Artykuły

Wrocław. Muzyczna mama czarodziejka

Muzyczna bajka "Nasza mama czarodziejka" w reżyserii Agnieszki Oryńskiej-Lesickiej, to spektakl skierowany do młodych widzów. Feeria barw, znakomite piosenki, a przede wszystkim piękna historia o tym, że życie może być cudne dzięki wyobraźni, rodzinnym zabawom i odrobinie czarów. Premiera już 10 grudnia na Scenie Ciśnień w Teatrze Muzycznym Capitol.

Joanna Papuzińska napisała "Naszą mamę czarodziejkę" w latach siedemdziesiątych. Aby tekst ten trafił w serca dzisiejszych widzów, tych najważniejszych bo najmniejszych, trzeba było go nieco uwspółcześnić. Podjęła się tego zadania Agnieszka Oryńska-Lisiecka, która debiutuje w roli reżysera, z myślą nie tylko o swoich dzieciach, ale także innych, chcących przeżyć magiczną podróż. A zdecydował o tym przypadek.

- Przywiozłam książki z rodzinnego domu do naszego mieszkania i układałam je na regale w pokoju córki - opowiada reżyserka. - Opowiadania Papuzińskiej wypadły mi z półki. Usiadłam i zaczęłam przeglądać. Tak się zaczęło. Sam pomysł pojawił się podczas pracy nad "Kocham Cię. Ja Ciebie też nie." Dużo rozmawiałyśmy z Ewelinką [Adamską-Porczyk - dop. redakcji], która nota bene robiła choreografię do Mamy, że chcemy razem stworzyć spektakl dla dzieci. Trochę czasu minęło zanim doszło realizacji, ale warto było czekać, by w tak zgranym i wspaniałym zespole zrobić ten spektakl - kończy Agnieszka Oryńska-Lisiecka.

Bohaterami spektaklu są Mama, Tata, Córki i Chłopak. Rzecz rozgrywa się na szarym podwórku. Scenografia w wykonaniu Anny Chadaj jest nieco smutna. Radości dodaję karuzela, zjeżdżalnia, huśtawki i gra w klasy narysowana, jak za dawnych czasów, kredą. Dookoła są domy. Przeróżne domy. I wieżowce z Wrocławia i kamienice, które scenografka obserwowała podczas swojej podróży do Bogoty. Nasz bohater Chłopiec też jest szary. Ale nie napotkana kolorowa rodzinka. Mama, Tata i Córki pokazują mu, że i on może być kolorowy, że jego szary świat może się zmienić. Wystarczy chcieć.

- W spektaklu jestem Chłopcem, który nie ma tak fajnej rodziny, jak ta, którą spotyka - mówi Mikołaj Woubishet. - On lubi sobie grać na komputerze i raczej rodzice nie poszerzają mu horyzontów. Co nie znaczy, że są źli, czy że on jest zły. Zwyczajnie nie umie pobudzić swojej kreatywności i znaleźć czegoś ciekawego, czym mógłby się zająć. Ma to szczęście, że spotyka fantastyczną rodzinę, która jest troszkę szurnięta, ale bardzo pozytywnie. Spędzają fajnie czas i potrafią się bawić na milion extra sposobów. Ciężko mu jednak sobie wyobrazić, że tak ciekawa może być rzeczywistość i wciąż mu się zdaje, że sam to sobie wymyślił. Moje dzieci przychodziły czasem na próby, zapytałem więc starszego, ośmioletniego syna, czy mu się podoba spektakl, czy może jego klasa chciałaby przyjść. Odpowiedział: wiesz tato, może być. Mogę klasę zaprosić. Czekamy więc na widzów, na dzieci, one swoimi reakcjami potwierdzą, czy "może być" - dodaje.

Przedstawienie ma trwać około pięćdziesięciu minut. Co sześć minut aktorzy będą śpiewać piosenki. A są one bardzo różnorodne. Od szanty do piosenek typu "hit z Jamesa Bonda".

- Piosenki dla dzieci trzeba pisać tak, jak dla dorosłych tylko lepiej - mówi kompozytor muzyki Artur Lesicki. - Dzieci reagują na rytm, melodię i podoba im się każda muzyka, dopóki im się nie powie, że nie powinna im się podobać. Inspiracją był najpierw sam scenariusz, a później już powstające sceny. Nie chciałem tutaj niczego upraszczać. Zrobiłem taką muzykę, jaką chciałbym, żeby słuchały moje dzieci - kończy kompozytor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji