Artykuły

Dzięki nam Stare i Nowe Miasto to nie tylko bufet dla turystów

- Chciałbym już skończyć z tym graniem na walizkach - mówi Adam Sajnuk, który prowadzi teatr WARSawy. Siedzibę zmieniał już kilka razy, teraz może stracić obecną, przy Rynku Nowego Miasta.

JAKUB PANEK: Można powiedzieć, że prowadzisz teatr na walizkach.

ADAM SAJNUK, REŻYSER, ZAŁOŻYCIEL I DYREKTOR TEATRU WARSAWY: Jest

coś kuriozalnego w tym, że choć w tym roku kończymy 19 lat, wciąż nie mamy pewnej siedziby. Ale wbrew przeciwnościom losu stworzyliśmy stały repertuar, zbudowaliśmy widownię i - co podkreślam z dumą - gramy nieprzerwanie.

Rozmawiamy w dawnym budynku kina Wars przy Rynku Nowego Miasta, gdzie - jak często podkreślasz - złapaliście wiatr w żagle. Przypomnij, jak tu się znaleźliście.

- Historię mojego teatru najłatwiej prześledzić jest poprzez jego siedziby (śmiech). W1997 r. było to Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki na Elektoralnej, gdzie jako amatorska grupa założyliśmy teatr. Tam się wszystko zaczęło i tam spędziliśmy trzy lata. Potem byl Teatr Nowy przy Puławskiej, już nieistniejący, gdzie zajmowaliśmy małą scenę. Później przenieśliśmy się do Teatru Staromiejskiego na Jezuicką. Tam również nie zagrzaliśmy miejsca, rychło trafiliśmy do Starej Prochowni. Tworzyliśmy w tym miejscu przez osiem lat Długo zajęło nam przywracanie tej przestrzeni teatrowi po latach totalnego zastoju. Ale -jak to już w naszej historii jest - znowu zmuszeni byliśmy zmienić siedzibę. Przygarnął nas właściciel budynków Warszawskiej Wytwórni Wódek "Koneser" na Pradze-Pólnoc. Wiedzieliśmy, że ze względu na plany inwestora możemy tam zostać tylko kilkanaście miesięcy. Potem Wojtek Malajkat zaprosił nas do Teatru Syrena Ale cały czas szukaliśmy przestrzeni, gdzie moglibyśmy mieć więcej swobody, i tak na początku 2013 r. trafiliśmy do budynku dawnego kina Wars.

Czy podczas tej wędrówki nie miałeś dość? Mogłeś odpuścić budowanie teatru repertuarowego, zająć się reżyserią gościnną.

- Budowanie teatru w nowym miejscu, co przerabiałem wielokrotnie, jest trudne i wyczerpujące. Tu nie chodzi o zwykłą przeprowadzkę, bo choć wciąż pracowaliśmy na walizkach, dorobiliśmy się przenośnego parku świateł czy swojej podłogi do grania, co sprawiło, że możemy założyć teatr w każdej pustej przestrzeni. Problem jest z przenoszeniem widowni, która przyzwyczaja się do miejsc. Przypadek Starej Prochowni chyba najbardziej mniej zabolał, bo jacyś urzędnicy stwierdzili, że trzeba tam stworzyć dom kultury. I zabili to miejsce, dziś to pustynia. Między innymi dlatego wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Bo stworzony przez nas prawie 20 lat temu Teatr Konsekwentny, w 2013 r. przemianowany na Teatr WARSawy, to nie jakiś szyld. To idea tworzenia niezależnego miejsca artystycznego. Budowania repertuaru odważnego i poruszającego. Z początkiem 2013 r. weszliście do zaniedbanego, prawie zrujnowanego budynku po dawnym kinie Wars, który miał wtedy trzech właścicieli: firmę deweloperską BBI Development, miejski Zakład Gospodarowania Nieruchomościami i wspólnotę mieszkaniową. Wyglądało to tak, jakbyś sam rzucał sobie kłody pod nogi. - Mieliśmy tak dużą wolę działania, że nic nie mogło nas powstrzymać. Podpisaliśmy umowę najmu na budynek po kinie Wars z właścicielami. Musieliśmy mieć zgodę ich wszystkich, bo dawna sala kinowa i zaplecze należą do BBI, foyer - do ZGN, a wejście do budynku od strony Rynku Nowego Miasta - do wspólnoty mieszkaniowej. Na rozruch wydaliśmy ponad 500 tys. zł. Pieniądze poszły m.in. na nową podłogę, instalację elektryczną, węzeł i instalację co., malowanie holu. To tylko kropla w morzu, bo ten budynek wymaga remontu. Dziś mamy za sobą cztery dynamiczne lata. Przy Rynku Nowego Miasta zadomowiliśmy się, czego owocem jest ponad 30 premier, kilkaset zagranych spektakli i ponad 70 tys. widzów. To doskonały czas dla teatru niezależnego.

Wiedzieliście, że deweloperowi zależy na zamianie z miastem praw do budynku na działkę w okolicach metra Ratusz-Arsenał?

- Tak, wszystko było klarowne. Deweloper za swoją część budynku kina Wars miał otrzymać działkę pod dawnym pasażem Simonsa w rejonie Długiej i Bohaterów Getta. W ustaleniach, którym od początku zielone światło dawali prezydent Gronkiewicz-Waltz i dyrektorzy miejskiego biura kultury, była mowa o tym, że deweloper jeszcze dopłaci miastu za działkę. W dobie reprywatyzowania i tracenia przez miasto budynków i działek pojawiła się okazja przejęcia kontroli nad gmachem w świetnym miejscu.

Jak widziałbyś Teatr WARSawy w tym miejscu po zakończeniu rozmów ratusza z deweloperem?

- Mamy wizję teatru otwartego. Oczywiście filarem byłby nasz repertuar, ale oddawalibyśmy też przestrzeń zewnętrznym grupom. Zresztą my od czterech lat to robimy. Gra u nas Teatr Montownia, który nie ma swojej siedziby, kabaret Pożar w Burdelu, mamy mnóstwo spektakli gościnnych, ale nie komercyjnych. Chciałbym, żeby pod przewodnictwem Stowarzyszenia Teatru Konsekwentnego coś takiego się działo. Daleki jednak jestem od idei sceny impresaryjnej i robienia np. kabaretonów czy wesel, bo i takie propozycje miałem.

Co takiego się wydarzyło, że w połowie zeszłego roku zacząłeś mówić o zakończeniu działalności?

- Od 2013 r. w dawnym kinie Wars robiliśmy swoje. Mieliśmy umowy z BBI, ZGN i wspólnotą mieszkaniową, widownia nas odnalazła Ale w tym samym czasie trwały rozmowy ratusza z deweloperem. I mimo że wciąż sygnalizowaliśmy zarówno władzom, jak i radnym, że ten budynek potrzebny jest Warszawie, bo sprowadziliśmy Stare i Nowe Miasto jedynie do bufetu dla turystów i pustyni kulturalnej, to rozmowy ugrzęzły.

W maju 2016 r. Rada Warszawy odrzuciła wniosek o planowaną zamianę miasta z deweloperem. Nie podano żadnego powodu. Poczuliśmy się oszukani, bo w lutym Rada Warszawy prawie jednogłośnie przyjęła uchwałę, żeby budynek po kinie Wars przeznaczyć dla kultury, a po drugie, dano nam sygnał, że rozmowy są na finiszu. Byliśmy przygotowani, że miasto przejmie budynek, zrobi remont, a my rozkręcimy działalność Teatru WARSawy w tej absolutnie opustoszałej kulturalnie części miasta. Węc po zmianie decyzji poczułem, jakby ktoś mnie uderzył obuchem w łeb. Deweloper wypowiedział nam umowę, znów zawisła nad nami groźba bezdomności. Zacząłem więc myśleć o zakończeniu działalności, bo ile razy można zaczynać wszystko od początku?

Ale mamy marzec 2017 r., teatr wciąż gra.

- Prosiliśmy miasto, by dało nam jakąś gwarancję stabilności. Z teatrem współpracuje wielu artystów, mam na etacie kilka osób, a nie mogę im powiedzieć, gdzie i jak długo jeszcze gramy. Jesienią wysyłaliśmy mnóstwo petycji, apelowaliśmy do mediów, w grudniu zrobiliśmy koncert, podczas którego wsparło nas wielu przyjaciół. I deweloper zrobił rzecz niebywałą; mimo złości na miasto pozwolił nam zostać.

Ale w umowie macie trzymiesięczne wypowiedzenie.

- Rafał Szczepański, wiceprezes BBI Development, jesienią powiedział mi, że mogę grać do końca sezonu, co dało mi szanse na staranie się o granty na 2017 r. Udało nam się wygrać konkursy, łącznie mamy ponad 2,5 min zł na trzy lata. Deklaracja dewelopera, nawet mimo tego zapisu w umowie, pozwala mi optymistycznie patrzeć na ten rok. Ale potrzebne jest działanie miasta. Wierzę, że w kolejnych latach będziemy mogli realizować nowe premiery i wydarzenia w Teatrze WARSawy przy Rynku Nowego Miasta. I że będzie to budynek miasta. Czas zakończyć okres grania na czekanie, na walizkach. Pora na czekanie na granie, na nowe premiery. Mam do tego serce, mam ludzi, mam widzów.

***

ADAM SAJNUK

Aktor, reżyser, założyciel Teatru Konsekwentnego, obecnie dyrektor Teatru WARSawy. Wyreżyserował kilkadziesiąt spektakli, w niektórych także grał. Za reżyserię "Kompleksu Portnoya" otrzymał Feliksa Warszawskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji