Artykuły

Wrocław. Co dalej z Teatrem Polskim? Referendum, podpisy i komisja

W Teatrze Polskim konflikt coraz większy. Jeden związek przedstawia kandydata na dyrektora artystycznego. Drugi z listą zatrudnionych w ręce sonduje poparcie dla Morawskiego. A marszałek proponuje kolejną komisję.

Na wczorajszym zarządzie województwa znów stanęła sprawa Teatru Polskiego. O 9 rano w urzędzie pojawiło się kilkunastu aktorów tej sceny, wśród nich Tomasz Lulek, Halina Rasiakówna, Katarzyna Strączek, Adam Szczyszczaj, Wojciech Ziemiański i Andrzej Wilk. Na ustawionej w holu urzędu choince powiesili kartki z nazwiskami tych aktorów, którzy popierają protest zespołu, a nie mogli w urzędzie się pojawić.

Artyści ponowili wniosek o odwołanie dyrektora Morawskiego. - To jedyne rozwiązanie w tej sytuacji - oświadcza aktor Tomasz Lulek, członek związku Inicjatywa Pracownicza. I przyznaje, że na razie efektu apeli aktorów nie ma. - Odnieśliśmy wrażenie, że marszałek chce wykorzystać wszystkie szanse na polubowne rozwiązanie konfliktu, zanim podejmie taką decyzję - dodał.

Zespół przedstawił też swojego kandydata na stanowisko dyrektora artystycznego - to teatrolog Piotr Rudzki, od lat kierownik literacki wrocławskiej sceny, niedawno, razem z dwunastką innych pracowników zwolniony przez Cezarego Morawskiego.

- Jeśli zostanę dyrektorem artystycznym, cały mój wysiłek skupię na odbudowie zespołu, z którego za chwilę pozostanie ruina - zaznacza Rudzki. - Dlatego tak ważne jest, żeby decyzję podjąć jak najszybciej, żeby było jeszcze co ratować.

Teatr Polski we Wrocławiu za Morawskiego. Wszystkie informacje

Nowy pomysł - komisja

Dolnośląski marszałek Cezary Przybylski tym razem próbuje zażegnać spór w teatrze propozycją powołania specjalnej komisji, która zajmie się wyborem dyrektora artystycznego. Mieliby w niej zasiąść przedstawiciel Ministerstwa Kultury; Maciej Sznel, sekretarz Urzędu Marszałkowskiego; delegaci dwóch związków zawodowych działających w teatrze oraz sam Morawski. Inicjatywa Pracownicza domaga się, żeby ten skład rozszerzyć o przedstawiciela zespołu artystycznego, a także ekspertów ze Związku Artystów Scen Polskich i Instytutu Teatralnego.

Komisja miałaby nie głosować, ale znaleźć taką kandydaturę, która byłaby akceptowalna dla wszystkich stron sporu.

Wcześniejsze próby wypracowania kompromisu zawiodły. Bo Morawski po spotkaniu z marszałkiem w ubiegłym tygodniu najpierw obiecał m.in., że cofnie decyzję o zwolnieniach pracowników Polskiego, a potem, podczas konferencji prasowej, się z tego wycofał. Twierdził wręcz, że pracownicy go prowokowali i zostali zwolnieni niejako na własne życzenie.

Jerzy Michalak, członek zarządu województwa, tłumaczy: - Marszałek chciałby wyczerpać cały tryb rozwiązania tego sporu. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że sytuacja jest trudna - dyrektor obiecał nam pewne kroki, potem zademonstrował daleko idący dystans do tych rozwiązań. Dziś sprawa jest jasna: jeśli będzie zdolny do wypracowania kompromisu, pozostanie na stanowisku, jeśli nie, to będzie musiał odejść. Posiedzenie komisji to taka ostatnia próba.

Komisja miałaby się spotkać na początku przyszłego tygodnia.

Referendum z listą w ręce

Tymczasem pod wnioskiem zespołu o odwołanie Morawskiego pojawiło się 57 podpisów - na wcześniej złożonej liście nazwisk było ponad 60, jednak nie wszyscy byli pod nim odręcznie podpisani. Nie bez powodu - odkąd Morawski zdecydował się zwolnić dwanaście osób, w teatrze zapanowała atmosfera strachu. Ponieważ jednak marszałek podawał w wątpliwość poparcie niektórych członków zespołu, procedurę powtórzono, tym razem z odręcznymi podpisami. - Nie wszystkich udało nam się złapać w okresie świątecznym, kilka osób wyjechało z Wrocławia - zaznaczył Lulek.

W tym samym czasie działająca w Polskim "S", kierowana przez Leszka Nowaka, szefa jednej z działających w teatrze pracowni, przeprowadziła referendum. Dwóch jej członków chodziło po budynku teatru z listą pracowników i każdemu zadawała to samo pytanie: "Czy jesteś za tym, żeby Cezary Morawski był dyrektorem Teatru Polskiego?".

- My nie bierzemy w tym udziału - oświadcza Lulek i dodaje, że zastosowana procedura pod nadzorem ludzi dyrektora nosi znamiona wywierania presji na tych pracownikach wrocławskiej sceny, którym zwyczajnie zależy na zachowaniu zatrudnienia.

Nowak broni pomysłu: - Informowaliśmy o zamiarze przeprowadzenia referendum Inicjatywę Pracowniczą, chcieliśmy ją też zaprosić do komisji. Zależy nam bardzo na transparentności tego rozwiązania i na tym, żeby w głosowaniu wzięło udział jak najwięcej osób, dlatego przedłużamy procedurę do jutra. Jutro też powinniśmy poznać wyniki - żeby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział połowa 160-osobowej załogi teatru.

Gra na zwłokę

Wczoraj artyści wychodzili z urzędu rozczarowani. - To, co zdecydował marszałek, to gra na zwłokę - mówi jedna z aktorek. - Dla nas każdy dzień nierozwiązanego konfliktu to dramat, który skutkuje odejściami kolejnych aktorów. Niedługo nie będzie czego zbierać. Rozumiem, że marszałek chce wykorzystać wszystkie możliwości, żeby nie wchodzić w konflikt z ministerstwem. Powiedział zresztą, że nie wyklucza odwołania dyrektora, ale mam wrażenie, że takie gesty jak powoływanie komisji, są spóźnione o dwa-trzy miesiące. Gdyby je podjęto odpowiednio wcześniej, zamiast tak stać w rozkroku, bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, jeśli chodzi o zespół, który rozpada się w oczach. Opieszałość urzędu działa tylko na korzyść Morawskiego, nie teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji