Artykuły

Pytaj, błądź, szukaj...

"A niech to czykolada!" Pawła Beręsewicza w reż. Ewy Piotrowskiej w Teatrze Baj w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

"A niech to czykolada!" Ewy Piotrowskiej na podstawie książki Pawła Beręsewicza to spektakl będący jedną wielką tajemnicą, zarówno dla dzieci, jak i dla ich rodziców; to przedstawienie o magii, jej różnych odcieniach i wymiarach. Eksplorowanie tych sekretnych rejonów na scenie odbywa się w bardzo atrakcyjnej wizualnie formie plastycznej i w świetnym wykonaniu aktorskim - zarówno w warstwie animacyjnej, jak i wokalno-tanecznej.

Tajemnicza jest już sama kraina, do której trafiamy za sprawą Olego i jego rodziców. Zyliria to biedne miasto, którego życie zdeterminowane jest pojawianiem się i znikaniem w niebie zagadkowej Ręki. Spadająca z regularnością Wielka Dłoń w kraciastej rękawiczce nie zjawia się bez powodu - raz może coś zostawić, innym razem coś zabrać. Na scenie zobaczymy chęć uczynienia z jej pojawiania się w mieście wydarzenia mogącego przyciągnąć żądnych tego typu wrażeń turystów. Pragnienie bycia bogatym zdaje się nie mieć tu swych granic. Przy okazji będziemy musieli zmierzyć się z intrygującą opowieścią, w której wiele będzie się mówiło o Dundolfie, którego nigdy nie ujrzymy, a także z historią Bombaliniego, która stanie się osnową drugiej części widowiska, wypełnionej popisami iluzjonistycznymi słynnego prestidigitatora. Jego losy w więziennej celi spisywać będzie Zbieraczka Historii, która w pierwszym akcie wciela się w postać Burmistrza. Malwina Czekaj znakomicie poradziła sobie z obiema postaciami. Inni aktorzy mieli jeszcze trudniej, bo czasami w jednej sekundzie musieli wchodzić w skórę kolejnych bohaterów. Na przykład Marta Gryko-Sokołowska, która oprócz Mamy Olego zagrała Dlat, Nauczycielkę, Królową Elżbietę i Więźnia. Czy też Andrzej Bocian - nie tylko Tata Olego, ale i Taciejan, Wróż Jurek, Pan Paździoch i Więzień. Nie bez kozery wymieniam nazwy protagonistów, bo są wśród nich jeszcze tak zaskakujące postaci jak Ekspert z Instytutu Badań nad Rzeczą (Robert Płuszka) czy Facet z Wykrywaczem Metalu (Marek Zimakiewicz).

I mogłoby to wszystko w swej niejednoznaczności i dziwności być tworem niełatwym do strawienia, gdyby Ewa Piotrowska nie ubrała tej swoistej przypowieści na temat istnienia dobra i zła w pysznie zaaranżowany teatr, w którym jak w kalejdoskopie zmieniają się kolory, barwy, sensy, treści i tematy. Trzeba by w tym miejscu wymienić wszystkich zaangażowanych w to przedsięwzięcie realizatorów, bo bez nich dzieci nie miałyby takiej frajdy ze śledzenia intrygującej fabuły, wciąż mnożącej pytania, a nie dającej żadnych konkretnych rozwiązań narracyjno-poznawczych.

Największe brawa należą się autorce scenografii, Katarzynie Proniewskiej-Mazurek, która potrafiła przy pomocy drobnych elementów powoływać do życia coraz to nowe sceniczne światy, w które potrafili się z werwą komponować wszyscy aktorzy, i to zarówno w planie żywym, jak i lalkowym. Gdy dodamy do tego jeszcze magiczną jak cały spektakl reżyserię świateł Michała Poznańskiego i nienachalne projekcje multimedialne Ireneusza Maciejewskiego, otrzymamy widowisko będące precyzyjnie zakomponowaną opowieścią, która stoi na granicy prawdy i zmyślenia, jednoznaczności i niejasności, wiary i niewiary, logiki i intuicji, doświadczenia i naiwności. Wydawać by się mogło, że ta niezliczona ilość antynomii, a proszę mi wierzyć, można ich znaleźć jeszcze więcej, w teatrze zaowocuje bełkotliwym potokiem słów i działań, które w żaden sposób nie zechcą się złożyć w całość, nad którą będziemy mogli zapanować. Okazuje się, że może być inaczej. I w warszawskim Baju wiedzą jak to zrobić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji