Artykuły

Porażka mistrza

Harry Kupfer należy do najbardziej nobliwych reżyserów operowych świata. Niestety, inscenizacja w Operze Narodowej "Opowieści Hoffmanna" pokazała, że niemiecki artysta lata świetności ma za sobą, a jego język sceniczny dawno się zużył.

Nazywany spadkobiercą realistycznego teatru muzycznego spod znaku Waltera Felsensteina, ale także piewcą humanistycznego odczytywania opery, odkrywania jej społecznego i politycznego potencjału, Harry Kupfer "Opowieści..." opus magnum niemiecko-francuskiego mistrza operetki, wystawiał nie po raz pierwszy. Historia nieszczęśliwych miłości romantycznego pisarza, kompozytora i rysownika E.T.A. Hoffmanna do mechanicznej lalki Olimpii, weneckiej kurtyzany Giulietty, niespełnionej i chorowitej artystki Antonii oraz operowej primadonny Stelli, dzieło zgrabnie napisane, pełne błyskotliwych muzycznych aluzji i cytatów, z interesująco zarysowanymi dźwiękowo postaciami, w Warszawie zyskało oprawę nieznośnie anachroniczną.

Nieustannie przesuwające się na scenie rekwizyty - monstrualnych rozmiarów posągi, fortepian, świecące skrzypce, krzesła, wyświetlane w oczodołach brunatnego muru projekcje miejsc, w których rozgrywają się wydarzenia - nie tylko dekoncentrowały widza, ale nade wszystko odpychały estetyczną topornością. Wprawdzie ich pojawianie się było związane z obecnością w partyturze określonych muzycznych motywów I postaci, jednak prowadzenie nachalnej narracji pokazało, że reżyser nie ufa zbytnio inteligencji widzów. Dodatkowym mankamentem było wyrugowanie kilku fragmentów partytury i dość osobliwe odegranie z taśmy słynnej "Barkaroli".

Szczęśliwie w owej wizji dzieła Offenbacha Kupfer umieścił precyzyjnie skrojone postaci. Wystawiając niegdyś średnio pięć oper rocznie, artysta do perfekcji opanował sztukę klarownego prowadzenia wokalistów. Śpiewacy znali więc swoje miejsce w sieci personalnych zależności, a dysponując świetnymi głosami i niezłym warsztatem aktorskim, uwiarygodnili bohaterów.

Znakomita Amerykanka Georgia Jarman w roli wszystkich kobiet Hoffmanna zaskoczyła świetnym dopracowaniem każdej z ról. Manekinowe ruchy i mechaniczne koloratury Olimpii oddawała z dużym talentem, swoboda, a przy tym niezwykle komicznie. Jej Giulietta, kusząca Hoffmanna w sposób nad wyraz perfidny, była skutecznie zmysłowa, zaś Antonia zachwycała liryzmem i subtelnie kreśloną frazą. Przyzwoicie zrealizował partię tytułową Richard Troxell. Jakkolwiek Georgia Jarman i Richard Troxell miejscami jego głos brzmiał zbyt forsownie, a górne dźwięki wykonywał ze słyszalnym wysiłkiem, amerykański tenor stworzył przekonującą kreację. Świetny był wykształcony w Wiedniu Claudio Otelli w roli antagonisty Hoffmanna (Lindorf, Coppélius, Dapertutto, Dr Miracle), postaci, która bezczelnie odbiera kolejne obiekty westchnień głównemu bohaterowi. Na słowa uznania zasługują. również dwaj Polacy - Artur Ruciński oraz Paweł Wunder.

Szkoda tylko, że orkiestra pod dyrekcją Tomasza Bugaja grała jednowymiarowo, dźwiękiem płaskim, nie odznaczając kluczowych momentów dramaturgicznych opery stosownymi środkami. Zabrakło żywego odczytania partytury - kiedy trzeba, pełnego żaru, innym razem zdystansowanego...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji