Artykuły

Anty-Złotnikow

"Przyszedł mężczyzna do kobiety" w reż. Violi Arlak i Tadeusza Chudeckiego, gościnnie w Teatrze Komedia w Warszawie.

O tym, że Siemion Złotnikow napisał dramat, który daje możliwość zaprezentowania koncertu gry aktorskiej przekonali nas chociażby Anna Seniuk i Jan Peszek w telewizyjnej realizacji Tomasza Zygadły, czy Barbara Lauks i Bronisław Wrocławski w spektaklu w reżyserii Jacka Orłowskiego w łódzkim Teatrze Powszechnym. Zapewne również z tych powodów sięgnęli po ten rosyjski tekst Viola Arlak i Tadeusz Chudecki, przygotowując przedstawienie impresaryjne, które z tego co słychać z powodzeniem jest grane w całej Polsce, a ostatnio zostało zaprezentowane w warszawskim Teatrze Komedia. W tym przypadku jednak frekwencyjnego powodzenia nie gwarantuje sama inscenizacja, która ze Złotnikowem raczej niewiele ma wspólnego, a jedynie nazwiska aktorów, którzy popularność zdobyli przede wszystkim grając w telewizyjnych seriach. Chyba tylko dobrym samopoczuciem artystów można wytłumaczyć fakt, iż postanowili także samych siebie obsadzić w roli "reżyserów". A wiadomo, że na tego typu decyzjach zęby łamały nie takie tuzy polskiego teatru.

Już sama scenografia, ograniczona do scenicznego zagospodarowania przestrzeni gry meblami, wydaje się pochodzić jakby z zupełnie innej parafii. Kostium bohaterki też zaskakuje, zważywszy na to kim jest i gdzie mieszka. Nina w interpretacji Violi Arlak - choć aktorka ma wszelkie walory, by zagrać całą jej złożoność, bo posiada temperament, wdzięk i zalotność - jest w tym przedstawieniu raczej mało dynamiczna, kobieca zmienność i babska kłótliwość jest tutaj grana naskórkowo, bez cienia nerwowości, dumy, rozmarzenia w oczach czy prawdziwie gniewnych wybuchów. Znacznie bliżej postaci Wiktora zdaje się być Tadeusz Chudecki, który wiarygodnie potrafi pokazać swoją nieporadność, choć już gorzej wypada w sekwencjach gdzie trzeba zademonstrować zdominowanie emocjami partnerki, ale to zapewne rezultat tego, że aktorzy nie są w swoich rolach na tyle rozsmakowani, by być dla siebie partnerami.

I ta ostatnia konstatacja jest w kontekście tekstu autora "Odchodził mężczyzna od kobiety" dość bolesna, bo dramat Złotnikowa jeśli czymkolwiek może zaskoczyć, to przede wszystkim wagą wypowiadanych słów, które muszą być do bólu prawdziwe w odkrywaniu tego czym jest ludzka samotność, a czym próby znalezienia miłości i ciepła w drugim człowieku. W spektaklu Arlak i Chudeckiego raczej trudno jest takie zalety znaleźć, ponieważ aktorom z trudem przychodzi zachowanie proporcji między tym co niesie sytuacyjny komizm, wynikający z charakterów postaci, a tym co przynależne do sfery dramatyzmu, również tkwiącego w myślowej tkance dramatu. Niewiele jest w tym widowisku rzeczy, które by sprzyjały aktorom w pragnieniu zrozumienia siebie, postaci partnera i odnalezienia swojego miejsca w opowiadanej historii - scenografia i kostiumy również nie są w stanie spotęgować interpretacji pozbawionej emocjonalnej rozgrywki między protagonistami, kompozycja przestrzeni i ruch sceniczny nie przekładają się na zawarte w tekście paralele i regularności. Do tego Viola Arlak gra wszystko na jednym, monotonnym tonie, co nie sprzyja scenicznej wiarygodności postaci. Aż się prosi, by z dramatycznego dialogu autora "Walca samotnych", gdzie się śmieszność ze smutkiem wadzi, wydobyć więcej subtelności, odcieni czy pauz.

Zatem o oczarowanie raczej w tym przypadku trudno, bo autor gdzieś się w tym wszystkim zgubił, aktorzy częściej kłamią niż mówią prawdę, co ucho widza wychwytuje i to bez szczególnego trudu. A przecież gdyby chcieć wejść głębiej w istotę spotkania Niny z Wiktorem i znaleźć naddatek znaczeniowy dla "trywialności" ich dotychczasowego życia, można by pokazać poprzez ich wzajemnie relacje problem zatajania pewnych rzeczy przed sobą, czy też braku zdolności do wyartykułowania wyznań zbyt kłopotliwych, bolesnych czy wstydliwych. W spektaklu niewiele jest miejsca na śmiech, że o wzruszeniu już nie wspomnę. Między aktorami zwyczajnie nie iskrzy, a emocjonalne sprzeczności jakoś nie chcą się skonfrontować z przeżyciami bohaterów. Jednorodność i brak zmienności w konstruowaniu bardziej śmiałej charakterystyczności postaci nie pozwala na wyjście poza sferę typowości, która pozbawiona choćby najmniejszego elementu świadczącego zarazem o jej wyjątkowości, pozbawia przedstawienie jakiejkolwiek głębszej refleksji czy zmetaforyzowania losu bohaterów.

Arlak z Chudeckim nie wychodzą poza banał, który nie jest w stanie odkryć głębszych pokładów znaczeń tkwiących w rosyjskim dramacie. A ponieważ połączenie liryzmu z komizmem jest w tej realizacji Złotnikowa zwyczajnie płaskie i powierzchowne, trudno mówić i myśleć o tych ludziach w takich kategoriach jak miłość, żal czy współczucie. No cóż, okazuje się, że nie da się tak do końca żyć na scenie procentem od serialowego kapitału. Bo poza samozadowoleniem niewiele on daje, ani aktorom, ani teatralnym widzom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji