Artykuły

Druga strona rzeczy

Wystawienie, we wrześniu 1964 roku, "Skrzypka na dachu" - szóstego z kolei, jeśli się nie mylę, mu­sicalu Jerry'ego Bocka - przyniosło jego twórcom sukces, jakiego ówczesny Broadway dawno nie wi­dział. Spektakle szły przez 3242 wieczory pod rząd. W cią­gu paru pierwszych lat po premierze obejrzano "Skrzypka" w 32 krajach, tłumaczono na 16 języków. Polska publiczność musiała jednak nań czekać lat blisko dwadzieścia - do 5 maja 1983 roku, kiedy to musical zaprezentowano na scenie łódzkiego Teatru Muzycznego.

Nieco krócej, bo tylko lat szesnaście, czekaliśmy na zrea­lizowany w 1971 roku - według musicalu i pod tym samym tytułem - film Normana Jewisona. Pokazany w naszej telewizji parę tygodni temu musiał zostać powtórzony w minioną niedzielę. Na życzenie telewidzów. Przede wszystkim tych, którzy przegapili jego pierwszą emisję, ale pew­nie i tych, którzy mieli ochotę po raz wtóry zobaczyć od­twarzającego główną rolę Topola oraz posłuchać gry Isaaka Sterna.

Nie znam broadway'owskiej wersji "Skrzypka na dachu'', łódzka - z interesującym aktorsko Bernardem Ładyszem - bardzo mi się podobała, znakomitość filmu potwierdzają zdobyte przezeń Oscary. Bodaj trzy. Ale nawet, gdyby było ich siedem - to jeszcze nie tłumaczyłoby tak oszałamiajacego sukcesu. Jakaż więc jest jego przyczyna? Co nas tak w "Skrzypku" zachwyca?

Tewjego - mleczarza wymyślił Szolem Rabinowicz (1859- 1916), który pod artystycznym pseudonimem Szolem Alejchem wszedł do literatury, jako jeden z największych mi­strzów - obok Gogola, Dickensa. Daudeta i Twaine'a stylu, nazwanego przez Hegla "sztuką śmiechu przez łzy".

Przy okazji warto wspomnieć to, o czym w przedmowie do polskiego wydania "Dziejów Tewji mleczarza" (Wro­cław 1960 r.) pisze Bernard Mark: "Pragnąc złożyć hołd pamięci tego wielkiego pisarza, który wyróżniał się swą mądrą - jak się wyraził Gorki - miłością do ludu, Rada Światowa Ruchu Pokoju proklamowała w 1959 rok Szolem - Alejchema, inicjując w wielu krajach obchody poświęco­ne jego twórczości i pogłębiając w ten sposób zbliżenie między kulturami różnych narodów".

Był to gest szlachetny, ale też przecież nie przesądzający o sukcesie. Więc mistrzostwo "sztuki śmiechu przez łzy"? Po części - tak. Któż, jeśli nie Tewje mógłby się zdobyć (w opowiadaniu z roku 1904) na coś takiego: "Wiecie co, panie Szolem Alejchem? Mówmy lepiej o czymś bardziej wesołym: co słychać o cholerze, która panuje w Odessie?...".

Myślę jednak, że przyczyn ogromnego powodzenia "Skrzyp­ka na dachu" należy szukać gdzie indziej.

Jesteśmy dziś bardzo niecierpliwi. Powiedziałbym nawet, że z dnia na dzień stajemy się coraz bardziej niecierpliwi. Kłopoty uwierają nas niczym kamyk w bucie. Chciałoby się więc natychmiast zzuć obuwie i kamyk wyrzucić. Tego zaś zrobić się nie da. Usuwanie doskwierających nam trosk wymaga czasu i rzetelnego mozołu. A więc i cierpliwości, której tak bardzo nam brakuje.

Chcielibyśmy też mieć wszystko od razu uporządkowane. Dokładnie wiedzieć gdzie co się kończy i gdzie zaczyna, mieć rzeczywistość pokolorowaną bez półtonów: to dobre, to złe. Móc wybierać według dokładnie sprecyzowanego, jasno wyłożonego systemu wartości. Męczy nas - wbrew deklaracjom - konieczność kompromisów, bez których ani jednostka, ani jakakolwiek społeczność nie może się obyć.

Na ogół wiemy o tym, aczkolwiek przyjęcie tego do wia­domości przychodzi nam zwykle z trudnością. I oto zjawia się Tewje - mleczarz. Jest bezgranicznie cierpliwy, czemu daje wyraz przede wszystkim w swych poufałych pogwarkach z Bogiem. "Błogosław nas" - czyli pobłogosław nas pomyślnym rokiem: spraw, ażeby urodzaj był na wszystkie rodzaje zbóż: na żyto, pszenicę i jęczmień... chociaż, roz­ważywszy to samo z drugiej strony, to co mnie, nieszczę­śnikowi przyjdzie z tego? Dajmy na to, na przykład, co mojej szkapinie po tym, czy owies jest drogi, czy tani?".

Tewje jest cierpliwy i zawsze widzi drugą stronę każdej rzeczy. Co nam się nie zawsze udaje. Bądź też potrafi sobie wmówić, że widzi. Czego my raczej nie umiemy.

W "Dziejach Tewji mleczarza" jest dużo więcej godnych uwagi spraw. I "komunikatywny humor, świetnie kreślone sylwetki ludzi, mistrzowski dialog, realistyczny obraz życia", i zagadnienia, których "echa jeszcze, niestety, nie przeminęły i w naszej epoce". I "obraz przemian, upadania starego świata", i pewnie jeszcze - gdyby poszukać - coś by się znalazło. Sądzę jednak, iż dla nas jest w nich dziś najważniejsze to, czego nam samym nie dostaje: cierpliwość oraz umiejętność widzenia drugiej strony rzeczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji