Kot w butach bajka dla wszystkich
W naszym teatrze odbyła się premiera bajki Zenona Laurentowskiego "Kot w butach" w reżyserii Janusza Kilarskiego. Miłośnicy bajek w Olsztynie pamiętają, jak gorąco oklaskiwali "Za siedmioma górami" Szelburg-Zarembiny, choć było to już siedem lat temu. Trzeba samokrytycznie przyznać, że teatr po macoszemu odnosił się w ciągu tych siedmiu lat do naszych milusińskich, którzy chcą widzieć na scenie choć raz w roku około Bożego Narodzenia żywe Czerwone Kapturki, Tomciów Paluchów i Koty w butach. Tego rodzaju przedstawienia chętnie oglądają i starsze dzieci (nieraz z siwymi włosami i brodami), bo pragnienie przeżycia czegoś niezwykłego, choćby to działo się na scenie, jest odwieczne i bardzo ludzkie.
Niedawny sukces "Turandot" Gozziego w Teatrze Nowej Huty potwierdza tę wcale nie oryginalną tezę, boć przecież wszyscy przeżywamy tę pełną emocji bajkę, która nazywa się życiem, a w życiu tyle jest z bajki, ile w bajce z życia. Kto tego nie rozumie, bajki nie napisze. Autor "Kota w butach" Z. Laurentowski zrozumiał właśnie tę prawdę, że życie jest pograniczem bajki i świetnie umiał ją w swej sztuce przedstawić. Bajka jego wytrzymała próbę sceny w Teatrze Ludowym w Warszawie, gdzie tysiące małych obywateli pierwszy raz w życiu z zapartym oddechem przeżywały cud zetknięcia się z widowiskiem scenicznym. Bo przecież bajka rozwija wyobraźnię, budzi współczucie dla pokrzywdzonych, pragnienie przeżycia piękna.
W bajce Laurentowskiego mamy historię powrotu do rodzinnej wsi wydziedziczonego przez złych braci chłopca, który rezygnuje z królewskiej kariery i posiadania złota, bo nie dałoby mu to szczęścia. Morał bajki - nie ma szczęścia poza wsią rodzinną i nie ma żadnej wartości bez pracy - trafia obecnie w sam cel naszych spraw.
"Kot w butach" jest piękną bajką o przyjaźni która może zdziałać cuda. Jest w niej sporo dowcipu i bezpośredniości i wiele jeszcze innych ciekawych rzeczy, ale to już trzeba samemu zobaczyć i ocenić.