Artykuły

Rozjemca z Urzędu Marszałkowskiego w Operze. Strajk w zawieszeniu

Konflikt w Operze Bałtyckiej ma zostać rozwiązany dzięki rozjemcy. Wyznaczył go marszałek Mieczysław Struk po spotkaniu z pracownikami Opery Bałtyckiej, które odbyło się w środę 16 listopada w Operze Bałtyckiej. Blisko trzygodzinna rozmowa przyniosła również wstępne porozumienie z pracownikami, którzy nie będą w najbliższym czasie strajkować, licząc na uwzględnienie swoich postulatów - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

- Wydaje mi się, że to spotkanie potrzebne było wszystkim stronom: dyrekcji, pracownikom oraz organizatorowi tej jednostki kultury, jakim jest Urząd Marszałkowski. Po pierwsze: to co nas łączy to chęć, by Opera grała. Po drugie, widać niestety dość niski poziom zaufania pomiędzy dyrekcją Opery i jej załogą, co jest poważnym problemem, bo bez zaufania trudno o porozumienie w najtrudniejszych sprawach. Spotkanie pozwoliło nam na przełamanie impasu - załoga chce o sprawach płacowych rozmawiać, usłyszała też, że nie ma szans na zwiększenie dotacji Urzędu Marszałkowskiego, bo odbyłoby się to kosztem innych instytucji kultury lub działalności w innych obszarach. Ogromnie krytykowany jest nowy regulamin pracy - dlatego, aby poziom zaufania rósł, postanowiłem, że zastępca dyrektora departamentu kultury, pani dyrektor Beata Jaworowska, będzie uczestniczyła we wszystkich etapach rozmów z pracownikami. Najpierw tak stworzony zespół zabierze się za analizę poziomu wynagrodzeń, tworząc różnego rodzaju warianty. Mam nadzieję, że do końca bieżącego roku uda się sformułować ostateczny regulamin pracy, co umożliwi spokojną pracę całej Opery Bałtyckiej - powiedział nam tuż po spotkaniu Mieczysław Struk.

Pracownicy przyszli na spotkanie z postulatem, że należy odwołać dyrektora. Jakie w tej kwestii jest stanowisko marszałka?

- Stanowczo mówię, że nie ma żadnych powodów, by dyrektora, który rozpoczął pracę 1 września, odwoływać, ale widzę też, że wystarczającego dialogu między dyrektorem a pracownikami nie było, stąd inicjatywa, by w rozmowach uczestniczył rozjemca, jakim będzie pani dyrektor Jaworowska. Mam nadzieję, że to zaufanie będzie systematycznie rosło. Bardzo na to liczę - dodał Mieczysław Struk.

O zdanie na temat spotkania zapytaliśmy również przedstawicieli związków zawodowych.

- Na początku było bardzo nerwowo. Marszałek nie może liczyć na to, że jak tupnie nogą, to schowam się pod stół. Pan Struk wyszedł z założenia, że jak przyjdzie i coś powie, pokrzyczy na nas, to będzie spokój. Okazało się, że nie tylko ja, ale i inni pracownicy udowadniali mu, że współpraca z dyrektorem Kuncem jest bardzo ciężka. Później już było spokojniej, a pan Struk zrozumiał, że pokrzykiwaniami nic nie uzyska. Marszałek zaproponował panią Beatę Jaworowską, która pomoże nam rozmawiać z dyrektorem Kuncem. Mam nadzieję, że pani dyrektor przekona się sama, z jak niestabilną osobą podejmowaliśmy negocjacje. Nie zawieszamy naszych protestów, ale wstrzymujemy się do rozstrzygnięcia spornych kwestii. Pan marszałek dał też do zrozumienia, że czeka na wyniki Państwowej Inspekcji Pracy. Pytałem się konkretnie - co się ma jeszcze wydarzyć, żeby marszałek zrozumiał, że dzieje się źle? - relacjonuje spotkanie Krzysztof Rzeszutek, artysta Chóru Opery Bałtyckiej, członek KZ NSZZ Solidarność w Operze Bałtyckiej.

Wtóruje mu Anna Sawicka, koncertmistrz orkiestry OB i przewodnicząca KZ NSZZ "Solidarność" w Operze Bałtyckiej.

- To jest błędne koło. Nie ma repertuaru na kilka miesięcy do przodu. Na poprzednim spotkaniu z pracownikami na początku października dyrektor na nasze pytanie: dlaczego nie szuka sponsorów, odpowiadał, że to dlatego, że nie ma repertuaru. A dlaczego nie ma repertuaru? Bo nie ma nowego regulaminu wynagrodzeń. Wszystko jest spychane na nas. Ten teatr działał i istniał bez względu na to, kto był dyrektorem. Stając przed komisją pan Kunc nie mówił, że trzeba zmienić regulamin wynagrodzeń, wprowadzić restrukturyzację i wywalić ileś osób z pracy - mówi Anna Sawicka, która jako przedstawiciel operowej "Solidarności" uczestniczyła w pracach komisji wybierającej dyrektora Warcisława Kunca (wybrano go przy głosach wstrzymujących ze strony pracowników Opery Bałtyckiej).

Krzysztof Rzeszutek dodaje:

- Zobaczymy czy rozmowy przyniosą efekt, by z niektórych zarządzeń dyrektor się wycofał. Dyrektor Kunc miał szansę wykazać się empatią i zdobyć naszą przychylność, ale wszystko jest na "nie". Nie możemy pozwolić na to, żeby w regulaminie pracy było np. coś takiego jak przerwa w spektaklu niezaliczana do czasu pracy. Zwracaliśmy na to kilkakrotnie uwagę, ale zmian w regulaminie nie było. Do dyrektora nie docierają nasze argumenty. My chcemy grać, pracować i na przyzwoitym poziomie zarabiać. Dzisiaj zarabiamy na poziomie jednej czwartej zarobków artystów na Zachodzie. Mówimy, że chcemy 30-40 procent podwyżki, ale to tak naprawdę i tak jest mało. Przyzwyczailiśmy się, że każdy z nas pracuje w Operze, ale musi resztę gdzieś dorobić, żeby utrzymać rodzinę. Zastrzegliśmy sobie, że będziemy rozmawiać z panią Jaworowską, żeby cofnąć wynagrodzenia do wysokości sprzed przyjścia dyrektora Kunca. Zobaczymy, czy tak się stanie. Jeśli to będzie gra na zwłokę, na zasadzie przeciągania liny, ale nic się nie zmieni pod względem finansowym, to będziemy musieli wykorzystać naszą ostateczną broń, którą jest strajk, bo do tego determinują nas pracownicy - podsumowuje Krzysztof Rzeszutek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji