Artykuły

Żebrowski i Kot prześcigają się w minach

"Samotny zachód" w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

"Samotny zachód" w Teatrze Nowym Praga wabi nazwiskami gwiazd. Bezpieczniej jednak obejrzeć ulubieńców w sitcomie, niż zrazić się do świetnego tekstu przerobionego na farsę.

Trudno dziś znaleźć teatr, w którym nie wystawiano by sztuk Martina McDonagha. Irlandzki pisarz, nie wie być może gdzie leży Polska, ale znalazł sposób, by podbić polską publiczność. Łączy makabryczne poczucie humoru z wrażliwością Czechowa i swojskim klimatem "Plebanii". W jego wyobraźni, spokojne życie prowincji zmienia się w koszmar. Dla mieszkańców wymyślonego przez McDonagha Leenane, nic nie jest zbyt wzniosłe, ani zbyt tandetne. Cytaty z "Policjantów z Miami" wplatają w środek teologicznych rozważań albo mordują się z powodu fryzury. Życie grupki parafian księdza Welsha pokazane w "Samotnym zachodzie" mogłoby posłużyć za materiał do kilku Szekspirowskich tragedii. Pod szlamem beznadziei aż kipi od ukrywanych zbrodni. Braci Connor trzyma przy sobie nie tylko wzajemna nienawiść, ale i tajemnica. Coleman (Tomasz Kot) zastrzelił ojca, zaś Valen (Michał Żebrowski) zgodził się go kryć w zamian za spadek. Ksiądz Welsh (Piotr Kozłowski) na próżno usiłuje doprowadzić ich do zgody. Sam walczy z potęgą alkoholowego nałogu. Jedyna błyskotka w tym ludzkim śmietniku, nastoletnia Lala (Natalia Rybicka), zamiast wypiekać ciasteczka handluje bimbrem. Całe Leenane to świat składający się tylko z marginesów i pustki. Eugeniusz Korin nakreślił na tych marginesach szereg karykatur. Chciwy, pedantyczny Valen w wykonaniu Żebrowskiego zamienia się w Jasia Fasolę, który trafił na wybieg mody retro. Niczym clown w podciągniętych do piersi spodniach człapie, krzywi się i piszczy. Razem z Kotem prześcigają się w minach, sztuczkach i gagach. Stają się bardziej jaskrawi niż światło, które zalewa ich kuchnię. Spektakl jest jak strzelba wisząca od początku na ścianie, która wiadomo, że w końcu wystrzeli. Gdy na scenę wkraczają aktorzy, widać od razu, że nie wejdziemy w dramat głębiej niż do poziomu sitcomu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji