Artykuły

Kobro, czyli obca

"Kobro" w reż. Iwony Siekierzyńskiej z Teatru Nowego w Łodzi na IV PKO Bank Polski Polska w IMCE. Niecodziennym Festiwalu Teatralnym w Warszawie. Pisze Aleksandra Majewska w Teatrze dla Was.

Kim jesteśmy?

W antropologii głównym zadaniem badacza jest poznanie Innego, które w efekcie umożliwia pełniejsze poznanie samego siebie. Doświadczenie etnograficzne to budowanie wspólnego świata oparte na odczuwaniu bliskim intuicji. Zanim to działanie doprowadzi badacza do ostatecznej interpretacji, wykorzystuje on - czasami jeszcze nawet słabo znając język danego ludu - działania, gesty, ślady i strzępki sensów, które zdoła wyłapać z otaczającej go rzeczywistości. Dzięki intuicji zaczyna widzieć szerszą perspektywę, tło, na którym z czasem zarysowują się szczegóły. Taka, moim zdaniem, jest pozycja widza w spektaklu Iwony Siekierzyńskiej Kobro. W zimnym, szpitalnym wnętrzu staje się on kimś na kształt badacza-etnografa. Pracuje nad Inną o nazwisku Kobro.

Gdzie jesteśmy?

Przestrzeń zamykają dwie białe ściany złożone w kształt trójkąta. W ścianach drzwi bez klamek, a wzdłuż nich białe, proste ławki. Scenografia Izabeli Stronias przywodzi na myśl wnętrze szpitala psychiatrycznego albo kliniki leczenia uzależnień - wszystko sterylnie białe, zimne, brakuje jakichkolwiek dekoracji czy przedmiotów którymi ktoś mógłby wyrządzić sobie krzywdę. Wnętrze budzi przykre, opresyjne skojarzenia. Na ścianach wyświetlane są didaskalia, będące informacjami lub komentarzami do tego, co akurat dzieje się na scenie. Z nich dowiadujemy się, że akcja rozgrywa się w urzędzie dzielnicowym. Na scenę wchodzi kobieta (Joanna Król) i mężczyzna petent(Krzysztof Pyziak), oboje przyszli tutaj do pokoju nr 30, którego nie mogą znaleźć. Mężczyzna ubrany w dresy, z niechlujnie ułożonymi włosami i reklamówką w ręku sugeruje kobiecie (spodnie w kant, marynarka za kolano, koszula, wszystko w odcieniach bezpiecznego brązu), żeby poczekali, a na pewno ktoś się po nich zgłosi - w końcu zostali wezwani, więc ktoś na nich czeka. Kobieta przystaje na ten pomysł. Zaczynają rozmawiać.

Jakim językiem mówią?

Sztuka Małgorzaty Skorskiej-Miszczak jest napisana w sposób, który widz musi powoli sobie przyswajać. Bohaterowie czasami mówią pełnymi zdaniami, a czasami tylko strzępkami zdań; przeskakują swobodnie z wątku do wątku, i dopóki widz nie oswoi się z ich płynącym dialogiem niemieszczącym się tak naprawdę w granicach racjonalności, może czuć się zagubiony. Didaskalia raz naprowadzają widza na jakiś trop, a raz puszczają do niego oko. Język jest tu bardzo ważny, wysuwa się na pierwszy plan i uwodzi widza; jest najprzyjemniejszym i najistotniejszym elementem całego spektaklu, bowiem z momentem kiedy w pełni wejdziemy w jego rytm, przychodzi pełne zrozumienie. Wszystko zaczyna tworzyć spójną całość; śmiało i lekko wchodzimy w konwencję pomieszania jawy i snu, realności urzędowego korytarza z projekcjami nieżyjących artystów w głowie Niki. Zaczynamy prace badawcze.

Kobro czyli kto?

Tytułowa Kobro to matka czy córka? Obie. Kobro to kobieta walcząca z okrutną rzeczywistością. Matka: artystka, Rosjanka od strony matki, Niemka od strony ojca, Polka po mężu - wszędzie obca, wszędzie nie do końca pasująca, atakowana przez Polaków ("kacapka"!) i przez krewnych w koszmarach sennych ("chodź do nas! Siedzisz wśród obcych!"). Córka z kolei stała się żywym polem walki pomiędzy rodzicami (ojciec wniósł sprawę do sądu o pozbawienie matki praw rodzicielskich; jednak po śmierci matki Nika ląduje w domu dziecka, ojciec zajmuje się tylko swoimi studentami). Nika nie zdecydowała się na nienawiść wobec rodziców, na ostateczne rozerwanie więzi, na odcięcie się. Podobnie jak matka wszędzie czuje się obco. Jest psychiatrą, ale nie radzi sobie sama ze sobą.

Jeszcze tło

Figury mężczyzn zdają się być tylko tłem w przedstawieniu Siekierzyńskiej. Petent rozmawiający z Niką pojawia się w jej świecie tylko po to, by uwypuklić jej problemy w stosunkach z mężczyznami, albo raczej zasugerować całkowity brak takich relacji i jakiejkolwiek możliwości na ich zbudowanie. Strzemiński jest tłem dla opowieści Katarzyny Kobro; nie wnosi od siebie nic - nie komentuje, nie potwierdza czy zaprzecza jej świadectwom, nie komentuje i nie tłumaczy, mimo iż jest o to proszony. Nie dowiemy się dlaczego gardził córką, dlaczego zostawił ją w domu dziecka, dlaczego był tak okrutny wobec żony. To nie jest opowieść o rodzinie, to opowieść o kobietach. O ich losie, o piekącej samotności i bólu. Żadna wypowiedź mężczyzny nie byłaby tu pełną i wystarczającą odpowiedzią.

Wnioski

Iwona Siekierzyńska nie stworzyła spektaklu biograficznego; wątki osobiste czy artystyczne, owszem pojawiają się, ale nie tworzą spójnej, chronologicznej opowieści o życiu i twórczości Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego. Przez całe przedstawienie miałam raczej uczucie, że biorę udział w jakimś laboratoryjnym badaniu tego co dzieje się w głowie kobiety bez wyjścia. Kobiety, która uciekając z Rosji chciała trafić do Paryża, ale utknęła w Polsce, gdzie została porzucona przez męża i nieustannie upokarzana z powodu swojej obcości. Kobiety, która by się ogrzać, spaliła swoje rzeźby. I drugiej Kobro, córki, która dwadzieścia lat po śmierci rodziców nie może sobie poradzić z dręczącymi ją koszmarami. Na koniec pozostało jeszcze najtrudniejsze pytanie: co mi to mówi o mnie samej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji