Artykuły

Prognoza dla ZASP

Piszę pod wpływem frustracji. Zadaję sobie pytanie, czy ZASP jako stowarzyszenie twórcze opiniujące kandydatów na dyrektorów liczy się jeszcze jako merytoryczny partner organizatorów teatrów? Nie tak dawno Biuro Kultury miasta stołecznego Warszawy przeforsowało obsadę kilku stanowisk dyrektorskich nie zważając na zapisane w Ustawie formy wyłaniania dyrektorów. ZASP protestował... I co? NIC - pisze prezes Olgierd Łukaszewicz.

Uważam, że nadchodzi czas podjęcia ważnej decyzji, co do dalszej drogi, jaką ma podążać ZASP. Jak wynika z moich kilkuletnich doświadczeń, rola Stowarzyszenia ZASP, jako partnera władzy na polu polityki kulturalnej słabnie, a może nawet wyczerpuje się. Bardzo wyraźnie pokazuje to konflikt wokół dyrekcji w Teatrze Studio w Warszawie, czy też dyrekcji Teatru Polskiego we Wrocławiu. Z woli urzędnika w Teatrze Studio wygrał teatr menadżera, przegrał teatr twórcy. W Teatrze Polskim we Wrocławiu oprotestowany przez Zespół dyrektor objął rządy, ZASP nie liczył się, ani na forum komisji konkursowej, ani w debacie publicznej. Władza udowodniła, że jest władzą, a skutki coraz wyraźniej pokazują, że to my mieliśmy umiejętność przewidywania, co do losów sceny. Marszałek Województwa Dolnośląskiego otrzymał od nas argumenty, aby przemyśleć i wstrzymać powołanie szeroko oprotestowanego dyrektora. Jednak to właśnie jemu okazał zaufanie, wbrew woli zespołu, oporowi środowiska teatralnego, a także... ZASP.

I co?... I NIC.

Uważam, że politycy wypowiedzieli pakt współpracy ze środowiskiem twórców. Dla mnie to fakt. Stowarzyszenie twórcze powołano do życia po to, aby mogło ono wyjaśniać władzy, na czym polega twórczość, co jest dobre dla jej rozwoju i wreszcie jaka jest jej funkcja w społeczeństwie. Tak zdaje się widziała to sama władza w minionych, PRL-owskich czasach, kiedy Zarząd Teatrów znajdował się w Ministerstwie Kultury. Prezesi ZASP, wsparci przez Radę Artystyczną, w której zasiadali wielcy tamtej epoki: m.in. J. Warmiński, A. Bardini, Z. Hübner, G. Holoubek, A. Wajda, mieli wpływ na obsadę dyrektorską polskich teatrów. Dziś zdanie ZASP-u traktowane jest najczęściej w sposób formalny, aby wyczerpać zaledwie przesłanki ustawowe. I co z tego, że ZASP wkłada wiele energii w to, aby wymusić na organizatorze deklarację, jakiego to właściwie dyrektora poszukuje. Tego od finansów czy tego, który potrafi stworzyć liczący się fakt artystyczny na scenie? Ostatnie wysiłki Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów i Unii Polskich Teatrów, inspirowane przez Instytut Teatralny, aby organizatorzy przyjęli zasady ,,Katalogu Dobrych Praktyk" w konkursach na stanowisko dyrektora, być może po latach skłonią do przyjęcia przez nich oczywistej dla nas prawdy, że teatr tworzy dyrektor artystyczny, choćby był w randze zastępcy. Chwalebny ten proces edukacji, ma tę ułomność, że z każdymi kolejnymi wyborami pojawiają się nowi włodarze. Nie ma prawnej reprezentacji organizatorów na szczeblu krajowym, a o wyłonienie takiej zabiega ZASP od lat. Działacze ZASP muszą sobie wreszcie uświadomić, że w komisjach konkursowych, ZASP utracił w ostatnich latach jedno z dwóch, dawniej należnych mu miejsc, na rzecz reprezentacji dyrektorów teatrów. Nie pomogły opinie prawne, które uzyskał ZASP, podważające obecność dyrektorów w komisjach. Organizatorzy przedstawiają swoje opinie przeciwne.

I co?... I NIC.

Ale, jeśli mam być szczery, to nie wiem, czy to źle, że dyrektorzy mogą służyć komisjom swoim doświadczeniem? Nie tylko dyrektorzy odeszli od ZASP. Również samo środowisko artystów wykonawców i twórców w znacznym stopniu oddaliło się od ZASP, rozczarowane, że ZASP nie jest w stanie wpłynąć na ich indywidualny, pracowniczy los. Efekt? Obojętność. Brak kół ZASP, nawet w Warszawie. Zarząd Oddziału Warszawskiego zmuszony był, zgodnie z prawem ZASP, skreślić ponad pół tysiąca członków, którzy od lat uchylali się od płacenia składek. A kiedyś środowisko warszawskie to była połowa ZASP. Już od dłuższego czasu wiele Koleżanek i Kolegów zwraca oczy w kierunku samoorganizowania się w formule związku zawodowego. Myślę, że mają rację. Lekceważenie słabnącego ZASP-u, w mojej ocenie, będzie się pogłębiać.

Czas zdecydować się, czy chcemy wieść ustawiczne spory, o to, kto będzie dyrektorem teatru, czy może lepiej o to, jaki będzie nasz status pracowniczy?

Często związki zawodowe, jako reprezentacja załogi pracowników w komisjach wybierających dyrektorów, używają argumentów, które abstrahują od dzieła scenicznego, jego poziomu i przesłania. Stowarzyszenie twórcze ZASP przegrywa taką konfrontację, ponieważ jako artyści mamy swoją własną skalę skuteczności artystycznej instytucji i jej kontekstu społecznego. W sytuacji gdy organizator stawia na równi głos artystów i tzw. załogi, ZASP musi tłumaczyć się ze swoich racji artystycznych językiem, który dla związku zawodowego często nie jest istotny. Być może nasz własny Związek Zawodowy Artystów zjednoczyłby wreszcie nasze środowisko? Może byłby mocniejszym partnerem w dialogu na forum publicznym a także z resztą załogi? Związki zawodowe musiałyby dojść do porozumienia. Tymczasem wybitni twórcy młodego i średniego pokolenia przyglądają się nam z daleka. Głos stowarzyszenia twórczego ma coraz mniejszą legitymację mówienia w imieniu środowiska. Mało nas.. a liderów wśród nas - na lekarstwo. Nie ma ich w stowarzyszeniu twórczym ZASP. W ZASP-ie coraz mniej znanych twarzy.

Już od dawna pojawiają się w naszym środowisku głosy, czy warto tkwić w formule stowarzyszenia twórczego? Europejskie Forum ZASP, które z końcem sierpnia br. zorganizowaliśmy we Wrocławiu, unaoczniło nam, że w Szwecji, Niemczech, Austrii, Danii, artyści mogą podpisywać układy zbiorowe, bo zrzeszeni są w związkach zawodowych. Ich reprezentacja, w drodze negocjacji uzyskuje konkrety związane z sytuacją życiową. Zapytaliśmy, czy związki w Europie mają wpływ na to, kto będzie dyrektorem? Odpowiedziano nam jasno: nie. Ta sprawa pozostaje w rękach polityków. Wybór dyrektora jednak nie jest bezpośrednio w ich rękach. Najczęściej czynią to w ich imieniu rady nadzorcze, lub inne gremia, odpowiedzialne na forum publicznym nie tylko za finanse, ale i za dialog z samym teatrem o jego twórczości. Rady zapraszają upatrzonego kandydata do prowadzenia teatru. ZASP po Forum we Wrocławiu jest w posiadaniu układów zbiorowych, przetłumaczonych z języka niemieckiego i szwedzkiego. Zawierają one wynik negocjacji z pracodawcami. Status społeczny artysty teatralnego wynika z zapisanych tam dwustronnych zobowiązań. ZASP przechował archiwalne układy zbiorowe z czasów PRL wraz z załącznikami (osobiście wzdycham do tych z siatką płac). Jakkolwiek w układach zbiorowych w poszczególnych naszych teatrach jeszcze wiele się ostało z tamtego porządku prawnego, to jednak w mojej ocenie, sedno jest właśnie w załącznikach, a tu zmiany są największe. To bardzo interesująca lektura, szczególnie ta z 1974 roku. Polecam!

Tak wyglądała rzeczywistość pracownicza, gdy wchodziłem do teatru, a dziś zastanawiam się nad przyczynami, dla których rozmontowano tamten model obowiązujący w publicznych instytucjach teatralnych. Aby wziąć się za bary z dzisiejszą rzeczywistością, w której nie jesteśmy w stanie niczego nawet na jotę zmienić, ZASP musiałby przestać być stowarzyszeniem a wrócić do formuły związku zawodowego. Tej formuły sprzed wielu potrzeba nam, aby organizować walkę o status pracowniczy. Powrót do korzeni byłby dobrym prezentem dla środowiska na stulecie ZASP. Oczywiście pod warunkiem, że rozproszeni, podzieleni artyści zechcą ze swych składek taki związek zawodowy utrzymać. Jego biuro, choćby skromne i wydatki na prawników. Przykład dają nam Koleżanki i Koledzy w Szwecji, Niemczech, Danii, Austrii a także w Czechach i na Węgrzech. Szczególnie w Szwecji, gdzie blisko 100 % artystów należy do związku. I oddaje jeden procent ze swych zarobków na Związek! Warto było spotkać się we Wrocławiu, aby skonfrontować się z ich formami samoorganizacji. Przypuszczam, że wielu z nas myśli podobnie, dlatego prognozuję rychłą przemianę ZASP w... ZZASP. Wciąż mnie zdumiewają osiągnięcia ZASP, które miały przecież miejsce w ostatnich latach. W imię obrony interesów środowiska ZASP wykazał wiele energii i dzięki społecznikom był skuteczny, ale kto o tym z szanownych artystów wie?

Zapraszam do dyskusji.

--

Na zdjęciu: Olgierd Łukaszewicz podczas protestu w Teatrze Polskim we Wrocławiu, sierpień 2016

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji