Artykuły

Operowa uczta w styczniu z Kwietniem

"Oniegin" wg "Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Miałem szczęście, że "Oniegin" Czajkowskiego w reż. Mariusza Trelińskiego mógł się ponownie pojawić w repertuarze TW-ON i to w dodatku za sprawą Mariusza Kwietnia, który znalazł czas, by wystąpić w kilku spektaklach w Warszawie. Premiera opery miała miejsce w 2002 roku. I wówczas, ani podczas kolejnych wznowień, nie udało mi się tej realizacji zobaczyć. Tym większa jest we mnie radość, że wreszcie mogłem tę wspaniałą inscenizację ujrzeć, tym bardziej, że z udziałem wielkiego śpiewaka, który swych głosem zaczarował warszawską publiczność.

Treliński z Borisem F. Kudlicką wykreowali na narodowej scenie urzekające pięknem wizje plastyczne, pełne niepokojącej tajemnicy i prawdziwej teatralnej magii. Jest w tym wszystkim czystość i jasność, pozbawiona pretensjonalności, która niekiedy pojawia się w inscenizacjach tego znakomitego duetu. Tym razem wszystko zdaje się być podporządkowane spójnej idei estetycznej, w której momentami można odnaleźć ślady z najwybitniejszych dokonań teatralnych Roberta Wilsona. A w środku wydarzeń oglądamy rozczarowanego rzeczywistością i ludzkim światem Oniegina w bardzo sugestywnej interpretacji wokalno-aktorskiej Mariusz Kwietnia. Historia jego podróży przez życie w poszukiwaniu spełnienia staje się tutaj swego rodzaju przypowieścią o raju utraconym, w którym przewodnikiem jest dopisana do libretta niema postać będąca symbolem minionego porządku świata i czasu, który odszedł do lamusa historii ludzkich uczuć i namiętności.

W "Onieginie" udało się Trelińskiemu idealnie zharmonizować w spójną całość wszystko to, co dzieje się w muzyce, narracji i w wypełnionym symboliką obrazie. Jest w tym artystycznym działaniu szlachetność, która urzeka swą prostotą, choć komponowaną scenicznie nie bez rozmachu. Szczególnie silne wrażenie robią wielkie plany scenograficzne, w których wspaniale wygrywana jest symbolika bieli, czerwieni, czerni, rajskiej jabłoni i jej owoców, połączona z krajobrazem pojawiających się w tle białych pni brzóz. Tak wysmakowana strona wizualna zostaje w spektaklu sprzęgnięta ze znakomitymi głosami solistów. A ponieważ na temat spektaklu zdążono już wciągu piętnastu lat napisać wiele komentarzy krytycznych jak i pochlebstw, skupię się na wykonawcach, którzy zasługują na największe pochwały, do tego bardzo dobrze odnaleźli się w reżysersko-przestrzennej koncepcji warszawskiego widowiska.

Już od pierwszych dźwięków zwraca uwagę pojawiający się na scenie niczym spiritus movens Tomasz Wygoda w roli O***, na premierze grał te postać Jan Peszek. Wygoda jako, że jest tancerzem znakomicie osadza w ciele tematy, których jest nośnikiem. Skupiony, mocno skoncentrowany na działaniach w podążaniu za bohaterami dramatu jest równie ujmujący, co groźny. Dobra rola i namawiam, by ten utalentowany artysta przy takowych pozostał, bo jako aktor sprawdza się z dużo mniejszym powodzeniem.

Zanim pojawi się na scenie Mariusz Kwiecień, który zaimponuje nienaganną techniką, sceniczną swobodą i wiarygodnością postaci, usłyszymy rozterki Tatiany w interpretacji Olgi Busuioc, która dysponuje bardzo mocnym i pięknym sopranem, ale momentami prowadzonym zbyt siłowo, co dało się zauważyć szczególnie w ostatnim akcie dramatu. Nie mniej to na pewno utalentowana śpiewaczka, która ma ogromny potencjał do tego, by wzruszać widza swym czarującym śpiewem. Już dzisiaj dysponuje pełną świadomością swojego wokalnego aparatu, do tego z czułością i umiejętnością potrafi utożsamiać się z emocjami kreowanej postaci.

Pojawienie się Leńskiego z Onieginem to pokaz w przypadku pierwszego - Dovlet Nurgeldiyev - bardzo dobrych umiejętności wokalnych, to naprawdę piękny, typowo słowiański w barwie głos tenorowy. Pochodzący z Turkmenistanu śpiewak zaimponował sporą wrażliwością i nie popadł w egzaltację podczas miłosnych wyznań czy też w łatwą histerię w scenach zazdrości czy pojedynku. Poza tym nie miał żadnych kłopotów z górą, jak też najmniejszych - podobnie jak Oniegin - wahnięć intonacyjnych. Kwiecień natomiast jest wymarzonym bohaterem Czajkowskiego - ma w sobie dużą dozę inteligencji i elegancji, które potrafi doskonale wykorzystać w pokazaniu zarówno arogancji, bezduszności i emocjonalnej oschłości Oniegina w akcie pierwszym, jak i uczuciowej erupcji w scenie finałowej. Do tego solista ma doskonałą prezencję i potrafi być na scenie naprawdę ekscytujący, bez używania mocno przerysowanych teatralnie gestów. Jego ciemna, bardzo męska barwa głosu brzmi w tej partii zjawiskowo, poza tym artysta śpiewa z ogromną lekkością, tak jakby cały poruszał się w średnicy swego głosu.

Opera Narodowa zaserwowała swoim widzom prawdziwą teatralną ucztę, do tego z Czajkowskim, który wciąż kołysze i porusza nasze serca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji