"Nie-Boska komedia" - zużyta rewolucja?
Dramat zużyty i nieaktualny, sztuka o treści uniwersalnej - to dwie oceny tego samego spektaklu, który padły w czasie Didaskaliów poświęconych "Nie-Boskiej komedii" wystawionej w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie - czytamy w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.
Tydzień po premierze "Nie-Boskiej Komedii" Krasińskiego w reżyserii Krzesztofa Zaleskiego był pokaz specjalny spektaklu, a po nim rozmowa z twórcami przedstawienia. Niestety reżyser nie przyjechał i pytania o zamysł autorski pozostały bez odpowiedzi. Spotkanie prowadzili Krystyna Lenkiewicz, kierownik Działu Artystycznego teatru Jaracza i Filip Onichimowski, dziennikarz Gazety Wyborczej. Tradycją stało się, że prowadzący zadają dwa pytania i głos przejmuje publiczność. Widownia podzieliła się na obozy - zwolenników i przeciwników spektaklu.
Tamara Bołdak Janowska zarzuciła twórcom nieaktualność dramatu - Krasiński się zużył. - mówiła pisarka - Dziś nie ma buntu ludów, jesteśmy po Auschwitz, bombie atomowej i wielu innych przejściach. Spektakl nie przemawia do mnie. Dziś stopień uwikłania człowieka jest większy i nie ma czasu na metafizykę. Nie mogłam się połapać dlaczego aktorzy tak się tarzają, to było nużące. - oceniła Janowska. Na atak pisarki odpowiedział prof. Bogdan Głuszczak, z Pracowni Kultury i Edukacji Teatralnej - Tekst jest aktualny w sensie globalnym, nie drobiazgowym. Jak pani nie dostrzega rewolucji, to pani nie dostrzega niczego.- tłumaczył Głuszczak - To nie bomba jest problemem tylko permanentna rewolucja, a postacie w dramatach reprezentują postawy i dokonują wyborów metafizycznych przez pryzmat własnych doświadczeń. - bronił profesor i dodał - Szkoda, tylko że Krasińskiemu dopisuje się teksty jemu wprost obce i żal mi brakującej sceny przechrztów.
Dr Zbigniew Stala zastrzegł, że nie myśli źle o przedstawieniu, ale zatarły się granice między postaciami i przekaz stał się mętny. Jeden z widzów dostrzegł w spektaklu kontekst polityczny oceniając postać Pankracego jako skrzyżowanie cech Robespierre'a, Lenina i Jarosława Kaczyńskiego. Jednak twórcy odcięli się od tej interpretacji.
