Artykuły

Tomasz Karolak o festiwalu Polska w Imce, ambitnym repertuarze i kompromisach

- Wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego tak upieram się przy ambitnym repertuarze. "Stary, daj spokój, kto przyjdzie na "Beniowskiego"? - słyszałem przed premierą dramatu Słowackiego w reżyserii Pawła Świątka. A ludzie przychodzą. Na Gombrowiczu, którego gramy od kilku sezonów, są wręcz tłumy - mówi Tomasz Karolak.

Powraca festiwal "Polska w Imce". Na prywatnej scenie Tomasza Karolaka zobaczymy m.in. "Wroga ludu" w reżyserii Jana Klaty z Narodowego Starego Teatru w Krakowie i przedstawienie Teatru Polskiego z Wrocławia - "Prezydentki" w reżyserii Krystiana Lupy.

Dorota Wyżyńska: To już czwarta edycja festiwalu "Polska w Imce" - projektu ważnego dla twojego teatru, ale też dla Warszawy.

Tomasz Karolak: Miło to słyszeć. Bardzo mi zależało na tym, żeby festiwal przetrwał mimo trudnych czasów. Mam wrażenie, że powstaje coraz mniej premier, coraz mniej wydarzeń. Wiele teatrów nie przygotowuje nowych spektakli z powodów finansowych i personalnych zawirowań. Także z powodu konkursów dyrektorskich, które są rozpisywane za późno, z brakiem poszanowania kalendarza pracy teatralnej. Albo mają przebieg, który wywołuje podejrzenia lub protesty.

Ale właśnie dlatego potrzebna jest twórcza wymiana myśli, energii, czysta i szczera. Dlatego z Jackiem Cieślakiem, kuratorem "Polski w Imce", uznaliśmy, że festiwal musi odbyć się jeszcze w tym roku.

Zapraszacie cztery spektakle: z Wrocławia, Krakowa, Łodzi i Poznania.

- Nie powinny pozostawić widza obojętnym, dotykają gorących tematów, pobudzają do dyskusji. Jestem szczęśliwy, że pokażemy "Prezydentki" w reżyserii Krystiana Lupy z Teatru Polskiego we Wrocławiu, nie mogę się doczekać "Wroga ludu" według Ibsena w reżyserii Jana Klaty z Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Będzie też bardzo mocne przedstawienie Mikołaja Grabowskiego z Teatru Nowego w Poznaniu - "Mokradełko" według książki Katarzyny Surmiak-Domańskiej, która zajęła się tematem molestowania córki przez ojca. Ważne przedstawienie choćby w kontekście dyskusji, która się teraz toczy o prawach kobiet. No i "Kobro" z łódzkiego Teatru Nowego. W styczniu do kin wejdą "Powidoki" Andrzeja Wajdy o Władysławie Strzemińskim. Przed premierą filmu warto zobaczyć spektakl według sztuki Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk opowiadający o Kobro, prywatnie żonie Strzemińskiego, też - podobnie jak film Wajdy - podejmujący temat wolności jednostki, wolności artysty.

Spektakl Teatru Nowego w Łodzi na początek to nie przypadek. Imka rozpoczęła współpracę z tym teatrem. Co znaczy dla twojej prywatnej sceny ten projekt?

- Nowy to dla mnie ważny adres na mapie teatralnej Polski. Przez kilka lat byłem aktorem tej sceny. Pracowałem tam pod kierownictwem Mikołaja Grabowskiego i Kazimierza Dejmka, którego miałem zaszczyt być asystentem. Takie doświadczenia nie pozostają w biografii aktora bez echa.

Podpisaliśmy umowę o współpracy z Teatrem Nowym, który pod dyrekcją Krzysztofa Dudka i Andrzeja Barta ma nowe otwarcie. Współpraca pod szyldem DuoPolis Kulturalne cieszy się dużym wsparciem władz Łodzi.

Myślę, że koprodukcje są przyszłością polskiego teatru, bo łączy się siły artystyczne, środki finansowe i mnoży widownię. Imka koprodukowała spektakle z Teatrem Łaźnia Nowa, Teatrem Polskim w Bydgoszczy i wrocławskim Capitolem.

W ramach koprodukcji z Łodzią przygotowujecie premierę spektaklu pt. "Komeda".

- Reżyserka Lena Frankiewicz pracuje nad tekstem Jarka Murawskiego, który opowiada nie tyle o samym Komedzie, ile o tym, co stało się z jego legendą po śmierci. Wystąpią aktorzy z Nowego i kilka osób od nas, ja zagram Marka Hłaskę. To bohater mojej młodości, miło spotkać się z nim po latach. Premiera zaplanowana na 14 grudnia w Łodzi i 16 stycznia w Warszawie.

Ta współpraca z Łodzią to twoja odpowiedź na nierozwiązany konkurs w Teatrze Ateneum? Nie jest tajemnicą, że starałeś się tam o dyrekcję.

- Przedstawiałem - myślę - ciekawy plan dla Teatru Ateneum. Chciałem połączyć siły dwóch scen - publicznej i prywatnej. Projekt nie został przyjęty. Nie mam do nikogo pretensji, natomiast - to prawda - część pomysłów jest na tyle uniwersalna, że mam zamiar zrealizować je z Nowym, a być może też z innymi teatrami w Polsce.

Bo taka współpraca zawsze jest bardzo owocna. Po festiwalu "Polska w Imce" zawsze mamy jakiś artystyczny plon. Po zaproszeniu spektaklu "O dobru" z Wałbrzycha, udało nam się pozyskać Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego i tak powstał teatralny serial "Klątwa", który był nagradzany na festiwalach i, mam wrażenie, zaowocował, choćby pośrednio, serialem telewizyjnym "Artyści".

A kompromisy?

- Trzeba zarabiać pieniądze, żeby się utrzymać. Otworzyliśmy się teraz na gościnne spektakle - lżejsze, których - jak spojrzysz do repertuaru - jest sporo. Wynajmujemy scenę na produkcje zewnętrzne i tzw. eventy. To pozwala się nam utrzymać. Oczywiście cały czas pokornie przystępujemy do wszelkich konkursów, będziemy się starać o granty w mieście i ministerstwie.

O sponsorów coraz trudniej?

- Tak, tym bardziej cenię i szanuję tych, którzy Imce pomagają. Jestem im bardzo wdzięczny. Myślę optymistycznie. Część sponsorów znów z zainteresowaniem spogląda w stronę teatru. Interesują ich spektakle o zabarwieniu artystycznym. Wiedzą już, że trzeba oddzielić spektakularny zysk od prestiżu, który przynosi niebanalny spektakl. Imka - jak wiesz - z założenia nie gra banalnych komedii i fars. Wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego tak upieram się przy ambitnym repertuarze. "Stary, daj spokój, kto przyjdzie na Beniowskiego"? - słyszałem przed premierą dramatu Słowackiego w reżyserii Pawła Świątka. A ludzie przychodzą. Na Gombrowiczu, którego gramy od kilku sezonów, są wręcz tłumy.

W zeszłym roku ogłosiłeś, że Imka wstrzymuje działalność. To było konieczne? Jakie są tego konsekwencje?

- To wymaga wyjaśnienia. Ogłosiłem zawieszenie działalności, a to nie oznaczało likwidacji teatru. Jednak kiedy podaliśmy informację, że na jakiś czas zawieszamy granie spektakli i wstrzymujemy kolejne produkcje, od razu zrobił się krzyk, że "Karolak zamyka teatr", co nie było prawdą. Imka nie grała tylko przez trzy, w dużej mierze wakacyjne, miesiące. To był czas na reorganizację i rozpoczęcie nowego etapu.

A teraz?

- Imka działa już sprawnie. Mechanizm trzeba było naoliwić i wszystko się kręci.

Mam nadzieję, że będziemy w stanie w marcu 2017 roku dać nową premierę Mikołaja Grabowskiego. I uczcić w ten sposób jubileusz 70-lecia mojego wspaniałego nauczyciela, który od początku bardzo wspierał Imkę. Rozmawiam też z Pawłem Świątkiem, być może wystawi u nas w tym sezonie "Matkę Joannę od Aniołów". Krzysztof Materna chce zająć się tekstami "Piwnicy pod Baranami", które nieoczekiwanie znów stają się niezwykle aktualne. Wciąż szukamy nowych utworów, nie składamy broni. A teraz zapraszamy na festiwal. "Kobro" z Nowego już 5 listopada.

***

PROGRAM FESTIWALU "POLSKA W IMCE"

5.11 - Teatr Nowy z Łodzi, "Kobro" sztuka Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Iwony Siekierzyńskiej.

23.11 - Narodowy Stary Teatr z Krakowa, "Wróg ludu" według Ibsena w reżyserii Jana Klaty.

6 i 7.12 - Teatr Nowy z Poznania, "Mokradełko" Katarzyny Surmiak-Domańskiej w reżyserii Mikołaja Grabowskiego.

20 i 21.12 - Teatr Polski z Wrocławia, "Prezydentki" Wernera Schwaba w reżyserii Krystiana Lupy.

Pokazy w Teatrze Imka, ul. Konopnickiej 6. Więcej: www.teatr-imka.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji