Artykuły

"Chyba minęły już moje najlepsze lata, ale nie chciałbym, żeby wróciły"*

Robert Wilson, czołowa postać awangardy teatralnej XX wieku, poddał eksperymentom wiele elementów machiny teatralnej. Od pewnego momentu zaczął stawiać tekst w centrum spektaklu, sięgnięcie po Becketta, u którego każde słowo jest równie ważne i restrykcyjnie na scenie egzekwowane, jest tego konsekwencją - o spektaklu "Ostatnia taśma Krappa" w reż. Roberta Wilsona na Olimpiadzie Teatralnej we Wrocławiu pisze Kinga Kurysia z Nowej Siły Krytycznej.

Gregory Boyd w dokumencie "The Making of a Monologue: Robert Wilson's Hamlet" twierdzi, że Wilson i Beckett to najbardziej wpływowi twórcy teatralni drugiej połowy XX wieku. Sięgając po "Ostatnią taśmę Krappa" reżyser po raz pierwszy w karierze mierzy się z tekstem Samuela Becketta i drugi raz realizuje monodram ze swoim udziałem. "Hamlet: monolog" zapoczątkował poszukiwania na gruncie literackim, na wskroś osobiste, będące wypowiedzą artysty dialogującego z własnym dorobkiem. To właśnie w monologu Hamleta Wilson dostrzegł przedśmiertny "flashback", pomieszanie snów z pamięcią, rozgrywające się w jednej sekundzie pomiędzy przeczuciem śmierci a jej urzeczywistnieniem. Jak sam mówił, granie Hamleta było dla niego przeszywającym osobistym aktem, podobnym do odtwarzania kwestii zapisanych w dzienniku czy pamiętniku. Spektakl był dla niego wyrazem "theatrum mentis" postaci, jak również Wilsona jako aktora i twórcy.

"Ostatnia taśma Krappa" z 2009 roku z pewnością nie powstałaby bez "Hamleta: monologu" z 1995 roku. Wcześniejszy monodram rzuca światło na wybór dramatu Becketta oraz dostarcza nowych narzędzi potrzebnych do opisu tak dobitnego manifestu. Gdy w Spoleto odbywała się włoska premiera, Wilson był niemal równolatkiem Krappa. Spektakl wciąż jest grany, przeżywa z artystą kolejne lata. We Wrocławiu był prezentowany tuż po hucznych obchodach siedemdziesięciopięciolecia jego urodzin.

Wilson ukształtował niepowtarzalny, rozpoznawalny na całym świecie styl teatru. Sytuuje postaci na tle monumentalnych kolorowych płócien, poprzez tylne oświetlenie uzyskuje ich cienie lub oświetla tylko pomalowane na biało twarze. Tworzy spektakle jako "picture books", czyli wyimki obrazów, które są jego zdaniem emblematyczne dla danych tekstów.

Spektakl otwiera dwudziestominutowa burza, gromy paraliżują słuch. Wydaje się, że zaraz wszystko pęknie, rozkruszy się. Scena tonie w strugach świetlnego deszczu, który bez zmiłowania pada, uderzając o podłogę. W centrum stoi duże biurko, Krapp siedzi za nim nieruchomo, dłonie obojętnie spoczywają na stole. Za plecami podświetlona instalacja, przywodząca na myśl bibliotekę taśm z nagraniami kolejnych wydarzeń z przeszłości, bądź też wszystkich egzemplarzy wydanej własnym nakładem książki, która miała stać się opus magnum, ale przeszła bez echa. Spoczywające na krześle ciało to tylko powłoka, niemy świadek dawnych uniesień i sarkofag dla pogrzebanych nadziei.

Tym razem nie tyle jesteśmy w głowie Krappa, ale tak naprawdę on sam jest już poza nią. Jedynym połączeniem z naturą są banany, którymi niczym rewolwerem celuje w publiczność, a następnie łapczywie zjada. Stare ciało wyzute z sensualności, ciało, które przez ostatnie lata ledwie egzystowało. Wstając od stołu stara się wymachiwać kończynami, jednak ruchy zastygają w połowie, urywają się, fizyczność stała się więzieniem. Dzięki początkowej ogłuszającej burzy, która paradoksalnie wyczyściła audiosferę, widz staje się wrażliwy na każdy dźwięk. Nagle wszystko staje się ciche i słyszalne. Poprzez ten zabieg obracające się szpule z taśmami, nagrane kwestie bohatera oraz angielska fraza tekstu Becketta, czynią z przedstawienia święto dźwięczności i muzyczności. Dramaturgicznie spektakl utrzymuje na wodzy koncentrację widza od początku do końca, chłonie się każde słowo.

W "Ostatniej taśmie" również mamy "flashback" przed śmiercią bohatera. Jednak w tym wypadku nie trwa on sekundę, jak w "Hamlecie: monologu", sekunda wydłużyła się do trzydziestu lat beznadziei i depresji. Rewizja przeszłości może odbyć się tylko za pomocą odtwarzania obco brzmiących słów nagranych wiele lat wcześniej, przypomina to bardziej kontakt archeologa z odnalezioną szczątkową materią. Tożsamość bohatera dostępna jest dla jego świadomości już tylko w powidokach. Stary Krapp potrafi jedynie bezradnie wzdychać do sentymentalnych chwil i nabijać się bezlitośnie z dużą dozą złośliwości z wspomnień nasyconych młodzieńczą naiwnością. Bohater sztuki zrezygnował z miłości, ponieważ nie miał czasu na tworzenie. Poświęcił się dla niego bez reszty, był przekonany, że dzieło zmieni bieg historii literatury. Tak się nie stało, jest nikim, jego twórczość nie ma najmniejszego znaczenia, a całe życie poświęcone sztuce jest stracone. Osobista apokalipsa pozostawia Krappa na zgliszczach, na których ten momentami lekko jarmarczny bohater (niczym z komedii dell'arte czy niemych filmów ekspresjonistycznych) może zatańczyć taniec zapomnienia. Wszystko od dawna przegrane, spowite beznadziejną mgłą. Co w tej grze z życiem przeraża najbardziej, to skala osobistej klęski, gdyż bohater za żadną cenę nie chce powrotu do szczęścia.

Robert Wilson, czołowa postać awangardy teatralnej XX wieku, poddał eksperymentom wiele elementów machiny teatralnej. Od pewnego momentu zaczął stawiać tekst w centrum spektaklu, sięgnięcie po Becketta, u którego każde słowo jest równie ważne i restrykcyjnie na scenie egzekwowane, jest tego konsekwencją. Reżyser zatoczył krąg, powrócił do tradycji literackiej teatru, zarzucił wysoce eksperymentalne poszukiwania na rzecz geniuszu Becketta, który stał się dla niego podporą, pomogła mu ustawić siebie w centrum przedstawienia. Wilson pracuje obecnie nad "Końcówką" w Berliner Ensemble, co podkreśla osobisty przekaz "Ostatniej taśmy". Tak jakby słowami Becketta zaczynał żegnać się z teatrem, z życiem. A nie tylko rewidował własny teatr.

* Samuel Beckett "Ostatnia taśma Krappa", tłum. Antoni Libera, Ossolineum, Wrocław 1995, s. 196.

***

Samuel Beckett

"Ostatnia taśma Krappa"

Reżyseria i wykonanie: Robert Wilson

Premiera: 28 czerwca 2009, Change Performing Arts

Spektakl oglądany 6 listopada 2016 we Wrocławiu na Olimpiadzie Teatralnej, w Nurcie Głównym

Kinga Kurysia - studiuje wiedzę o teatrze na III roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisuje do Teatru dla Was.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji