Artykuły

Komu przeszkadza Warszawska Opera Kameralna?

Odkąd w WOK nastąpiła zmiana dyrekcji byłem zdaje się jedyną osobą, która prosiła, by dać nowej pani dyrektor czas na przygotowanie repertuaru i planu działań. Tego, że plan ten obejmie całkowitą likwidację opery, jaką znałem i w jakiej przeżyłem wiele artystycznych uniesień, po prostu się nie spodziewałem - pisze Włodzimierz Neubart na blogu Chochlik Kulturalny.

To się nie dzieje! To znaczy dzieje, ale jest tak kuriozalne, że wierzyć się nie chce. Od lat słyszymy, że Warszawska Opera Kameralna ma kłopoty finansowe. Nie ta jedna instytucja kultury. Powód jest prosty - gdyby teatry i opery dostawały wystarczające fundusze, nie byłoby problemu. Tymczasem łatwiej jest dać kilkadziesiąt milionów złotych na budowę kolejnej świątyni, niż przeznaczyć pieniądze na kulturę.

Warszawska Opera Kameralna dzięki dyrektorowi Stefanowi Sutkowskiemu i reżyserowi Ryszardowi Perytowi była (bo wygląda na to, że właśnie przechodzi do lamusa) jedynym w Europie teatrem operowym, który potrafił zaprezentować cały dorobek sceniczny Wolfganga Amadeusza Mozarta. To Warszawska Opera Kameralna (WOK) stała się trampoliną do wielkiego sukcesu wielu śpiewaków operowych (vide: Artur Ruciński czy Rafał Siwek). Bardzo bogaty repertuar WOK pozwalał widzom na obcowanie z najpiękniejszymi pod względem stylów muzycznych i form dziełami: od misteriów średniowiecznych, przez opery barokowe, klasyczne, pantomimy z XVIII wieku, opery Rossiniego i Donizettiego, aż po utwory współczesne. Przychodzili tutaj zawsze koneserzy, którzy wybierali z repertuaru te opery, w których śpiewali ich ulubieńcy, ale też i ci, którzy po prostu mieli chęć obcować z kulturą wysoką. Powiedziałbym, że wyższej już nie ma. I - zdaje się - nie będzie...

Trzy dni temu (taki mały prezent walentynkowy) p.o. dyrektora - Alicja Węgorzewska - Whiskerd wysłała do trzech działających w WOK związków zawodowych pismo informujące o zamiarze przeprowadzenia zwolnień grupowych. Niby normalna procedura. Takie rzeczy się robi, czasem organizacja pracy tak wielkiej instytucji wymaga reorganizacji. Na czym ma ona polegać w przypadku Warszawskiej Opery Kameralnej? W ciągu zaledwie niewiele ponad dwóch marcowych tygodni pracę mają stracić WSZYSCY soliści opery, a także połowa muzyków orkiestry symfonicznej (Sinfonietty WOK) i WSZYSCY dyrygenci oraz część osób z pionu administracyjnego.

Odkąd w WOK nastąpiła zmiana dyrekcji byłem zdaje się jedyną osobą, która prosiła, by dać nowej pani dyrektor czas na przygotowanie repertuaru i planu działań. Tego, że plan ten obejmie całkowitą likwidację opery, jaką znałem i w jakiej przeżyłem wiele artystycznych uniesień, po prostu się nie spodziewałem. Nie krytykowałem, gdy zaczęły się pojawiać nowe plakaty do znanych już wydarzeń, z których zniknęły piękne zdjęcia, a największymi literami zaznaczano, że zaprasza "DR ALICJA WĘGORZEWSKA" (śmiała się cała artystyczna Polska, bo w końcu wszyscy mamy swoje tytuły, a sporo osób znacznie wyższe, ale miałem nadzieję, że ktoś się zreflektuje), unosiły mi się brwi, gdy słyszałem od widzów, że partie orkiestrowe przerzucano z Sinfonietty na MACV - Zespół Instrumentów Dawnych WOK (przypomnę, że nigdy dotąd muzycy ci nie grali takiego repertuaru), zaś sama Sinfonietta ma "uświetniać" muzycznie gale okolicznościowe. Nie marudziłem, gdy ze strony Opery zniknęły informacje o występujących w konkretnych przedstawieniach artystach (oczywiście, że nie dla każdego widza to jest ważne, kto śpiewa, ale są tacy, do których się zaliczam, którzy jednak wybierają, kogo chcieliby usłyszeć). Zawsze dobrze jest mieć możliwość wyboru. Techniczna sprawa: mnie to nie zabije, ale czasem przychodzą do opery ludzie, którzy chcieliby napisać o tym, co widzieli, oni bez ściągawki obsadowej sobie zwyczajnie nie poradzą. Powoli tego wszystkiego robi się jednak jakby troszeczkę za dużo.

Wracając do "czystki" w WOK (bo tak to jednak trzeba nazwać, jeśli ktoś chce zwolnić wszystkich śpiewaków). Wskazana przyczyna takiego ruchu to "trudna sytuacja finansowa pracodawcy (...) nie pozwalająca przy utrzymaniu dotychczasowego poziomu na kontynuowanie działalności", zaś "obecny poziom zatrudnienia (...) jest zbyt wysoki w stosunku do bieżących potrzeb pracodawcy (...) i infrastruktury, którą dysponuje". UWAGA! Jeśli zwolnić wszystkich solistów, okazuje się, że bieżące potrzeby nie wiążą się z prowadzeniem WARSZAWSKIEJ OPERY KAMERALNEJ. Powstanie scena impresaryjna przystosowana do organizacji gal operowo-operetkowych z zaproszonymi gwiazdami (za co zapłaci publiczność, więc pieniądze się będą zgadzały w kasie). Jeden problem: WARSZAWSKA OPERA KAMERALNA JEST INSTYTUCJĄ PUBLICZNĄ. JEJ CELEM JEST TWORZENIE REPERTUARU, NIE ZAŚ WYŁĄCZNIE PRZYNOSZENIE ZYSKÓW. TU SIĘ TWORZY KULTURA WYSOKA, A NIE GALA CZY KONCERCIK. Ta instytucja musi mieć takie a nie inne zaplecze osobowe. Muzycy Zespołu Instrumentów Dawnych stanowią nasze dobro narodowe, Sinfonietta służy do grania zupełnie innej muzyki. Soliści też mają określone głosy, musi być ich tylu, by dało się realizować repertuar. NO TAK, CHYBA ŻE TEGO REPERTUARU OPEROWEGO OD TERAZ MA JUŻ W WARSZAWSKIEJ OPERZE KAMERALNEJ NIE BYĆ? Wtedy rozumiem wszystko.

Oczy mi się robią jak talerzyki deserowe, gdy słyszę, że ORKIESTRY WOK MAJĄ BYĆ PODDANE PRZESŁUCHANIOM PRZEZ "NIEZALEŻNĄ KOMISJĘ" Z AUSTRII. ZARAZ, ZARAZ? NAJPIERW PADA INFORMACJA, ILU CZŁONKÓW ORKIESTRY ZOSTANIE ZWOLNIONYCH, A POTEM MAJĄ BYĆ PRZEPROWADZANE NIEZALEŻNE "PRZESŁUCHANIA"? To jest najgorszy z możliwych scenariusz kierowania wielką i ważną instytucją kultury. Mamy w Polsce przykłady (zerknijmy do Wrocławia), że można koncertowo rozwalić teatr w kilka miesięcy. Teraz to samo ma spotkać Warszawską Operę Kameralną? JA SIĘ PYTAM: DLACZEGO?

Rozumiem, że cudem ma się wszystko dokulać do skróconego w tym roku i okrojonego Festiwalu Mozartowskiego? A potem - żegnajcie artyści, nie jesteście nikomu potrzebni? Na okolicznościową galę znajdą się chałturnicy?

Na całym tym potwornym bałaganie (naprawdę nie mówię już nawet z litości o sposobie kontaktowania się z mediami nowego działu PR) stracą wszyscy: widzowie - bo na horyzoncie widać już kres Warszawskiej Opery Kameralnej, artyści (w tym wielu naprawdę znakomitych!), którzy stracą swój dom. Najbliższe (czy ostatnie?) zwolnienia mają objąć 104 osoby! Jak bez nich wystawić wielkie opery Mozarta? Aaa, prawda, oper ma już nie być w Warszawskiej Operze Kameralnej. Powiem krótko: TO JEST SKANDAL!

Wierzę, że to się wszystko jeszcze uspokoi, że jednak miłość do wielkiej muzyki zwycięży. Jednak: bardzo się boję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji