Artykuły

"Prześwit" w Teatrze im. Jaracza

"Prześwit" w reż. Jacka Orłowskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Teatr im. Jaracza w Łodzi sięgnął po sztukę bulwarową z "wyższej" półki. To "Prześwit" Davida Hare'a, autora teatralnych tekstów i filmowych scenariuszy, w tym znakomitego, nominowanego do Oscara scenariusza "Godzin". "Prześwitowi" sporo jednak do mistrzowskiego scenariusza brakuje. Formalnie i treściowo.

Dramat Hare'a wypełnia rozmowa dwojga byłych kochanków. Ze snutych przez bohaterów wspomnień dowiadujemy się o historii ich związku i prawdziwych powodach rozpadu. Okazuje się, że nieżyjąca żona dojrzałego restauratora (Bronisław Wrocławski) akceptowała romans męża z zarządzającą jedną z knajp kobietą (Anna Sarna). Romans jednak nie przetrwał. Choć uczucia się nie wypaliły, to nie wytrzymała fałszywie pojmowana moralność. Kyra mianowicie zdecydowała, że odejdzie, kiedy tylko żona (z którą się przyjaźniła) dowie się o wszystkim.

Pewnym kłopotem jest fakt, że żona dowiedziała się od męża: Tom pozostawił listy od Kyry na wierzchu. Trudno nie upatrywać w tym celowego działania. Kyra, gdy to odkrywa, jest zła, ale Tom broni się: zrobił to, by mieć siłę odejść od żony. Niestety, okazało się, że to Kyra odeszła, a żona zachorowała.

To spotkanie dwojga kochanków ma miejsce trzy lata po fatalnych wydarzeniach, rok po śmierci żony przyjaciółki. Kochankowie znów zbliżają się do siebie, jednak wyłącznie fizycznie. Na przeszkodzie renesansu związku stają ich odmienne poglądy społeczne. I ten plan dramatu Hare'a irytuje o wiele bardziej, niż emocjonalne - niestety dość niedojrzałe - wynurzenia bohaterów. Hare w usta 50-latka i kobiety po trzydziestce wkłada zdumiewającą ilość komunałów, naiwnych spostrzeżeń i płytkich półprawd, że aż robi się nieswojo. Dorośli widzowie mają prawo zżymać się i nudzić. Sądzę jednak, że warstwą edukacyjną i moralizującą można byłoby zainteresować licealistów. Bo jednak "Prześwit" za ciężkim jest "kalibrem" dla widzów oczekujących od teatru li tylko rozrywki.

Nie jest też łakomym kąskiem dla koneserów wytrawnego aktorstwa, choć nikomu z występujących nie sposób odmówić kunsztu. Bronisław Wrocławski gra Toma wypróbowanymi i pewnymi środkami, Anna Sarna (na litość Boską, dlaczego tak pobrzydzona?!) przedstawia Kyrę jako babochłopa, skrywającego pod opryskliwością delikatność i strach. Poprawnie niewdzięczną rolę Edwarda, syna Toma (pojawia się na chwilę na początku i na końcu przedstawienia) zagrał Mirosław Haniszewski.

Poprawna była też reżyseria Jacka Orłowskiego, ale osobiście wolę jego reżyserie w stylu brillante. Spędziłem w teatrze ponad dwie godziny, nie cierpiąc, ale też bez wyraźnej przyjemności. Gdyby "Prześwit" nie pojawił się na scenie, z pewnością dziury w niebie by nie było. "Prześwit" jednak jest, a dziury też ma. Po co więc cała sprawa?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji