Artykuły

Kraj. Film "Bodo" wchodzi do kin

Do kin wchodzi właśnie "Bodo" - film powstały na podstawie telewizyjnego serialu. Historia Eugeniusza Bodo, przedwojennego kabareciarza, piosenkarza i aktora amanta, nie przestaje cieszyć się popularnością. I dawać nadziei na zarobek.

Jeśli kogoś pasjonuje kabaretowa scena dawnej Warszawy, warto przypomnieć sobie książkę Tomasza Mościckiego "Kochana stara buda". Wydawnictwu z 2008 r. przydałby się dodruk - na internetowych aukcjach osiąga całkiem spore ceny. Monografia poświęcona jest legendarnemu kabaretowi Qui Pro Quo, miejscu, gdzie Eugeniusz Bodo osiągał swe pierwsze znaczące sukcesy. Skąd nazwa? Otóż z powtarzanej przed każdym spektaklem piosenki, dziś powiedzielibyśmy może - jingla. "Qui Pro Quo - kochana stara buda! Qui Pro Quo - ten teatr nam się udał".

Teatr w centrum handlowym

Legendarny kabaret działał przy ul. Senatorskiej. Scena, będąca dziś synonimem przedwojennego dowcipu i elegancji, mieściła się w piwnicy... galerii handlowej. Wybudowany od podstaw Pasaż Luxenburga otwarto w 1909 r., na posesji wcześniej stały zabudowania klasztoru Franciszkanów-Reformatów. Jego przeszklona, przykryta aleja pokrywała się z dzisiejszą ul. Canaletta. W nowym przybytku rozrywki i komercji była sala bilardowa, kręgielnia i Grand Hotel. A także tor do jazdy na wrotkach. Jeszcze za cara przejściowo w pasażu mieścił się też inny kabaret. Nie wiadomo dokładnie, kiedy budynek przestał istnieć, stało to się jednak zapewne po wojnie. Autor monografii znalazł zdjęcie wypalonych murów z nienaruszoną konstrukcją ze stycznia 1947 r.

Choć kabaret mieścił w galerii handlowej, daleko mu było do zadymionej kawiarni ze stolikami. Sala miała teatralny charakter: scena, widownia z rzędami foteli, orkiestra. "Teatr komfortowo przebudowany, w foyer teatru mieści się 1000 osób. W teatrze wentylacja mechaniczna, na miejscu cukiernia własna, otwarta od godziny 5-ej po poł. do końca przedstawienia" - zachęcało ogłoszenie na pierwszej stronie "Kuriera Warszawskiego" z 3 kwietnia 1919 r., dzień przed oficjalnym otwarciem kabaretu.

Słony podatek od widowisk

Mościcki, przez lata krytyk teatralny o konserwatywnych sympatiach, wykonał swoją książką gigantyczną pracę. Nie tylko odtworzył fragmenty repertuaru na podstawie przedwojennej prasy, ale i prześledził początki kabaretowej finansowej gospodarki na podstawie stuletnich akt notarialnych z Archiwum m.st. Warszawy czy rękopisów wspomnień zdeponowanych w Instytucie Sztuki PAN. Korzystając z tych wszystkich poważnych akademickich źródeł, snuje w "Kochanej starej budzie" lekką, anegdotyczną opowieść podpartą solidnym konkretem.

Qui Pro Quo kierowali na początku Leszek Przyłuski, zbankrutowany młody ziemianin z artystycznymi aspiracjami, i architekt Tadeusz Sobocki. Razem z autorem możemy przyjrzeć się sfinansowaniu początków teatru przez tajemniczą "obywatelkę ziemską", co to z rewolucyjnej Rosji wywiozła "całą walizkę rubli", oraz przez kupca Izydora Weisblata. Finansom powstających i upadających scenek kabaretowych carskiej, a potem niepodległej Warszawy poświęca Mościcki sporo miejsca. Zresztą, jak przypomina, anterprenerzy, czyli teatralni przedsiębiorcy, płacili miastu wówczas ogromny, pięćdziesięcioprocentowy podatek "od widowisk".

Qui Pro Quo nie pojawiło się w próżni. Mościcki śledzi początki rozrywkowego przemysłu Warszawy, począwszy od sceptycznych wzmianek w dziennikach Zofii Nałkowskiej z 1902 r. Pierwszy stały kabaret założył w Warszawie w 1908 r. sam Arnold Szyfman, postać niesamowita, reżyser z Krakowa, późniejszy budowniczy i dyrektor warszawskiego Teatru Polskiego przy ul. Karasia. Kabaret Szyfmana - Momus - działał w restauracji U Stępka przy ul. Wierzbowej 9 jedynie przez dwa lata.

Reklama tak, byle nie wódki

Wróćmy jednak do Eugeniusza Bodo. Zadebiutował on w Qui Pro Quo w październiku 1921 r. w operetce "Amerykanka". Jej autorem, ukrywającym się pod pseudonimem T. Ślaz, był sam Julian Tuwim. Teatr w pasażu przekraczał gatunki - grał operetki, farsy, rewie. I angażował znanych literatów.

Artystowski kabaret rządził się jednak twardą kapitalistyczną logiką. Gdy część aktorów, w tym Bodo, doszła do wniosku, że Qui Pro Quo płaci im za mało, zbuntowali się i stworzyli nowy lokal. I tak jesienią 1925 r. otwiera się Perskie Oko przy Nowym Świecie 63. W miejscu zbombardowanego we wrześniu 1939 r. budynku powstanie potem kultowa kawiarnia Nowy Świat, a w 2009 r. swoje centrum kultury otworzy "Krytyka Polityczna". Perskie Oko w tamtej siedzibie zresztą długo nie pociągnęło - wkrótce Qui Pro Quo w 1926 r. otworzyło tam swoją filię, Teatr Ćwiklińskiej i Fertnera.

Jednak niezależnie od kabaretowych roszad z biegiem czasu Bodo nie mógł już narzekać na biedę. Dostawał coraz więcej angaży z filmu, a także - i tu był pionierem - reklamy. Jego twarz firmowała zbiory nut i ubezpieczenia. Promował "męskie" produkty, jak marynarki warszawskiej firmy Old England, i "Przegląd Sportowy". Ale nie gardził też promocją pasty z wiśni i czekolady Wedla. Jako abstynent odmówił jedynie producentowi wódki Baczewski. Zaś restaurator z Foksal płacił aktorowi solidną pensję za udzielenie nazwiska Café Bodo i bywanie od czasu do czasu w rzekomo prowadzonym przez artystę lokalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji