Artykuły

Która godzina?

W warszawskim Teatrze Dramatycznym idzie właśnie przedstawienie w reżyserii Włodzimie­rza Fełenczaka pod tym tytułem, a plakat i program teatralny infor­mują, ze w spektaklu wykorzy­stano muzykę polskich zespo­łów rockowych lat osiemdziesią­tych, i mało. ze grupy są rocko­we, że współczesne, to jeszcze są to muzycy undergroundu, skrzętnie omijani przez RTV. Jednym - tchem wymienia się: Aya-RL Dezerter. Izrael, Klaus Mittfoch, Moskwę, Oddział Za­mknięty, Okres, Piersi, Republi­ka Śmierć Kliniczna T. Love, Altemative, WC. Zbombardowana Laleczka. Pomyślałam, że autor ma nie­byłe jakie wyczucie. Zrobić coś w rodzaju "Hair" lat osiemdzie­siątych, w teatrze, w Polsce, z tego, co piszą ludzie stąd - no, no! To musi być duża rzecz. Jest na nią znakomity materiał...

Okazało się - wcale nie musi. Ten spektakl mógł być wydarzeniem, ale nie jest nim - i nigdy nie będzie. Reżyser skorzystał z tekstu-błahej sztuki przeznaczo­nej dla dzieci, w które: Jacuś i Honoratka próbują ostrzec o zbliżającej się wojnie chłopczyka i dziewczynkę z sąsiedniego państwa. Wojnę wydaje tatuś bohaterki Admirał, i grupa po­dejrzanych generałów. Zagładę uniemożliwiają zbuntowane tik-taki, czyli zegary, oraz słoneczniki, bo gdy tatuś nie będzie wie­dział, która godzina - nie będzie mógł wydać rozkazu natarcia. Ta historia mogłaby być poe­tycka, mogłaby być alegorią albo chociaż mieć wdzięk. Ale nie ma. Jest normalnie odgrywaną histo­ryjką z teatru lalek. Honoratkę gra (fatalnie) Krystyna Wachelko-Zaleska, ucharakteryzowana na olbrzymią lalkę, w stylu słodka-idiotka. Lepszy ruchowo, praw­dziwszy jest Marek Probosz(Ja­cek), który pracuje na scenie do siódmych potów. Niestety, pokraczny i po prostu brzydki kos­tium pogłębia wrażenie zgrywy, a nieszczęścia dopełnia fakt, że aktor ma kiepski-głos i źle śpie­wa. Ponieważ w tym spektaklu śpiewa się - akcję przeplatając utworami z dorobku zespołów wymienionych powyżej. Robią to aktorzy którzy w swojej pracy zajmowali się dotąd wszystkim, tylko nie śpiewaniem i rockiem. Akompaniuje zespół brzucha­tych panów, grających w stylu knajpianego dancingu...

Ja rozumiem, że dzieło tego typu jest prekursorskie. Że bardzo ciężko jest zdobyć dla teatru autentycznych odtwórców muzy­ki, na którą przedstawienie się powołują. Ale największą zaletą tej muzyki jest właśnie auten­tyzm. I wszelkie mizdrzenie się udawanie pasuje tu jak pięść do nosa. Kiedy Maciej Damięcki za­chowuje się na scenie, jakby był na bani, w sposób niekontrolo­wany zjeżdża mu z głowy peruka, a do swej kwestii dodaje: "fajnie chłopaki grają, nieeee?" - to nóż się w kieszeni otwiera. Otóż, chłopaki grają właśnie fatalnie, co już wystarczy, aby położyć interesujący w założeniu spektakl - bez rzeczywistych wykonawców prezentowanie ze sceny mało znanej, najmłodszej muzyki rockowej zwyczajnie z celem się mija. Reżyser fabułą odwołuje się do dziesięciolat­ków, rockiem stara się skaperować osiemnasto-dwudziestoletnich, a puszczanymi w tle slajda­mi "grozą wojny" kokietuje ich rodziców. Niestety, idea wszech­ ogarniania nie sprawdza się sala świeciła pustymi miejsca­mi.

Irytowała przestarzała hippiesowska stylistyka Słoneczników i Honoratka udająca Korę i infan­tylne dowcipy nieruchawych, podtatusiałych aktorów. Rzeczy wartościowej, niegłupiej, stwo­rzonej przez młodych - przypra­wiono gombrowiczowską pupą... w dodatku taką niezgrabną!

Najciekawszy okazał się program wydany troskliwie, intere­sujący graficznie, gdzie głos mają m.in. Janusz Korczak. Jerzy Harasymowicz Stanisław Lem i Waldemar Chełstowski. Ponieważ znajduje się tam jakże piękny wiersz Wisławy Szymborskiej, pozwolę sobie zacytować też inny fragment jej wiersza

"Nie wiem i nie chcę wiedzieć, która to godzina"..

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji