Artykuły

Kolumb na Darze Pomorza

Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę. Było to pięćset lat temu.

Na tym kończy się podręcznikowa wiedza większości z nas, na tym też - wbrew pozorom - kończy się właściwie wiedza historyków. Wiedzą oni bowiem, że Kolumb po­chodził z Genui, był doświadczonym żeglarzem (i kiep­skim biznesmenem), że zabiegał o poparcie dla swoich planów najpierw na dworze portugalskim, a potem u wiel­kiej hiszpańskiej pary królewskiej. Dopiero po zakończe­niu wojny z Maurami Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński zgodził się na jego warunki, czyli na wyekwipowanie trzech statków, a po udanej wyprawie obiecali nada­nie mu tytułu admirała oceanu i wicekróla ziem odkry­tych.

Ale nikt nie wie ciągle, co kierowało Kolumbem, gdy decydował się na swą wielką podróż na zachodni hory­zont: pasja odkrywcy, który błędnie mniemał, że tą drogą dotrze do Indii, czy też chłodna kalkulacja człowieka, który wiedział, że po drugiej stronie Atlantyku znajdują się nowe kontynenty. Są bowiem poszlaki, że Kolumb posłu­giwał się tajemniczymi mapami, na których ponoć nie tyl­ko obie Ameryki, ale nawet Antarktyda zaznaczona była z zaskakującą dokładnością.

Gdy umierał, po trzykrotnym przebyciu drogi między Starym a Nowym Światem, był samotny, opuszczony i ubogi... Nie został ani admirałem, ani wicekrólem, zaś kontynent, który odkrył, nazwano imieniem jego rywala - Amerigo Vespucciego.

Tymczasem złoto Ameryki uczyniło królów Hiszpanii największymi władcami świata.

"Coś ty, Kolumbie, zrobił Europie

Że ci trzy groby we trzech miejscach kopie,

Okuwszy pierwej?" - pytał Norwid.

Postać Kolumba - tragiczna i wymykająca się prostym ocenom - fascynowała artystów. Trudno się więc dziwić, że o Kolumbie pomyślał, w pięćsetną rocznicę wielkiej wyprawy, Krzysztof Wójcicki, dyrektor gdyńskiego Tea­tru Miejskiego, rozważając sposób uświetnienia kończą­cej się w Gdyni wielkiej międzynarodowej imprezy żeglar­skiej "Operation Sail '92".

W dodatku miał pod ręką najpiękniejszy statek żaglo­wy, zakotwiczony na stałe niemal w środku miasta - "Dar Pomorza". Istniał też tekst, z którym należało się zmierzyć: "Księga Krzysztofa Kolumba" napisana w 1927 roku przez Paula Claudela, pisarza i dramaturga francuskiego - utwór trudny, manieryczny, pełen metafizycznych kon­tekstów i symboliki.

Był wreszcie jeszcze jeden wątek: sześćdziesiąt pięć lat temu właśnie w Gdyni Juliusz Osterwa wystawił w ple­nerze "Księcia Niezłomnego", z udziałem trzystu staty­stów na koniach. Publiczność oglądała spektakl ze zbo­cza Kamiennej Góry. Gdyby tak nawiązać do tamtego wydarzenia...

No i udało się. Gdynianie zarazili swoim szalonym po­mysłem Daniela Olbrychskiego, który zagrał Kolumba, Czesława Niemena, (na zdjęciu w pirackiej chuście), któ­ry skomponował i wykonał muzykę do spektaklu oraz Andrzeja Wajdę i Krystynę Zachwatowicz. Ta znakomita para objęła opieką artystyczną widowisko, które wyreży­serowali trzej młodzi dyplomanci PWST w Warszawie: Ryszard Nyczka, Wojciech Starostecki i Artur Hoff­man.

Efektem wspólnego działania aktorów, scenografów, choreografów, grupy wolontariuszy i marynarzy z Oksywia grających role żeglarzy Kolumba i halabardników, jest imponujące widowisko sceniczne. Właśnie widowisko, a nie sztuka teatralna, bo nie sposób oddzielić to, co dzieje się na obszernym "wybiegu" przed burtą "Daru Pomorza" od niezwykłej scenerii, ze światłami statków na redzie i krzykiem przelatujących mew.

Tekst oparty na utworze Claudela nie zawsze poruszał widzów, lecz cały spektakl sprawił silne wrażenie. Oklaski na końcu przedstawienia nie były więc tylko kurtuazyjnym gestem wobec twórców "Księgi Krzysztofa Kolumba".

Odbyły się, niestety, tylko cztery spektakle. Ostatni w dniu zakończenia wielkich regat. Wszystkie grano przy szczelnie wypełnionej widowni, obliczonej na tysiąc trzy­sta miejsc, setki ludzi stały za płotem, a wejściówki osią­gały zawrotne sumy. Taka frekwencja zdarza się podobno tylko na koncertach rockowych.

Wszyscy zgodzili się, że stworzono rzecz ważną, oto bowiem zrodził się jeszcze jeden mit teatralny, a teatr żywi się właśnie mitami.

- Ten spektakl musiał się udać - powiedział jeden z widzów - bo wzięły w nim udział trzy wielkie gwiazdy: Olbrychski, Niemen, no i... "Dar Pomorza".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji