece, że ona to właśnie zanosi ją potem nad rzekę, układa na falach, stroszy piórka, kładzie na nich tulipan i długo patrzy jak gąska odpływa w tę swoją ostatnią drogę

Pogodzić się ze śmiercią przychodzi też bohaterowi spektaklu "Oskar" zrealizowanego w oparciu o powieść francuskiego pisarza Ericha Emmanuela Schmitta "Oskar i Róża". Przedstawienie w reżyserii Mykhaila Yrytskyiego przywiezione zostało do Torunia przez Kyiv Municipal Academic Puppet Theatre z Kijowa na Ukrainie. Tytułowy Oskar ma 10 lat, kiedy dowiaduje się, że przed nim jeszcze tylko 12 dni życia. Pomaga mu przez nie przejść bez uciekania w rozpacz i żal, stara pielęgniarka Róża. Tak programuje czas chłopca, by w ciągu niespełna dwóch tygodni mógł przeżyć możliwie najwięcej wrażeń i doznań, jakie mieszczą się w całym ludzkim życiu. A więc miłości, przyjaźni, a nawet przygody poza szpitalnym łóżkiem. Aby pomóc dziecku uwierzyć w istnienie innego jeszcze życia, radzi mu codzienne relacjonowanie w listach do boga, niczym do przyjaciela, swoich doznań i przemyśleń. Róża wypełniła dni Oskara bardzo skondensowaną treścią. Zmusiła go i do działania, i do myślenia. Sprawiła, że odszedł z tego świata i spełniony, i szczęśliwy.

Ale na festiwalu mówiono i śpiewano o śmierci także na wesoło. Poza konkursem gospodarze pokazali przedstawienie, którego premiera odbyła się tuż przed wakacjami - "A morze nie". Zrealizował je na scenie na podstawie dramatu Maliny Prześlugi, Zbigniew Lisowski. Zagrożony utratą życia przez cały czas trwania spektaklu jest śnieżny Bałwanek. Nie umiera, bo przyjaciel Gołąb przenosi go na własnych skrzydłach na biegun. Ale na oczach widzów ginie np. straszną śmiercią we wrzącym rosole Cebulka I choć udaje się wymigać od takiego losu Sałacie i Marchewce, mamy świadomość, że coś tam już jednak wcześniej do garnka wrzucono Jednakże tekst Prześlugi i inscenizacyjne pomysły Lisowskiego czynią rzecz raczej zabawną, choć personifikacja warzyw jest tu dość sugestywna. Nad tematem śmierci dominuje jednak motyw przyjaźni.

Z ogromnym poczuciem humoru motyw śmierci potraktowały studentki białostockiego Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, Agnieszka Grębosz, Natalia Sacharczuk i Patrycja Kowalewska, w swym przedstawieniu dyplomowym "U panien Mortees", które na tegorocznych Spotkaniach w Toruniu pokazały poza konkursem. Spektakl przygotowany pod opieką dra Jacka Dojlidko i mgr Agnieszki Makowskiej inspirowany jest animacją "Sklep dla samobójców" Patrice'a Leconte'a oraz fragmentami monologów postaci z dramatów szekspirowskich, jak "Otello", "Makbet" czy "Romeo i Julia". Dziewczyny demonstrowały na lalkach schodzenie słynnych bohaterów tragicznych z tego świata, przy pomocy asortymentu dostępnego w szerokim wachlarzu na półkach, w gablotach i szufladach ich kramiku. Przezabawnymi piosenkami oprawionymi w ciekawe też poczynania choreograficzne, z ogromnym wdziękiem zachęcały widzów do skracania sobie ziemskiej wędrówki przy pomocy różnego autoramentu trucizn, gilotyn, sztyletów. A że duży udział w projektowaniu oprawy plastycznej miała Julia Skuratowa, a aranżacjami i kompozycjami muzycznymi zajmowała się także młoda utalentowana artystka, Agnieszka Grębosz, przedstawienie nie mogło nie porwać publiczności, która na zakończenie długo biła brawo.

Komediowym, a nawet rubasznym podejściem do tematu umierania uwiódł dorosłych widzów "Molier", spektakl poznańskiego Teatru Animacji, autorskie przedstawienie Neville'a Trantera, który rzecz wyreżyserował, opracował muzykę, zaprojektował scenografię a przede wszystkim arcyoryginalne, ludzkich rozmiarów przezabawne lalki - osobliwe połączenie muppetów z kukłami- z których każdą animuje dwóch aktorów. Utrzymane w konwencji komedii dell'arte przedstawienie niby to konstruowane jest na oczach widzów. Z życiem żegna się tu groteskowa kukła starego komediopisarza. O smutku czy wzruszeniu raczej nie ma mowy. Zwłaszcza ze względu na ów rubaszny klimat. Osoba wielkiego komediopisarza jest tu nieco żałosna, ale przede wszystkim jednak śmieszna. A to dzięki mistrzowskiemu operowaniu lalką Marcina Ryl-Krystianowskiego, głównego animatora postaci Moliera, użyczającego mu też głosu, a także dystansu wszystkich aktorów do przekazywanych treści i karykaturalnego ich przedstawiania.

"Molier" to przedstawienie, które zdobyło GRAND PRIX tegorocznych "Spotkań". Ogromną rolę w decyzji jury odegrało tu niezwykle profesjonalne prowadzenie lalki. Bo "Spotkania" to przede wszystkim teatr lalek, których na całym festiwalu obejrzeliśmy bardzo wiele rodzajów. Typowych i nietypowych; tych stanowiących główny trzon spektakli i takich, które uczyniono tylko symbolami postaci żywego planu dointerpretowującymi przesłania bohaterów. Wszystkie były ciekawie prowadzone; takie jednak mistrzostwo, jakie zaprezentowali Artur Romański i Marcin Ryl-Krystianowski "Molierze" to już najwyższy światowy poziom sztuki lalkarskiej. I nic dziwnego, aktor, lalkarz i reżyser, Neville Tranter, Australijczyk mieszkający w Holandii, to międzynarodowej sławy ikona współczesnego lalkarstwa.

W niektórych spektaklach do interpretacji świata przedstawianego w dużej też mierze posługiwano się przedmiotami codziennego użytku, przydając im symbolicznych znaczeń, ogrywając w nowy, oryginalny sposób. Tak właśnie było w groteskowo-surrealistycznym spektaklu "Ćwiczenia stylistyczne" Raymonda Queneau w reżyserii Marii Żynel, w oprawie plastycznej Marii Żynel i Marcina Bikowskiego z Teatru "Malabar Hotel", gdzie oprócz znakomitej sekwencji lalkowej i genialnego wręcz groteskowo-abstrakcyjnego aktorstwa, zwłaszcza Łukasza Lewandowskiego, zastosowano przeogromną różnorodność środków wyrazu, zachowując przy tym dużą dyscyplinę i wewnętrzny rytm całości spektaklu. Użycie każdego rekwizytu, a było ich multum, miało głębokie uzasadnienie. Stąd też przedstawienie to otrzymało nagrodę jury Sekcji Lalkarskiej ZASP.

Ponieważ teatr bywa też doskonałą terapią, pierwszy dzień "Spotkań" poświęcony był prezentacjom Teatrów Osób Niepełnosprawnych.

Tegoroczne 23. "Spotkania" to jedna najciekawszych edycji tego festiwalu. Zwłaszcza, że oprócz najnowszych sztuk współczesnych, pojawiła się i klasyka, jak wspomniani już "Trzej Muszkieterowie, Kandyd" według Woltera z Białostockiego Teatru Lalek(ze znakomitą rolą Barbary Muszyńskiej, jako Córki Papieża Urbana X), czy "Mewa" Antoniego Czechowa przywieziona do Torunia z Grodna na Białorusi.

Przez dziewięć festiwalowych dni ze sceny toruńskiego Baja rozbrzmiewały różne języki. Nie zabrakło nawet norweskiego (w spektaklu "Snill" z OpenWindow Theatre).

W imieniu widzów należą się wyrazy podziękowania za znakomitą organizację imprezy dyrektorowi festiwalu, którym był dyrektor "Baja Pomorskiego" Zbigniew Lisowski oraz sprawującym patronat honorowy nad imprezą Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotrowi Glińskiemu, Marszałkowi Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotrowi Całbeckiemu i Prezydentowi Miasta Torunia Michałowi Zaleskiemu.

--

Na zdjęciu: "Molier", Teatr Animacji, Poznań

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji