Artykuły

Targ o pannę

W okupowanej Warszawie znalazł Edmund Wierciński w antykwariacie (pełne ich wtedy u nas było) - egzemplarz "Ko­medii" Apolla Nałęcz-Korzeniowskiego. Autor został przypomniany przez Żeromskiego w ankiecie dla pism francuskich, był jednak ignorowany przez hi­storyków literatury. Można po­jąć wzruszanie znakomitego re­żysera i Redutowca. Po pierw­sze - Apollo był ojcem Conra­da, którego w okresie okupacji czytała niemała część polskiej inteligencji. Po wtóre - w te­kście można się było domyślić aluzji starannie ukrytych przed carską cenzurą. W 1932 wystawiła tę sztukę we Wrocławiu Maria Wierciń­ska. Zainteresowano się śmiałą treścią, wybaczono naiwność, niekonsekwencje, przerosty pa­tosu i deklamacji. Wystawiony później przez Hanuszkiewicza inny utwór Apolla, "Dla miłego grosza", jest dojrzalszy. Warto powrócić do tej sztuki, a może i do przekładu "Chattertona" Vigny'ego, który zachwycił Że­romskiego.

Jest zasługą Ludwika René, że wznowił w Sali Prób Teatru Dramatycznego "Komedię". Nie mam za złe, że ją nieco przerobił. Patriotyczno-rewolucyjny sens utworu wyraził w prolo­gu, zaczerpniętym z liryki Apolla. Żar miłosny, godny "Dla mdłego grosza", ujął w krótkiej scenie, mówionej klęcząco przez Henryką i Lidię. Trzy akty "Komedii" ograniczono do dwóch, dokonano skrótów. Na pierw­szy plan wysuwa się komedia grana przez Prezesa i Basię, którzy swym podłościom nada­ją pozory szlachetności i serde­czności. Komedia faryzejska! Targ o 17-letnią dziewczynę, sierotę kojarzy się z "Dożywo­ciem". W nieco banalnym rozwiąza­niu przestrzennym Teresy Po­nińskiej (krzesło umieszczone na proscenium utrudnia widocz­ność, reszta złożona z "parawa-ników"), na szczęście w pięknych (szczególnie, gdy chodzi o panie) kostiumach Ireny Burkę dobrze grają aktorzy. Trudna rola pazernego na pieniądze Prezesa została przez Zygmunta Kęstowicza tak ujęta, że zrę­czność przeważa w jego postępowania i mowie. Jest tu i spo­ro gry "podwójnej", na użytek zarówno partnerów, jak i wi­dzów. Wybaczamy nawet popi­sy gimnastyczna na wstępie (co było może pomysłem reżyserskim?) i niepotrzebną brutalność wobec służącego. Wojciech Duryasz jest mar­szałkiem Dudkiewiczem wol­nym od schematu i szarży, peł­nym dystynkcji i opanowania. Ewa Decówna inteligentnie do­zuje zemstą miłosną na Henry­ku i brak skrupułów wobec ku­zynki. Od dawna ale widzia­łem Decówny w tak dobrej formie. Zadania "bohaterów pozyty­wnych" są jaszcze bardziej zło­żona. Tomasz Stockinger, ob­darzony świetnym głosem i bezbłędną dykcją, był najbar­dziej interesujący w prologu i pierwszym akcie. Ewolucję du­chową Lidii, jej wstrząsające przeobrażenie w okresie pół go­dziny rozczarowań, zaprezento­wała Małgorzata Jóźwiakówna. Sławomir Orzechowski z pew­nym wysiłkiem, ale i sukcesem, zagrał wybuch demaskatorski.

Wskrzeszenie "Komedii" bę­dzie może zachętą do poszuki­wań repertuarowych. Wiele no­wych sztuk polskich na próż­no czeka na premiery. A z daw­nych? Choćby niezmiernie ak­tualne, słusznie lansowane przez Rudolfa Gołębiowskiego, "Jaseł­ka galicyjskie" Szujskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji