Artykuły

Kraków. Spektakle dla młodych widzów na największych scenach miasta

Zaciera się podział na teatry dla dzieci i dla dorosłych. Bo, jak przyznają sami twórcy, dzieciom wychowanym na dobrym kinie i mądrych książkach nie można już pokazywać bajeczek. Zasługują na teatr równie nowoczesny i ambitny jak ten dla dorosłych.

Po latach podziału na teatry dziecięce (oferujące głównie lektury szkolne) i sceny dla dorosłych, granica między nimi zaczyna się zacierać. Dziś większość placówek w mieście ma w ofercie spektakle dla młodych widzów. Od 2011 r. regularnie wystawia je Teatr im. Słowackiego (zaczął od "Czarnoksiężnika z Krainy Oz" [na zdjęciu] w reż. Jarosława Kiliana, potem był m.in. "Pinokio" tego reżysera i "Tajemnice Wesela 1900" Magdy Miklasz).

W 2015 r. Teatr STU pokazał "Małego Księcia" (reż. Krzysztof Jasiński), rok temu Bagatela do granego od lat "Tajemniczego Ogrodu" (reż. Janusz Szydłowski) dodała spektakl dla młodszych widzów, wystawiając brawurowy musical Iwony Jery "O krasnoludkach, gąskach i sierotce Marysi". Pod koniec marca do tego grona dołączy Stary Teatr z uwspółcześnioną wersją "Kopciuszka" w reż. Anny Smolar.

Trudno stwierdzić, skąd zainteresowanie młodym widzem. Socjolog kultury Mariusz Zawiślak mówi, że u jego podstaw może leżeć zmiana podejścia do dziecka, dokonująca się od lat nie tylko w sztuce. Latorośl dla rodzica staje się parterem - towarzyszy mu w restauracjach, w kinie, w muzeach i w końcu w teatrze. - Wprowadzając do repertuaru spektakl dla dzieci, chcieliśmy dać rodzicom szansę zaprowadzenia dziecka w miejsce, w którym sami przeżywają coś istotnego - mówi Anna Hruszka z działu promocji Starego Teatru.

- Dziecko traktowane jest dziś o wiele bardziej podmiotowo niż przed laty. Twórcy dostrzegają w nim wymagającego widza z wyszukanym gustem, dla którego można stworzyć ambitny spektakl - dodaje Karolina Kwak, edukatorka z muzeum MICET Starego Teatru. - I widzą klienta, bo z nim przyjdą rodzice, dziadkowie, nauczyciele.

Teatry zdają sobie sprawę, że jeśli zbudują relacje z młodymi odbiorcami i dadzą się im poznać jako atrakcyjna alternatywa dla kina czy koncertu, mogą liczyć na to, że za parę lat wrócą, już jako dorośli widzowie. - Reżyseruję dla dzieci, bo sama lubię bajki. Nie rozumiem, dlaczego dorośli mieliby ich nie oglądać, a artyści uważać za gatunek gorszy - mówi Miklasz.

- Tworzenie dla dzieci daje wolność - dodaje Smolar. - Wielu artystów postrzega dzisiejsze czasy jako niepokojące. Tymczasem tworząc dla młodej publiczności, odrywamy się od doraźnych spraw, mamy szansę na dialog, który jest wolny od polityki, a z drugiej strony bardzo polityczny. Pozwala obalać mity, niszczyć stereotypy i podważać przyjęte wzorce.

Dlatego "Kopciuszek", przygotowywany przez Smolar to opowieść o tym, jak zmienia się życie, gdy umiera najbliższy człowiek. Z kolei "O gąskach, krasnoludkach i sierotce Marysi" to spektakl o samotności, stracie i ekologii. Do współczesnych dramatów trafiają też tematy uznawane dotąd za tabu: śmierć i wykluczenie. I nie chodzi o to, żeby dziecko straszyć, ale o to, by oswajać z trudnościami, jakie niesie życie.

Reżyserki mówią, że raczej nie zdarza się, by ktoś z zespołów, z którymi pracują, sceptycznie podchodził do grania dla dzieci. Wręcz przeciwnie. Tworzenie dla dzieci traktowane jest jak okazja do przełamania rutyny. A wyzwanie - jak podkreślają artyści - jest tym większe, że język teatru dla dzieci trzeba wymyślić na nowo. Funkcjonująca przez lata forma oparta na inscenizacji lektur szkolnych, prostym języku, linearnej narracji i realistycznej dekoracji, już nie wystarcza. Kino i rynek książki wysoko zawiesiły poprzeczkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji