Artykuły

Kłamstwo goni prawdę

TEATROTEKA FEST. Festiwal podzieliliśmy na bloki tematyczne. Od pierwszego festiwalowego dnia przybliżamy je Państwu piórem młodych adeptów Nowej Siły Krytycznej. A przy okazji tłumaczymy, dlaczego do najbliższej niedzieli (12 lutego) warto być z nami na projekcjach w Teatrze Collegium Nobilium Akademii Teatralnej. Przypominamy: wstęp wolny. O pierwszym dniu festiwalowych prezentacji pisze Paulina Janas.

Festiwal Teatroteka Fest rozpoczyna temat dychotomiczny, bo dotyczący prawdy - nieprawdy. Ukazane na wiele sposobów zawiłości ludzkich zachowań, niejasne sytuacje, zatajone prawdy, półprawdy, w końcu jawne kłamstwa zawarte zostały w pięciu godzinnych spektaklach. Motywy literackie zapieczętowane już w kulturze zostały w nich ciekawie zaznaczone: na ekranie możemy dopatrzeć się potomka Otella ("Prawda"), mamy Gombrowiczowskiego Księcia Filipa ("Kobieta w lustrze") i to nie koniec... Jeden z bohaterów mówi: "Prawda wyrzuca poza nawias społeczeństwa", dlatego może lepiej za bardzo się nie wychylać. Prawda ukazana jako coś ciemnego, mrocznego, do czego bezpieczniej się nie zbliżać, co skutkuje odrzuceniem, nadaniem łatki dziwaka, psychopaty. A dostosowując się do mechanizmu unikania prawdy, zapewniamy sobie spokojne miejsce w świecie.

Ulotne jak dmuchawiec

"Biały dmuchawiec" to mroczna historia, przetrwają w niej tylko silni. Opowiada o patologii utrwalanej w kolejnych pokoleniach. Mieszkańcy wsi Biały Dmuchawiec nigdy od niej nie uciekną. Wydaje się, że nawet osoby przybyłe z innego świata - cywilizowanego Krakowa - zapadają się w wiejskie życie. Mateusz (Andrzej Plata) i Karolina (Julia Wyszyńska), studenci szkoły filmowej w Krakowie, prowadzą śledztwo mające na celu rozwiązać zagadkę sprzed sześciu lat. Dotyczy zabójstwa chłopaka, podejrzaną jest jego narzeczona. Studenci szukają informacji wśród sąsiadów, rodziny. Okazuje się, że nawet najgorsze czyny, jak zabójstwo, zostają wyrzucone z pamięci mieszkańców wioski, zrzucone na dalszy plan, jakby były codziennością - ulotne jak tytułowy dmuchawiec. "Bo takie rzeczy lepiej nie pamiętać" - mówi kasjerka. Poszukiwacze prawdy są jednak nieugięci. Ich determinacja prowadzi do absurdalnego końca: zamieniają się w głównych bohaterów - zabitego i morderczynię.

Mateusz Pakuła, młody a już uznany autor, nie pierwszy raz sięga do tematów ukazujących równoległe światy. Tak jest na przykład w "Smutkach tropików" - podróżujący po egzotycznych miejscach ludzie poznają nieznaną im rzeczywistość. Są świadkami druzgocących scen, ale dla bezpieczeństwa nie reagują na zło. Agata Dyczko, studentka ostatniego roku reżyserii w Akademii Teatralnej w Warszawie, ma na koncie nie jedną nagrodę, jej prace pokazywane są na ważnych światowych festiwalach. Przedstawienie, które zrealizowała z Mateuszem Pakułą z pewnością otworzy jej furtkę do kolejnych ciekawych projektów.

Prawda siedzi w głowie

"Prawda" jest historią z nierozwiązywalną zagadką. Zna ją tylko główny bohater, Jacek (Łukasz Simlat), podejrzany o zabójstwo sąsiadki z bloku, dokonane dwadzieścia dwa lata temu. Od tego czasu zdążył już założyć rodzinę, ma dorosłego syna na studiach. Pomysł przedstawienia tej historii polega na ukazaniu każdego bohatera dramatu osobno, dzięki czemu mają oni możliwość wypowiedzenia myśli i przeczuć związanych z aresztowaniem głowy rodziny. Akcja toczy się przede wszystkim w sali przesłuchań (Pani Komisarz - Lidia Sadowa) i w miejscu odosobnienia oskarżonego, przed kamerą zwróconą na twarz mówiącego tak, jakby udzielał wywiadu. Syn (Mateusz - Krzysztof Szczepaniak) z początku zaciekle broniący honoru ojca, z czasem przestaje wierzyć w jego niewinność. Ma poczucie, że jako potomek mordercy przegrał życie. Zrywa ze studiami, czuje się odrzucony przez środowisko, nieakceptowany z powodu wydarzeń, o których głośno w prasie. Emocje nagrzewa oschła Pani Prokurator (przekonująca rola Beaty Fudalej). Zmęczenie na jej twarzy świadczy o tym, że jest daleka od współczucia. Zależy jej tylko na zdobyciu dowodów i na sprawiedliwości, jest zdeterminowana i nieczuła na cierpienie rodziny oskarżonego. Jesteśmy świadkami jak jego bliscy traktowani są przez społeczeństwo. O synu była już mowa. Prowadzony przez żonę (Anna - Aneta Todorczuk-Perchuć) salon fryzjerski, niegdyś z dużym powodzeniem, teraz odwiedzany jest tylko przez nielicznych klientów.

Skazany mężczyzna czuje się jednak spełniony. Wszystko mu jedno, gdzie żyje - w domu, na wolności, czy w celi. "Urodziłem się po to, żeby to zrobić. [] Jak mogłem pozwolić, byś tak zmarnowała swoje życie. Zawsze już będziemy razem ty i ja". Monolog szaleńca, jakże spokojnego przez cały bieg wydarzeń, Simlat wygłasza z niezmienną mimiką, bez emocji.

Jarosław Jakubowski nie pierwszy raz zajął się problemem rodziny, ludzi niewinnych a napiętnowanych zbrodniami popełnionymi przez ojca i męża. Podobnym pod tym względem dramatem jest "Generał", ukazujący rodzinne relacje w ostatnich latach życia Wojciecha Jaruzelskiego. Reżyser, Adam Wojtyszko, popisał się zwłaszcza w scenie zabójstwa: Jacek z zapałem dźga ukochaną nożem. Zdarzenie dzieje się niejako w powietrzu, bez horyzontu, wszystko w tle jest czarne.

Kogo ratuje superbohater

"Tajny klient" Igora Gorzkowskiego w reżyserii Wojciecha Pitali to smutna opowieść ukazująca mechanizmy krępujące społeczeństwo. Szarzy, zwykli ludzie są wprzęgani i zwalniani z ról wedle zamysłu nimi sterujących. Człowiek, ratujący świat to kameleon, jak określa siebie bohater (tytułowy Tajny klient), grany znakomicie przez Tomasza Borkowskiego. Pod przebraniami nieudacznego kursanta salsy, muzułmańskiego klienta salonu fryzjerskiego, klienta banku czy sklepu z sukienkami, wreszcie inteligenta w restauracji, dokonuje oceny obsługi. Zazwyczaj kończy się to wyrzuceniem pracowników z posady. Bohater nie ma czystych intencji. Jest podstępny, perfidny i do reszty bezczelny. Wierzy, że tym sposobem zmieni świat na lepszy.

Jest też kuratorem trudnej dziewczyny, Basi (Aleksandra Nowosadko - fantastyczna kreacja). To jedyna osoba, której nie boi się zaufać. Wyjawia jej swoją tajemnicę, bo dostrzega w niej towarzyszkę doli. Na przykładzie kameleona i wrogich mu superbohaterów uzmysławia dziewczynie, że wszyscy są przeciw niemu, a on przecież pragnie tylko doprowadzić świat do porządku. Zaczyna coś między nimi iskrzyć.

Akcja niespodziewanie zmienia bieg. Ludzie, którym zniszczył życie zawodowe próbują się zemścić. Porywają dziewczynę. Tajny klient przybywa Basi na ratunek w stroju superbohatera, jednak jest już za późno. Na miejscu jest policja. Agent specjalny (Mateusz Baran) oznajmia, że "świnki zostały zagonione do chlewika, trzeba je teraz skalibrować" i na nowo ustawić w społeczeństwie. Gratuluje Tajnemu klientowi dwudziestu dziewięciu prowokacji. Na koniec dziewczyna ląduje w objęciach ukochanego. Postanawiają razem ratować świat. Po której więc stronie stoi prawda, kto jest bohaterem, a kto czarnym charakterem?

Nie sposób nie wspomnieć o kostiumach, którymi zajęły się aż trzy osoby: Ewa Gdowiok, Justyna Gwizd, Agnieszka Kozyra. Stroje głównego bohatera zawsze świetnie pasowały do kolejnych wcieleń i przestrzeni na nowo stwarzanych przez Ewę Gdowiok.

Chłopiec też samiec

Obsada "Kobiety w lustrze" to dwie bardzo przekonujące w swych rolach aktorki: Dorota Segda (Zofia) i Patrycja Soliman (Anna). Ukazały dramat pięćdziesięcioletniej kobiety, jej walkę z nieuchronnie biegnącym czasem. Była psychoterapeutka, zakończywszy pracę z siedemnastolatkiem, przyjmuje jego zaproszenie na kolację, upija się, po czym lądują w łóżku. Toczy się sprawa w sądzie, o którą wnieśli rodzice chłopaka. Jednak nie to jest głównym przedmiotem spektaklu telewizyjnego Waldemara Raźniaka. Chodzi o zrozumienie kobiety przez drugą kobietę. Scena końcowa jest w pewnym sensie odbiciem pierwszej. Racjonalna Anna, prawnik, nie potrafi, a może po prostu boi się, spojrzeć na sprawę z perspektywy oskarżonej - a może raczej poszkodowanej. Dopiero długie próby odgadywania myśli przeciwników Zofii (zastanawia się, co ewentualnie mogą powiedzieć na rozprawie sądowej następnego dnia), przekonują dwadzieścia lat młodszą Annę, że jej klientka nie miała złych intencji. Zaczyna rozumieć, że zasady moralności, jakie nadało społeczeństwo, nie zawsze muszą być jedynym właściwym wyznacznikiem życia. Po której stronie stoi prawda? Tego nie dowiadujemy się nawet z rozmowy kochanków na Skypie. Chłopak daje do zrozumienia, że umyślnie powiadomił matkę o przygodzie. Może tylko po to, by zdenerwować rodziców? Chodził na terapię z powodu ich rozwodu.

Mocny tekst Piotra Domalewskiego świetnie rysuje charaktery kobiet. Reżyser Waldemar Raźniak, sam aktor, umiejętnie poprowadził aktorki. Tak więc mężczyźni doskonale ukazali wielobarwne portrety kobiet.

Filmu po śmierci lepiej nie oglądać

"Człowiek bez twarzy" to znowu ucieczka przed czasem - w dodatku naznaczonym śmiercią. Poczucie ograniczonego czasu, wzmagane nieznaną chorobą, skłania Rafała (Sambor Czarnota) do zastanowienia się nad swym postępowaniem. Dotąd spełniał życzenia innych, myśląc jedynie o własnej korzyści: zdradzał żonę (Marzena Bergmann) z dyrektorką oddziału bankowego (Marta Chyczewska), by uzyskać kredyt na firmę. Udawał przed wszystkimi, że zależy mu na tym, co robi. Gdy dochodzi do niego, że prześladujące go omdlenia to reakcja organizmu na wypowiedziane kłamstwa, nie może już za wiele zrobić. Małżeństwo się rozpada, nie dostaje kredytu na firmę, biznes upada. Umiera. Od Śmierci (Sylwia Karczmarczyk) dowiaduje się, że jeśli nie wypije specjalnego napoju, będzie oglądał wyjątkowo szmatławy film ze sobą jako tandetnym bohaterem, obraz swojego życia, sekunda po sekundzie. A więc pije.

Andrzej Bartnikowski, autor i reżyser w jednej osobie, domyka ocenę bohaterów w muzyczno-tanecznej scenie. Dopiero co poznani kochankowie, Rafał i Bianka, nie mogą doczekać się obcowania ze sobą. Wyśpiewują zdania, które z pozoru świadczą o wzajemnym zainteresowaniu się sobą, jednak każde wtrącenie wypełnione jest tylko "bla bla bla". Określają siebie jako samca i samicę, interesuje ich seks. Tym bardziej komiczna (bo w stylu baśni) jest muzyka, napisana przez Marcina Rumińskiego. Świetna jest też wprowadzająca scena (po przebudzenia bohatera), kiedy rytm bicia serca, rozbudowany muzycznie, wyznacza tok akcji.

Ocena?

Nie łatwo rozstrzygnąć, który spektakl jest najlepiej zrobiony. Jeśli chodzi o kostiumy, bez wątpienia "Tajny klient". Jeśli chodzi o tekst i grę aktorską - "Kobieta w lustrze" - mocny dialog zupełnie różnych bohaterek. "Człowiek bez twarzy" i "Biały dmuchawiec" - to ciekawie sformułowany problem i dobra reżyseria. Scenografia - uznanie należy się twórcom "Prawdy", między innymi za użycie kamery z rzutnikiem.

***

"Poznaj nowe kadry teatru". Festiwal Teatroteka Fest, Teatr Collegium Nobilium, Warszawa, 8-12 lutego 2017

Dzień I: "Prawda - nieprawda"

"Biały dmuchawiec" Mateusza Pakuły, reżyseria: Agata Dyczko

"Prawda" Jarosława Jakubowskiego, reżyseria: Adam Wojtyszko

"Tajny klient" Igora Gorzkowskiego, reżyseria: Wojciech Pitala

"Kobieta w lustrze" Piotra Domalewskiego, reżyseria: Waldemar Raźniak

"Człowiek bez twarzy" Andrzeja Bartnikowskiego, reżyseria: autora

**

TEATROTEKA to cykl ekranizacji zrealizowanych w WFDiF w Warszawie, które trudno jednoznacznie zdefiniować, czy określić . Wspólnym mianownikiem mogą być młodzi reżyserzy, najnowsze polskie dramaty, posługiwanie się nowoczesnym językiem filmowym. Ale każdy z tych spektakli jest inny. Poruszają różne tematy, są zrealizowane w różnych konwencjach. Właśnie tę różnorodność pokazujemy podczas festiwalu

**

Paulina Janas - studentką piątego roku filologii polskiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Skończyła specjalizacje teatrologiczną i edytorską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji