Artykuły

Cała nadzieja w kobietach

Premiera w warszawskim Teatrze Polonia. Przemysław Wojcieszek trafia komedią "Darkroom" w sedno sporów obyczajowych i politycznych, którymi żyje dziś Polska.

To miała być adaptacja powieści Rujany Jeger, pisarki z Zagrzebia, która portretuje chorwacką "Generację Nic". Przemysław Wojcieszek nie zrealizował jednak zamówienia Krystyny Jandy, właścicielki Teatru Polonia, i na kanwie powieści napisał własną sztukę. Z oryginału zostawił tytuł i kilka pomysłów, a historię przyjaźni młodej kobiety i homoseksualisty osadził w realiach współczesnej Warszawy.

Bohaterowie tej sztuki mogliby wmieszać się w tłum, który płynie co wieczór Marszałkowską: to młoda nauczycielka (Maria Seweryn), jej mąż - grafik szukający pracy (Karol Wróblewski), ich dziadek, były pracownik Centrali Handlu Zagranicznego, wierny słuchacz Radia Maryja (Jerzy Łapiński), a także gej, który zarabia na życie, śpiewając w klubach karaoke przeboje Violetty Villas i Zdzisławy Sośnickiej (Rafał Mohr) oraz jego kochanek - architekt (Arkadiusz Janiczek). Historię ich powikłanych relacji Wojcieszek rzucił na tło moherowej kontrreformacji i ostatnich wyborów. Polski kontekst wzmacniają songi, m.in. Ewy Demarczyk, które śpiewają bohaterowie.

Wojcieszek już w głośnym "Made in Poland" i "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" pokazał łatwość budowania wyrazistych postaci reprezentujących różne warstwy polskiego społeczeństwa - nie inaczej jest w "Darkroomie". To jednak więcej niż tylko dowcipna komedia obyczajowa na aktualne tematy. To także sztuka podważająca stereotypy, które tkwią głęboko w zbiorowej świadomości, i to zarówno na temat homoseksualistów, jak i homofobów.

Stronę moralnych autorytetów reprezentuje tu dziadek Stanisław, nawrócony PRL-owski playboy, który na stare lata cynicznie przystaje do Rodziny Radia Maryja, ponieważ nie może żyć bez kobiet. Oskarżanych o obyczajową rozwiązłość gejów reprezentuje chłopak, którego głównym pragnieniem jest stały związek. Wojcieszek pokazuje, że mimo obyczajowych różnic jest coś, co łączy macho i geja - to samotność i pragnienie miłości.

Jest jeszcze inny, ważny temat w tej lekkiej komedii. To kryzys męskości. Mamy do czynienia z trzema mężczyznami, z których żaden nie ma stałej pracy: bezdomnym gejem, bezdomnym playboyem na emeryturze i trzydziestolatkiem po studiach, który całe dnie spędza na rozmowach kwalifikacyjnych i topi frustrację w alkoholu. Wszyscy trzej żyją dzięki Lence, która jako jedyna ma pracę i siłę, aby się nie poddawać. Być może politycy prawicy realizują dziś marzenie części społeczeństwa o silnych facetach, których brakuje w codziennym życiu - sugeruje Wojcieszek.

Aktorzy nie pozwalają sobie na uproszczenia i łatwizny. Łapiński broni postaci Stanisława, którego łatwo byłoby przedstawić karykaturalnie - pokazuje, że tego cynika i bigota stać na miłość. Mohr jako Łukasz bawi się stereotypem geja, ale nie przechodzi w karykaturę. Seweryn jako Lenka nie pozwala sobie na płacz, bo przypadła jej w życiu rola twardziela. Wróblewski jako jej mąż gra faceta na granicy załamania nerwowego.

I jeszcze słowo o formie teatralnej. "Darkroom" realizuje typ teatru, o którym dużo się w Polsce mówi, ale mało kto rozumie, na czym on właściwie polega, mianowicie teatr słowa. Sensy powstają tu nie w wyniku zaświecenia tego czy innego zestawu świateł, bardziej lub mniej namaszczonej recytacji, ale rodzą się z dialogów, monologów i replik. Aktorzy mają do dyspozycji tylko niezbędne rekwizyty i elementy dekoracji, reszta jest umowna.

Dzieje się tak po części dlatego, że w prywatnym teatrze, jakim jest teatr Jandy, nie ma funduszy na bogatą inscenizację. A po części dlatego, że tak pisze swoje sztuki Wojcieszek - posługuje się dramaturgicznym skrótem, często jednym zdaniem kreśli sytuację czy postać. Dziadek Stanisław siada na walizce, sprawdza zegarek, po czym podnosi wzrok do góry: "16.30 do Torunia, może być" - i jesteśmy na dworcu, chwilę przed odjazdem pociągu, i to do nieprzypadkowej stacji. Zaraz potem bohater staje przed publicznością i wita się: "Szczęść Boże!" - i nikt nie ma wątpliwości, na jakim to jesteśmy zebraniu. Wojcieszka dramatopisarza wspiera Wojcieszek reżyser - rosnącą liczbę sublokatorów w kawalerce Lenki symbolizuje wzrastająca dramatycznie liczba szczoteczek do zębów na umywalce.

Dobrze zastosowany skrót, celna metafora, dobre dialogi w połączeniu z energią aktorów dają dynamiczne przedstawienie, w którym ani jedna minuta nie zostaje zmarnowana. Paradoks polega na tym, że ten słynny teatr słowa realizowany jest na deskach prywatnego teatru, a nie w dotowanym Teatrze Polskim czy Narodowym. Ale taki jest teatr komercyjny na całym świecie - opowiada prostymi słowami historie bliskie publiczności, tłumaczy jej otaczającą rzeczywistość. Od niedawna mamy go również dzięki Wojcieszkowi i innym młodym dramaturgom w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji