Artykuły

Demontaż Teatru Polskiego przesądzony

Morawski zostaje.

Protestujący w Teatrze Polskim we Wrocławiu nie dali się przeczekać. Na najważniejszym festiwalu teatralnym w Polsce — krakowskiej Boskiej Komedii — artyści z całej Polski i jurorzy z całego świata zaklejali sobie usta w geście sprzeciwu wobec ignorowania głosu niemal całego środowiska teatralnego w Polsce. Pół roku temu po konkursie (posiedzenie komisji trwało 15 minut) dyrektorem Polskiego został Cezary Morawski b — aktor serialowy od dekad poza ambitnymi projektami teatralnymi, były wykładowca. Dyrektor pozostaje w konflikcie z częścią zespołu teatru, zarzuca mu się niekompetencję i przemocowe praktyki wobec artystów.

W środę nad kryzysową sytuacją w Teatrze Polskim we Wrocławiu debatował zarząd województwa dolnośląskiego. Nie dostrzegł powagi sytuacji — artyści postulują zmianę kierownictwa, bo teatr nie jest w stanie funkcjonować, marszałek proponuje mediacje. Za późno.

Przypomnijmy: poprzedni dyrektor, Krzysztof Mieszkowski miał niefrasobliwy stosunek do finansów, nie przygotował też następcy. Uczynił jednak z Plskiego europejskiej czołówki, która podbiła Paryż i Awinion Wycinką Krystiana Lupy według Thomasa Bernharda, umożliwiła debiut duetowi Strzępka/Demirski, i wystawienie Dziadów Mickiewicza bez skrótów przez Michała Zadarę. Władze zdają się niw dostrzegać zaprzepaszczania tego dorobku.

Marszałek robi dobrą minę do złej gry, miasto — Europejska Stolica Kultury — milczy i nie chce brać współodpowiedzialności za teatr, współprowadzące teatr Ministerstwo Kultury umywa ręce.

Władze województwa proponują, by Morawski przyjął wicedyrektora artystycznego. Artystę, krytyka czy kuratora, który zająłby się prowadzeniem zespołu i układaniem repertuaru. Taki wicedyrektor daje nazwisko, ponosi odpowiedzialność, ale nie ma prawa do podejmowania decyzji finansowych i pozostaje zależny od szefa. Wymaga to zaufania i wspólnej wizji.

A jakie można mieć zaufanie do dyrektora, który podczas trwania sporu zbiorowego zwalnia swoich przeciwników w tym sporze — wybitnych artystów za krytykujące kierunek zmian w teatrze wpisy na Facebooku. Który zdejmuje z programu spektakle (Tęczowa Trybuna 2012 Strzępki i Demirskiego czy Poczekalnia Lupy), choć sam nie wprowadził jeszcze nic do programu? Trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek poważny podjął teraz współpracę z Morawskim.

Za Morawskiego Polski nie zrealizował żadnej premiery. Nawet pierwszy powojenny dyrektor Teofil Trzciński był w takim czasie po pięciu premierach, Jacek Weksler — po 4, Bogdan Tosza — po 3, Krzysztof Mieszkowski — po 3.

Konkursowy program Morawskiego był słaby. Zawierał wyssane z palca pomysły na finansowanie, rzucone na chybił trafił nazwiska artystów, wreszcie — propozycje powiązania repertuaru z kalendarzem rocznic od chrztu Polski po lot na Księżyc. Dyrektor nie wywiązuje się nawet z mizernych obietnic, co zgodnie z prawem może stanowić podstawę do jego odwołania.

Pół roku temu można było zakładać, że zarząd województwa popełnił błąd, ulegając forsującym Morawskiego lobbystom z PSL z przewodniczącym Tadeuszem Samborskim na czele, a ministerstwo przyklepało decyzję bezrefleksyjnie, z niechęci do Mieszkowskiego, posła Nowoczesnej. Moż władze nie do końca wiedziały, co robią.

Dzisiejszej decyzji dolnośląskich samorządowców nie da się odczytać nawet tak życzliwie. To otwarta zgoda na dokończenie demontażu jednego z najlepszych teatrów w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji