Skrzypek na dachu
"Oczywiście, to żaden wstyd być biednym, ale żeby to był zaszczyt, to także nie powiem". "To prawda, że my jesteśmy narodem wybranym. Ale raz na jakiś czas czy ty byś nie mógł wybrać sobie kogoś innego?"
(Z rozmów z Bogiem Tewiego - Mleczarza)
Jak wydobyć ze swych skrzypiec piękny i rzewny ton, stojąc, niby Chagallowski skrzypek, w stanie chwiejnej równowagi, na dachu? Tego karkołomnego zadania dokonał Teatr Muzyczny w Łodzi, podejmując się realizacji jednego z najsłynniejszych musicali świata. Mimo niezwykłych trudności technicznych i obsadowych, ambitne zamierzenie uwieńczone zostało sukcesem. Spektakl będący wspólnym dziełem dyrektora teatru, Rajmunda Ambroziaka (kierownictwo muzyczne), Marii Fołtyn (reżyseria), Mariana Stańczaka (scenografia) oraz Krystyny Gruszkówny (choreografia) stał się godną prapremierą "Skrzypka" na scenach polskich.
Antoni Marianowicz pisze w zamieszczonym w programie "Słowie od tłumacza": "Chyba na całym świecie trudno dziś znaleźć kogoś, kto nie dostrzegłby w odległych problemach skromnego żydowskiego mleczarza, jego rodziny i sąsiadów, jakiejś analogii do własnych problemów, kto nie dojrzałby w jego naiwnym heroizmie jakiejś zachęty..." Zaś Maria Fołtyn dodaje w uwagach "Od reżysera", "dzieło trzech amerykańskich autorów oraz piękno polskiego tłumaczenia autorstwa Antoniego Marianowicza - fascynuje, wzrusza i działa pokrzepiająco w naszych trudnych czasach". To fakt, że w musicalu Bocka, Steina i Harnicka zawarta jest obok uniwersalnie humanistycznego przesłania ogromna dawka optymizmu i ona to sprawia, że publiczność przyjmuje spektakl tak niezwykle gorąco i że opuszcza gmach na Północnej w doskonałym nastroju.
Tewiego gra Bernard Ładysz. Gdyby dorobek artystyczny znakomitego basa ograniczał się do tej jednej roli, wystarczyłoby to, ażeby zaznaczyć swą obecność w historii naszego teatru. Ładysz stwarza kreację, której nie powstydziłaby się żadna światowa scena: jest głęboko ludzki i wzruszający, a zarazem tak zabawny, że raz po raz zbiera oklaski przy otwartej kurtynie. O stronie wokalnej już nawet nie wspominamy, zwłaszcza o majstersztyku Ładysza - słynnym przeboju "Gdybym był bogaczem".
Autorzy Teatru Muzycznego, zżyci na co dzień z repertuarem operetkowym, zadziwiają dojrzałością aktorską w nowym dla siebie emploi. Bardzo dobra jest Grażyna Krajewska jako Gołda, a jej duet z Ładyszem ("Czy mnie kochasz?") należy do najpiękniejszych fragmentów spektaklu. Ponadto wyróżniają się: Zbigniew Bobowski jako Lejzor i Jerzy Czapliński jako Motel. Solo skrzypcowe gra pięknie Tomasz Bartosiak.
Zastrzeżenia budzą stroje aktorów, lśniące i świeże jak spod igły. Nie żeby nam tęskno było za szmatami, tego mieliśmy w naszym teatrze aż za wiele. Ale może by potraktować te sprawy nieco bardziej realistycznie, a mniej cepeliowsko?