Artykuły

Jak dyrektor Morawski zarządza teatralną FC Barceloną, czyli tragifarsa w Teatrze Polskim

Konflikt w Polskim przybierał już postać komedii i tragedii, filmu akcji i thrillera, a nawet porno. Teraz wszedł w fazę tragifarsy. Miejmy nadzieję, że to faza finałowa - pisze Jędrzej Słodkowski w Gazecie Wyborczej.

Prezes FC Barcelony - po wygaśnięciu kontraktu krnąbrnego, nielubianego przez siebie, ale skutecznego trenera - zatrudnia na to stanowisko eksperta od siatkonogi. Ten rozwala zgraną, uskrzydloną sukcesami drużynę: jednych piłkarzy wyrzuca, inni nie wytrzymują i odchodzą sami. Idzie na wojnę z legendarnym kapitanem jedenastki, wiernymi kibicami i środowiskiem piłkarskim z Katalonii, Hiszpanii i Europy, które w zdumieniu przygląda się postępującej demolce. Gdy zagrożone są pucharowe występy klubu, geniusz taktyki ujawnia swą myśl szkoleniową: FC Barcelona w ogóle nie potrzebuje własnych piłkarzy!

Dlaczego ten scenariusz nigdy się nie zrealizuje? Bo w Katalonii nie obowiązuje kultura zarządzania la PSL i PiS. To właśnie reprezentant pierwszej partii (wicemarszałek województwa dolnośląskiego ds. kultury Tadeusz Samborski) z przyjacielską pomocą ministra z drugiej (Piotr Gliński) usadzili na stolcu dyrektorskim Teatru Polskiego we Wrocławiu - naszej teatralnej Barcelony - aktora Cezarego Morawskiego.

Konflikt w Polskim przybierał już postać komedii i tragedii, filmu akcji i thrillera, a nawet porno, choć - jak się okazało - zdecydowanie soft (pamiętny spektakl "Śmierć i dziewczyna", który jeszcze za dyrektorskiej kadencji Krzysztofa Mieszkowskiego zablokować chciał Gliński). Teraz wszedł w fazę tragifarsy. Miejmy nadzieję, że to faza finałowa.

Najpierw Morawski postawił warunek: pokazywana już wielokrotnie na świecie "Wycinka" Krystiana Lupy (to ów legendarny kapitan) pojedzie na festiwale na Węgry i do Kanady tylko pod warunkiem zmian w obsadzie: bez trojga zwolnionych przez Morawskiego aktorów (choć to spektakl wypracowany zespołowo, a jedna ze zwolnionych gra główną rolę).

W czwartek ogłosił ofensywę repertuarową. Okazało się jednak, że pięć spośród zapowiedzianych przez niego premier to spektakle wyprodukowane przez prywatne sceny i już znane z teatrów i ośrodków kultury w całej Polsce.

Jednym z przedstawień jest "Bar pod Zdechłym Psem" z warszawskiego Teatru Kamienica Emiliana Kamińskiego. Jeszcze w lutym wystawi go np. Kujawsko-Pomorski Impresaryjny Teatr Muzyczny. Według Polskiego spektakl we Wrocławiu też miał reżyserować Kamiński. Tyle że zainteresowany nic o tym nie wie.

Na tej samej konferencji Morawski - szef renomowanego, repertuarowego teatru utrzymywanego, w przeciwieństwie do Barcelony, z publicznych pieniędzy - oznajmił, że nie widzi nic dziwnego w działaniu teatru bez stałego zespołu: - Znam takie przykłady i przedstawienia są tam nieźle zagrane.

W poniedziałek lub wtorek zarząd województwa dolnośląskiego ma podjąć ostateczną decyzję w sprawie Polskiego i ewentualnego odwołania Morawskiego.

Panowie, kończcie wreszcie! Braw nie będzie, ale oszczędzicie wstydu i sobie, i widzom tej ponurej groteski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji