Solidarność, utopia i teatr
Bydgoski ratusz ogłosił konkurs na dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Jego zwycięzca obejmie dyrekcję od 1 września. Tymczasem ponad 20 pracowników Teatru Polskiego, w tym aktorki i aktorzy, decyzję Urzędu Miasta odebrało jako brak poparcia dla dotychczasowej pracy artystycznej - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
24 lutego upływa termin składania dokumentów uprawniających do udziału w konkursie na dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Od kandydatów ratusz wymaga wykształcenia wyższego magisterskiego, udokumentowanego minimum trzyletniego stażu pracy na stanowiskach kierowniczych związanych z działalnością kulturalną lub minimum trzyletniej praktyki artystycznej lub kuratorskiej w teatrze. Trzeba przedstawić dobrą autorską koncepcję programowo-organizacyjną dla Teatru Polskiego na okres trzech sezonów artystycznych. Kadencja dyrektora wyłonionego w konkursie potrwa od 1 września 2017 roku do 31 sierpnia 2020 roku.
Zespół zaniepokojony
Tymczasem ponad 20 pracowników Teatru Polskiego, w tym aktorki i aktorzy, decyzję Urzędu Miasta Bydgoszczy odebrało jako brak poparcia dla dotychczasowej pracy artystycznej.
"Jesteśmy obecnie w trakcie trzeciego sezonu teatralnego dyrekcji Pawła Wodzińskiego i Bartosza Frąckowiaka. Przez ten czas zrealizowaliśmy 21 spektakli, które mamy przyjemność prezentować bydgoskiej publiczności. Estetycznie i formalnie są to różnorodne propozycje, ale tworzą spójną linię programową teatru związaną tematycznie z równościowymi i demokratycznymi projektami społecznymi (...). Realizowany przez nas program artystyczny jest szeroko doceniany, czego wyrazem są zaproszenia na liczne festiwale - polskie i zagraniczne - oraz przyznawane nam nagrody. Kształtowanie konsekwentnej linii programowej Teatru jest procesem długotrwałym i żmudnym, wymagającym gwarancji stabilności w utrzymywaniu obranego kierunku rozwoju". Z tego względu zespół podkreślił, że decyzję o rozpisaniu konkursu, odbiera "jako brak poparcia dla naszej dotychczasowej pracy artystycznej. Dlatego chcielibyśmy podkreślić, że zgadzamy się z obranym przez obecną dyrekcję kierunkiem rozwoju i realizowanym programem Teatru, popierając tym samym Pawła Wodzińskiego w zbliżającym się konkursie na stanowisko dyrektora Teatru Polskiego im. H. Konieczki w Bydgoszczy".
Władze miasto przedstawiają inną interpretację obecnej sytuacji.
- Podjęliśmy decyzję o ogłoszeniu konkursu, który poza formalnym wyłonieniem kandydata na stanowisko, ma ponownie podjąć dyskusję o roli i zadaniach jedynej sceny teatralnej w naszym mieście - powiedziała nam Marta Stachowiak, doradca prezydenta Bydgoszczy. - Konkurs, analogiczny do tego, w jakim został wyłoniony obecny dyrektor, jako najbardziej przejrzysta forma wyboru, pozwoli skonfrontować różnorodne spojrzenia oraz pomysły na przyszłą wizję i misję Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Oczywiste jest, że nie odmawiamy dyrektorowi prawa do udziału w konkursie, przeciwnie - traktujemy wybór formy konkursu jako szansę na wykazanie, iż jego dotychczasowe osiągnięcia oraz propozycje kolejnych działań wyróżnią się w oczach komisji konkursowej na tle ewentualnych kontrkandydatów.
Paweł Wodziński po rozmowie z zespołem zdecydował się wziąć udział w konkursie.
Nagrody i kontrowersje
Na koncie obecnej dyrekcji jest wiele nagród. To m.in. za "Dybuka" Anna Smolar otrzymała w tym roku Paszport "Polityki'. "Krew na kocim gardle, czyli Marilyn Monroe kontra wampiry" w reżyserii Anji Sušy otrzymała podczas Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie w 2016 roku nagrodę zespołową, "Afryka" zaś w reżyserii Bartka Frąckowiaka została nagrodzona Grand Prix dla najlepszego spektaklu na rzeszowskim festiwalu rok wcześniej.
W spolaryzowanym życiu kulturalnym Teatr Polski wywoływał też kontrowersje. Repertuar Festiwalu Prapremier został poszerzony o prezentacje zagraniczne. Spektakl "Nasza przemoc, wasza przemoc" chorwackiego reżysera Olivera Frljicia oprotestowała posłanka Anna Sobecka z PiS. Nazwała sztukę "obrzydliwym i wulgarnym przedstawieniem, w którym autor obraził miliony Polaków i katolików". Ryszard Nowak, przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą, zawiadomił śledczych, że w teatrze doszło do "znieważenia Jezusa Chrystusa i flagi polskiej". Kiedy przesłuchania widzów nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć, bydgoska prokuratora chciała obejrzeć spektakl. Sprawę trzeba traktować jako kolejną odsłonę wojny polsko-polskiej, której przejawem w teatrze były wcześniej bitwy o "Do Damaszku" Jana Klaty oraz o "Golgota Picnic" Rodriga Garcii na Malta Festival.
Trzy premiery
Najbliższą premierą Teatru Polskiego w Bydgoszczy będzie 25 lutego "Bóg w dom" Katarzyny Szyngiery. Reżyserka zajęła się również tekstem oraz pracą reporterską, w czym pomagali jej Mirosław Wlekły i Grzegorz Niziołek. Widzowie zobaczą teatralny obraz islamofobii na tle ubiegłorocznych zamachów terrorystycznych we Francji i Belgii - pokazany przez pryzmat reportażu, przygotowanego z myślą o bydgoskiej premierze.
Jej kontekst będzie tworzyć, z jednej strony, wypowiedź bydgoskiego proboszcza, który twierdzi, że w imię Chrystusa trzeba mężnie odpierać inwazję islamskich najeźdźców szturmujących nasze granice - z drugiej zaś właściciela paryskiego baru La Belle Équipe. Pomimo zamachu, w którym terroryści zamordowali 19 osób, zatrudnia kolejnych muzułmanów. Brukselski proboszcz zaprosi do kościoła 400 wyznawców islamu na kolację z okazji ramadanu, imam zaś z Montreuil, zapyta czy mamy w Polsce siostry zakonne. "A gdy je widzicie, to czy na nie plujecie? A ekstremizm lacki nie chce zaakceptować, że muzułmanki chodzą ubrane jak siostry zakonne".
Kolejna premiera to "Bankructwo małego Dżeka" w adaptacji i reżyserii Bartka Frąckowiaka. To spektakl dla dzieci i dla dorosłych, na podstawie książki Janusza Korczaka, a jednocześnie przypowieść o długu i jego rozmaitych kontekstach: nierówności, wojnie, przyjaźni. Każdy rok związany jest, niestety, z kolejnym rekordem zadłużenia globalnej gospodarki. Zdaniem Frąckowiaka, zagadnienie długu powinno być najważniejszym tematem w debacie publicznej, bo to nasz stosunek do tego problemu zadecyduje o kształcie przyszłej Europy. Dług rzutuje przecież na relacji społeczne, wyniszcza jak kataklizm rodziny, społeczeństwa, a nawet całe regiony kuli ziemskiej. Jest źródłem kryzysów, przemocy, wojen i wyzysku. Poza książką Korczaka, inspirację spektaklu stanowić będą dokumentalne relacje - zarówno bankrutów, jak i tych, którzy w alternatywnych projektach ekonomicznych mają do zaproponowania rozwiązanie problemu. A także niezwykle dziś poczytna praca antropologiczna "Debt: the First 5000 Years" Davida Graebera, nad której adaptacją pracuje w Narodowym Starym Teatrze Jan Klata.
Dyrektor Paweł Wodziński wyreżyseruje spektakl "Solidarność. Rekonstrukcja". Opowie o związku zawodowym tworzonym przez 10 milionów członków na zasadach demokracji bezpośredniej. Punktem wyjścia będą stenogramy I Zjazdu Delegatów Solidarności w Gdańsku w 1981 r. Bydgoski spektakl przypomni także deklarację programową Związku "Samorządna Rzeczpospolita", która odwoływała się do idei samorządności politycznej i ekonomicznej, szkicowała alternatywną wizję Polski, opartą m.in. na samozarządzaniu przedsiębiorstwami, równym dostępie do świadczeń i usług publicznych, a także ochronie środowiska i rozwoju społecznym poprzez kulturę i edukację. Ten projekt nie został zrealizowany. Tymczasem jego sława i znaczenie przekraczały granice Polski. Robotnicy włoscy, strajkując w 1981 roku, wznosili okrzyk "Wczoraj Gdańsk i Szczecin, dzisiaj Turyn i Mediolan".
Jednocześnie "Solidarność. Rekonstrukcja" nie będzie projektem historycznym. Paweł Wodziński chce, podobnie jak Bartek Frąckowiak, przedstawić alternatywy ekonomiczne dla załamującego się neoliberalnego kapitalizmu - zwłaszcza na tle kryzysu finansowego w latach 2007-2008 oraz konfliktów na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce. Bo nie byłoby tych wszystkich problemów, gdyby zasadą dla całego świata stała się solidarność. Wciąż utopijna idea.
--
Na zdjęciu: "Dybuk", reż. Anna Smolar