Artykuły

Lekarz i jego ferajna.

"Zwierzęta Doktora Dolittle" wg Hugha Loftinga w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze im Andersena w Lublinie. Pisze Kacper Sulowski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Pierwsza w nowym roku premiera w Teatrze im. H. Ch. Andersena to spotkanie z sympatycznym Dr. Dolittle i jego latającymi, pełzającymi i skaczącymi przyjaciółmi. Spotkanie warte uwagi, choć niepozbawione wad.

Dr Jan Dolittle to znany, lubiany i szanowany lekarz. Kolejki do jego gabinetu sięgają kilku przecznic, a jego przejście ulicami miasta nigdy nie pozostaje niezauważone. Podczas praktyki, oprócz ludzi, na swojej drodze spotyka też zwierzęta.

Wokal i śpiew na plus. Ale choreografia...

Doktor przyjaźni się m.in. z bojaźliwą i łakomą świnką, zawadiackim psiakiem i żywiołową kaczką. Z czasem odkrywa, że równie dobrze jak po ludzku, potrafi mówić po gęsiemu, kociemu i małpiemu. Pewnego dnia doktor dowiaduje się, że w Afryce panuje epidemia małp, którą może powstrzymać jedynie on sam. Razem z całą czworonożną ferajną wyrusza w podróż przez morze prosto na Czarny Ląd. Podczas eskapady walka z epidemią będzie ich najmniejszym problemem.

Jerzego Jana Połońskiego, który wyreżyserował "Zwierzęta Doktora Dolittle", możemy pamiętać choćby z realizacji "Muminków", "Czerwonego Kapturka" i "Przygód Pszczółki Mai". Tym razem reżyser osadził historię sympatycznego lekarza i jego zwierzęcej ferajny wyłącznie w planie aktorskim, choć praca z niektórymi z ekstrawaganckich kostiumów może przypominać grę z lalkami i rekwizytami. Spektakl przybiera formę przyjemnego musicalu, w której Połoński czuje się najlepiej. W "Andersenie" może sobie na to pozwolić, bo wokal i partie śpiewane to jedne z ważniejszych atutów obsady teatru. Tak jak w poprzednich propozycjach "Andersena" nieco gorzej jest z wykonywaniem precyzyjnych choreografii. A w przypadku takiej formy przedstawienia wszystkie błędy widać jak przez lupę.

Bohaterowie z krwi i kości

Połoński, w miarę możliwości, otwiera przestrzeń i akcję z podwyższonej na tę okazję sceny często przenosi na widownię. Reżyser, a za nim aktorzy pewnie poszliby krok dalej, ale możliwości przestrzenne sali nie dają ku temu wielkich możliwości. Ciekawiej dzieje się jednak na scenie. Reżysera docenić należy też za ciekawe pomysły inscenizacyjne i wykorzystanie prostej, acz wielofunkcyjnej scenografii. Przykładem niech tu będzie świetna, dynamiczna scena ataku piratów na statek. Tempo spektaklu zwalniają natomiast czasem zbyt długie i mozolnie wykonywane piosenki, jak choćby pieśń Księcia Bumpo. Aktorom "Andersena" udało się stworzyć kilka ciekawych postaci z krwi i kości, a najbardziej charakterystyczne z nich to: Król Jogiilinek (Bartosz Siwek), świnka Geb Geb (Wioletta Tomica) i roniący krokodyle łzy Krokodyl (Bogusław Byrski). Ze względu na dynamikę akcji, świetne kostiumy i pomysły inscenizacyjne spektakl ogląda się bardzo dobrze. Szkoda tylko, że pod fabularną warstwą przygód sympatycznego doktora i jego ferajny kryje się trochę zbyt dosłowny przekaz z moralizatorskim zacięciem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji