Musical w Teatrze Muzycznym
Za tydzień premiera. Tym razem Teatr Muzyczny zaprezentuje musical J. Bocka z librettem na motywach opowiadań Sz. Alejchema i J. Steina "Skrzypek na dachu". Od prapremiery na Broadwayu minęło prawie 20 lat. Wiadomo, że długo trwały starania o uzyskanie praw inscenizatorskich, że zabiegała o nie niejedna scena. "Przetarg" wygrał Teatr Muzyczny.
Kiedy jeszcze nie byłem tu dyrektorem - mówi RAJMUND AMBROZIAK, szef tej sceny - w szkole muzycznej miałem studentkę, Amerykankę polskiego pochodzenia. Ona przywiozła mi płyty ze "Skrzypkiem". Muzyka zachwyciła mnie. Poza sławnym szlagierem "Gdybym był bogaty", są tam... niemal wyłącznie szlagiery. W sensie muzycznym ten utwór nie ma słabych punktów a są w nim i elementy folkloru żydowskiego i rosyjskiego i piosenki w typowo amerykańskim musicalowym stylu. Przedstawiając więc swoje koncepcje repertuarowe przed objęciem dyrekcji Teatru Muzycznego umieściłem w planach także "Skrzypka". A że pozycją tą interesował się również Antoni Marianowicz więc powstały polskie teksty piosenek. Za tydzień zobaczymy efekt pracy zespołu.
- Na co pan liczył, czyniąc tyle starań o tę pozycję?
Oczywiście na pokajanie słynnego, świetnego musicalu, który przez 9 lat był szlagierem na Broadwayu. Libretto ma wysokie walory humanitarne a przy tym ciekawe teksty o życiu, miłości i dużo komizmu. Wychodzę z założenia, że to się będzie podobało. Akcja toczy się w 1905 roku w Rosji, w środowisku żydowskim.
- Ta sztuka stawia niezwykle wysokie wymagania wokalne i aktorskie. Czy nie obawiał się pan o możliwość realizacji tych zadań?
Nie. Wierzyłem w zespół. Przy tym uważam, że dotychczasowa polityka repertuarowa pozwoliła artystom przygotować się do tego musicalu. Zagraliśmy przecież wiele klasycznych operetek. Trudność tkwiąca w "Skrzypku" byłaby chyba znacznie większa dla artystów operowych. U nas wykonawca ma często do czynienia z przekazem sporej ilości tekstu mówionego, z monologiem, dialogiem, a również z bogatym ruchem scenicznym. Największą "zaprawą" była jak sądzę, poprzednia premiera, "Księżycowy poemat".
- "Skrzypek" wymaga ogromnej obsady...
Toteż grają wszyscy. Wszystkie zespoły artystyczne, także dzieci artystów, również rekwizytorzy, brygady techniczne. Nie obsadzona jest tylko administracja księgowość i kierowca. Ale jeszcze kto wie ..
- Jest to więc wielki zbiorowy wysiłek i na pewno niełatwa praca. Czyżby to było przyczyną przesunięcia daty premiery?
Zdecydował brak materiałów nutowych. Praktycznie komplet mamy dopiero od tygodnia.
- Wróćmy do obsady. Bywalcy Teatru Muzycznego z zainteresowaniem przyjęli zapowiadany występ Bernarda Ładysza. To, o ile pamiętam, pierwszy taki gościnny udział popularnego artysty w premierze tego teatru. Co o tym zdecydowało?
Aktorstwo i głos. B. Ładysz przyjął rolę Tewiego-Mleczarza z ochotą. Powtarza wręcz, że jest to rola na którą czekał. O efektach jego aktorskich i wokalnych działań widzowie przekonają się sami.
- Tak oto po komedii muzycznej, lirykalu, mamy musical. A co z klasyczną operetką?
Jesteśmy teatrem muzycznym, powinniśmy więc starać się prezentować pozycje rożnego rodzaju. Podkreślam - nie jesteśmy państwowa operetką, więc na farsę i na komedię muzyczną musi tu być miejsce. Ale następna premiera, to właśnie operetka. Będzie nią "Hrabina Marica". A gdy znów uda się zdobyć ciekawy musical, chętnie go przygotujemy.
Na scenie zaczęła się kolejna próba. Korzystając z chwili przerwy, jako że Rajmund Ambroziak, sprawujący kierownictwo muzyczne nad inscenizacja, rozpoczął właśnie prace z orkiestrą reżysera i współinscenizatora tego musicalu - Marię Fołtyn, pytam o jej pracę.
- Od kilku lat sprawa realizacji "Skrzypka" przewijała się w rozmowach o pani planach artystycznych. Teraz marzenia się spełniły...
- i jak to z marzeniami bywa, nie zawsze przystają do rzeczywistości. Za to są od niej zawsze piękniejsze. Przyznaję, że trochę inaczej wyobrażałam sobie tę realizację. Przede wszystkim artystom tego teatru niełatwo było przedzierzgnąć się, w odtwórców dramaturgicznych ról, a to przecież inscenizacja w znacznym stopniu dramatyczna. Cieszę się, że główną rolę zagra Bernard Ładysz. Tylko on jeden w Polsce jest w moim wyobrażeniu, tym który artystycznie, wiekowo i głosowo jest w stanie jej podołać. Ale, jak zawsze, wszystko, co staraliśmy się zrealizować, okaże się w chwili, gdy kurtyna pójdzie w górę.