Artykuły

Dania jest cmentarzem

- Dania jest więzieniem - mówi Hamlet. Reżyser tar­nowskiego przedstawienia Stanisław Świder powinien jednak tę frazę wykreślić ze swojego scenariusza. Bowiem wszystko wskazuje na to, że Dania zmieniła się u niego w jeden wielki cmentarz, na którym pochowano Szekspira.

Zresztą w tarnowskim te­atrze motyw cmentarny po­wtarza się z pewną regularno­ścią. To w końcu na cmentarzu rozgrywała się poczciwa "Ze­msta" Fredry, dlaczego więc nie umieścić na nim "Hamle­ta"? Kuriozalność scenografii Krystyny Kuziemskiej nie tyl­ko jednak polega na tym, iż na środku sceny postawiła grób Ojca Hamleta, wokół którego w miarę rozwoju akcji kazała usypać inne kopczyki, ale przede wszystkim na tym, iż boki sceny zabudowała ko­ścielnymi, półokrągłymi ława­mi, które najlepiej nadawałyby się do postawienia w okolicach konfesjonału. To one tworzą dwór królewski, zastępując trony, na których przeważnie w normalnych sytuacjach za­siadają król i królowa.

Co ma wspólnego kościół z dworem, na którym żyje rozpustny król i niewierna pamięci męża królowa, wie chyba tylko jeden Bóg. Także na wysokościach trzeba szu­kać odpowiedzi na pytania, które nasuwają się na widok tym razem reżyserskich po­mysłów, takich jak choćby ciężarna Ofelia czy wystylizo­wany na Chrystusa trup Ojca Hamleta, którego twarz ma zresztą - nie wiedzieć czemu - Klaudiusz, Aktor oraz Fortynbrans (we wszystkich tych rolach Marcin Popczyński). Twórca przedstawienia wprawdzie tłumaczy to w jed­nym z wywiadów faktem, iż Hamlet ma obsesję na punk­cie ojca, którego twarz poja­wia mu się wszędzie, ale nie zauważyłam, by grający księ­cia aktor Jan Macewicz choć raz to pokazał.

Zawsze dla interpretacji "Hamleta" było ważne, co czy­ta młody książę duński. Z dość dziwnej, parakatolickiej in­scenizacji tragedii, potęgowa­nej muzyką gregoriańskich chorałów, mogłoby wynikać, iż trzyma on w ręce "Biblię". Z drugiej jednak strony nie sądzę, że gdyby to była "Bi­blia", tak beztrosko rzuciłby nią o ziemię. Ale niekonse­kwencje to główna cecha tego przedstawienia, które, gdyby zostało pociągnięte do końca w stronę religijną, nabrałoby może jakiegoś sensu. Można by pokazać choćby panującą na dworze obłudę, hipokryzję, przykrytą maską świętoszkowatości rozgrywanej w ko­ścielnej nawie, a Ojca Hamle­ta, zjawiającego się jako Chry­stus, jako jedyną postać obnażającą prawdę. Tylko czy nie lepiej byłoby zastąpić wtedy Szekspira Molierem?

We wspomnianym już wy­wiadzie Stanisław Świder mó­wi, iż w Hamlecie szuka przede wszystkim skandalu:

- Szekspir w swojej istocie musi być skandalem; jeżeli nie to jest tylko grzeczną literą tekstu, nie mającą pod spodem nic drapieżnego - dodaje.

Przykro mi, ale mam od­mienne zdanie na temat tego genialnego dramatopisarza, któremu żaden skandal nie jest do szczęścia potrzebny. Wystarczy, że się go dokład­nie przeczyta, wystawiając to co napisał. Gdy dzieje się ina­czej, a reżyserowi wydaje się, że jest mądrzejszy od autora, to niestety grzebie się Szek­spira na teatralnym cmenta­rzysku. I to zdaje się przyda­rzyło się w Tarnowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji