Artykuły

Aleksander Tansman, kosmopolak wyklęty. Odnaleziona opera , czyli muzyczna sensacja roku

2 grudnia w Łodzi światowe prawykonanie Złotego runa Aleksandra Tansmana z 1938 r. Brytyjski „Opera Magazine" uznał to za jedno z dziesięciu najważniejszych wydarzeń grudnia. Na świecie popularny i podziwiany, w Polsce przemilczany — za pochodzenie, talent i gust. Czy niejaki Wincenty Długa Rączka pomoże nam docenić Tansmana?

Liczący ok. 450 stron rękopis odnalazł w Bibliotece Narodowej w Paryżu Andrzej Wendland, propagator twórczości Tansmana. Dzieło nie zostało nigdy wydane i zabrzmiało tylko raz — w 1947 r. w Radio France w skromniejszej i znacznie skróconej wersji.

W Teatrze Wielkim w Łodzi opera zabrzmi w oryginalnym kształcie: z 19 solistami, chórem i wielką orkiestrę symfoniczną, z rozbudowaną sekcją instrumentów dętych drewnianych i perkusji. — To Tansman ze złotego okresu twórczości — uważa Łukasz Borowicz, który będzie dyrygował całością.

Wszystko to w 30. rocznicę śmierci kompozytora, do którego Polska przyznaje się od niedawna.

Prawie jak Chopin

Od czasów Fryderyka Chopina żaden polski kompozytor nie odniósł tak olbrzymiego sukcesu na świecie jak Aleksander Tansman w pierwszej połowie XX w. Łodzianin z pochodzenia, prawnik i kompozytor wykształcony w Warszawie, miał 22 lata, gdy w listopadzie 1919 r. wypuścił się w drogę do Paryża po sławę — podobnie jak 89 lat wcześniej 20-letni Chopin. W otrzymaniu paszportu pomógł Tansmanowi sam Ignacy Jan Paderewski, wielki pianista, wówczas premier II RP.

Młody Polak z mieszczańskiej rodziny żydowskiej świetnie odnalazł się w ówczesnej stolicy świata. Jego długie życie (zmarł w 1986 r.) przebiegało pod znakiem sławy, sukcesów artystycznych i podróży (Stany Zjednoczone, Indie, Chiny, Japonia, Bali). Wielcy ówczesnego świata kultury — George Gershwin, Charlie Chaplin, Arturo Toscanini, Maurice Ravel — darzyli go swoją przyjaźnią. Ledwo przekroczył trzydziestkę, a miał już wytworny apartament w XVI dzielnicy Paryża, jeździł najnowszą lancią i doczekał się własnej monografii pióra wybitnego amerykańskiego krytyka Irvinga Schwerke. Tytuł książki był znamienny: Alexandre Tansman, Polish Composer, bo za takiego Tansman uważał się przez całe życie.

Odniósł sukces nawet w Hollywood, gdzie nie powiodło się jego innemu przyjacielowi Igorowi Strawińskiemu (Tansman napisał jego biografię): w 1946 r. dostał nominację do Oscara za muzykę do filmu Paris Underground.

Dziś, gdy cieszymy się z sukcesów polskich śpiewaków w Metropolitan Opera w Nowym Jorku i z niedawnego debiutu reżysera Mariusza Trelińskiego na tej scenie, warto pamiętać, że w 1926 r. wystawiono tam balet Tansmana Sekstet — Tragedia wiolonczeli, którego bohaterami są skrzypce, wiolonczela, bęben i puzon toczące bój o względy fletu.

Wcześniej w Met była tylko opera Paderewskiego Manru (1902). Od czasu Sekstetu żaden polski kompozytor nie znalazł się w repertuarze tej prestiżowej sceny.

Rękopis znaleziony w Paryżu

Złotego runa, opery komicznej w trzech aktach z brawurowymi wstawkami baletowymi i chórami, Andrzej Wendland szukał od wielu lat. Partytura jakby rozpłynęła się w powietrzu. Z początku wydawało się, że sprawa jest prosta. Paryskie wydawnictwo Editions Max Eschig informowało, że jest w posiadaniu rękopisu opery, co wkrótce okazało się nieprawdą. Wendland zwrócił się do innych wydawców Tansmana z Wiednia, Mediolanu i Londynu. Bez skutku.

Nie miały go również córki kompozytora, Mireille i Marianne. Po jakimś czasie Mireille Tansman-Zanuttini przypomniała sobie, że część archiwów ojca przekazała Bibliotece Narodowej w Paryżu. — Udało mi się uzyskać kopię rękopisu. Zrobiliśmy poprawki i rekonstrukcję, bo nie wszystkie fragmenty były czytelne. To zajęło rok — opowiada Wendland. — Dużo pracy zajęło nam także przetłumaczenie imion postaci na język polski, które mają kapitalne znaczenie dla zrozumienia politycznej satyry ukrytej w tej operze. Pomogła reżyserka spektaklu Maria Sartova.

Niechciany prorok modernizmu

Na świecie Tansmana doceniano i kochano, w Polsce — bojkotowano, odmawiając wykonywania jego utworów. Wpływowy krytyk Piotr Rytel nazwał Tansmana „futurystycznym dzieckiem martwo urodzonym" i oskarżał o zły smak. Po swojej stronie Tansman miał Karola Szymanowskiego i Jarosława Iwaszkiewicza — ten pisał w „Wiadomościach Literackich": „W towarzystwie swej czarującej małżonki pokazał mi pan Aleksander 20 swoich piosenek polskich — prześliczne cacka liryki i humoru".

To było jednak za mało. Z czasem polski nacjonalizm zabarwiony antysemityzmem dotarł też do środowiska muzycznego. W latach 30. Zdzisław Jachimecki, wybitny krakowski muzykolog, pisząc o historii muzyki polskiej z przełomu XIX i XX w. w osobnym rozdziale, niczym w getcie, umieścił kompozytorów pochodzenia żydowskiego (Tansman, Karol Rathaus, Paweł Klecki, Józef Koffler).

Podważał rodzimy charakter ich muzyki, zarzucał kosmopolityzm (choć np. Tansman pozostawał pod wyraźnym wpływem polskiego folkloru), na koniec dodał z rezygnacją: „Muszą być mimo wszystko wciągnięci do współczesnej muzyki polskiej, gdyż i sami mają słuszne do tego tytuły i przez obcych do niej stale bywają włączani".

Życzliwy krytyk Karol Stromenger oświadczył: „Pan Aleksander Tansman, łodzianin mieszkający w Paryżu, potrafił wprowadzić się w tamtejszy świat i uchodzi tam za przedstawiciela muzyki polskiej. Ojczyzna jednak nie chce uznać tego proroka modernizmu".

W hołdzie Wałęsie

Co tak irytowało konserwatystów w rodzaju Rytla? Tansman pisał muzykę energiczną, pełną swady i humoru, opartą na żywiołowym rytmie, z silnymi wpływami jazzu i muzyki hawajskiej, wypełnioną gęstą tkanką harmoniczną, charakterystycznymi tylko dla niego akordami.

Wzorem Strawińskiego i francuskiego neoklasycyzmu uprawiał dawne formy muzyczne — symfonie, koncerty, fugi i toccaty. W młodości był bardziej nowoczesny, aż po indywidualnie pojętą politonalność i atonalność. Pisał bardzo szybko: muzykę do sztuki Mappamonde et Papamonde z chórem i orkiestrą symfoniczną skomponował w miesiąc.

Po wojnie, za żelazną kurtyną, za socrealizmu, a później, po 1956 r., za czasów zachłyśnięcia się awangardą, znów nie było w Polsce miejsca dla Tansmana. On sam o kraju nigdy nie zapomniał: przyjeżdżał, w 1982 r. napisał Hommage à Lech Wałęsa, mówił o sobie „kosmopolak".

Jego historia przypomina trochę dzieje życia Mieczysława Weinberga, który po wybuchu wojny uciekł przed hitlerowcami z Warszawy do Związku Radzieckiego i przestał istnieć w świadomości Polaków. Wpadł w czarną dziurę nieistnienia, zapomniany i w kraju, i w przybranej ojczyźnie. — Dziś, gdy przeżywa swój wielki renesans na Zachodzie, musimy się starać na każdym kroku podkreślać, że Weinberg to nasz kompozytor, a nie rosyjski — podkreśla dyrygent Jacek Kaspszyk, propagator jego muzyki.

Weinberg jest zdaniem muzykologa Michała Bristigera nowym rozdziałem w muzyce polskiej, pogłębieniem i rozszerzeniem jej palety o kompozytora o niejednoznacznej tożsamości. Dotyczy to także Tansmana i innych kompozytorów pochodzenia żydowskiego oraz kompozytorów emigrantów, jak Michał Spisak czy Roman Palester, o których dopiero niedawno przypomina się w kraju.

W przypadku Tansmana zaczęło się jeszcze w 1986 r., w roku śmierci kompozytora, gdy wyszła jego biografia pióra Janusza Cegiełły. Dziesięć lat później obchodzono w Polsce Rok Tansmana, a w Łodzi odbył się pierwszy Międzynarodowy Konkurs Indywidualności Muzycznych jego imienia, dziś znany jako Tansman Festival (prapremiera opery jest finałem tegorocznej edycji). W 2009 r. Opera Narodowa w Warszawie wystawiła polską premierę jednoaktowej opery Przysięga, którą reżyser Laco Adamik zestawił z Verbum nobile Moniuszki. Muzyka Tansmana podziałała ożywczo, jak wizyta zapomnianego przez rodzinę wujka z Ameryki, który okazał się „w dechę".

Jan Wełna i jego runo

Mimo wielostronnych wpływów, jak jazz czy muzyka francuska, muzyka Tansmana jest muzyką polską bardziej niż angielskie książki nasiąkniętego francuszczyzną Josepha Conrada, o którego polskość tak bardzo upominają się dziś środowiska prawicowe.

— Takiej opery jak Złote runo w Polsce wcześniej nie było. To prawda, że libretto jest francuskie, z tekstem Salvadora de Madariagi, muzyka wykazuje silne wpływy Maurice'a Ravela i Alberta Roussela, dramaturgia wzoruje się na commedii dell'arte, ale Tansman przynależy do nas — mówi Borowicz. — Po nim równie dowcipną, opartą na absurdzie i czystej teatralności operę — Ubu Króla — napisał u nas dopiero Krzysztof Penderecki.

Ubu Król (1990), genialny persyflaż muzyki innych kompozytorów i jadowita satyra na rozwydrzenie władzy, opiera się na farsie Alfreda Jarry'ego, której akcja dzieje się „w Polsce, czyli nigdzie". — W Złotym runie akcja też rozgrywa się nigdzie, czyli w urojonej krainie o nazwie Cocagnarde, której mieszkańcy cierpią na zanik pamięci i dzięki temu żyją w wiecznej szczęśliwości, a państwo trwa tylko dzięki dostępowi do złotego runa — opowiada Borowicz. — Nie rośnie ono jednak na baranie, ale na obywatelu, który nazywa się Jan Wełna. Ministrowie rządzący krajem, np. minister skarbu Wincenty Długa Rączka, zupełnie nie pamiętają, do czego zostali powołani. Na szczęście w momencie kryzysu następują kolejne postrzyżyny i wszystko wraca do równowagi.

Andrzej Wendland: — Czy to przedwojenne libretto nie wydaje się pani zaskakująco aktualne?


W Łodzi Tansman. W Warszawie Tansman i Klecki

Premiera Złotego runa w piątek 2 grudnia o godz. 19 w Teatrze Wielkim w Łodzi. Reżyseruje Marta Sartova, dyryguje Łukasz Borowicz.

Tego samego dnia o tej samej godzinie w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin" Sinfonia Varsovia pod batutą Jerzego Maksymiuka zagra muzykę Aleksandra Tansmana i jego łódzkiego przyjaciela Pawła Kleckiego, kompozytora i wybitnego dyrygenta.

Będzie to powtórzenie wtorkowego koncertu z Filharmonii Łódzkiej. W światowym prawykonaniu Concertina op. 34 na flet i orkiestrę symfoniczną usłyszeliśmy wówczas (koncert transmitowała radiowa Dwójka) flecistę Łukasza Długosza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji