Artykuły

Dla obcego miejsca nie ma

"Turek we Włoszech" Gioachino Rossiniego w reż. Christophera Aldena w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Spektakl wyreżyserowany przez Christophera Aldena jest bez wątpienia przedstawieniem atrakcyjnym i widowiskowym. "Turek we Włoszech", pojawiający się bardzo rzadko na polskich scenach, stał się w jego rękach dziełem wyjątkowo zabawnym, pobudzającym w wielu momentach do prawdziwego śmiechu, co jest również zasługą bardzo dobrze skompletowanej obsady. Nie jest to zadanie w przypadku tego libretta łatwe, bo też intryga jest dość skomplikowana i dzieje się jakby na dwóch płaszczyznach narracyjnych.

Już zainscenizowana uwertura pokazuje, że oto będziemy oglądać męki twórcze Poety (Giulio Mastrototaro), którego zawodzi dramaturgiczna wena podczas pisania komedii. Ten fragment spektaklu, choć zagrany z przesadą środkami mocno stereotypowymi, jest kluczem do całego widowiska, w którym literat będzie towarzyszył swoim bohaterom cały czas na scenie i w sytuacjach trudnych do znalezienia odpowiedniej reakcji czy emocji, podpowie, jak się zachować czy co zrobić. Dlatego w trakcie całego przedstawienie pojawia się od czasu do czasu głos stukającej maszyny, a zapisane na niej kartki scenariusza stają się również orężem w walce o uczucia między protagonistami. Stąd aktorzy stają się jakby marionetkami w rękach pisarza, co ciekawie wykorzystano również w elementach ruchu scenicznego Anny Marii Bruzzese. Co prawda w pierwszej części ilość zastosowanych gagów mogła rozpraszać i nieco dekoncentrować widza, jednakże w finale całość złożyła się w efektowną opowieść o tym, który jako obcy musi odejść i wrócić do swojego świata. Pozostałe postaci zamierają niemalże w pozycjach, w jakich rozpoczynały spektakl. A wszystko dzieje się w imponującej scenografii Andrew Liebermana, w przestrzeni zamkniętej półkolistym dachem, przywołującej również w kostiumach (Kaye Voyce) lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte minionego stulecia oraz dającej jakby "oddech" dla pojawiających się elementów, z których najciekawiej wykorzystany został motyw krzesła i spełniającego różnorakie funkcje okrętu, eksponującego wymownie kształt kobiecych piersi. Było to ciekawym kontrapunktem dla toczącej się intrygi, w której konflikty uczuciowe zdeterminowane są zderzeniem kultury muzułmańskiej z południowo-europejską. Interesującym zabiegiem realizatorów było też potraktowanie przestrzeni niczym operowej garderoby, wtedy, kiedy Fiorlla charakteryzuje się i przebiera do kolejnej sceny uwodzenia, a panowie z chóru podczas balu maskowego wdziewają na się damskie szaty.

Sukces inscenizacji Aldena to przede wszystkim znakomita kondycja zaproszonych do spektaklu śpiewaków. Partia Selima, może nie należy w sensie wokalnym do szczególnie efektownych, ale trzeba przyznać, że Łukasz Goliński zaśpiewał ją perfekcyjnie. Solista bydgoskiej Opery Nova dodatkowo wniósł taki rodzaj powściągliwości, który skupiał na nim swoją uwagę. Eksponowanie obcości wyrażane było skupieniem się na emocjach mocno wyważonych, będących w kontrze do ekspresji pozostałych wykonawców. Szansę na stworzenia pełnokrwistej postaci wykorzystała w pełni Edyta Piasecka. To artystka wręcz stworzona do roli Fiorilli, pełna uwodzicielskiego wdzięku, piękna, szczupła i zgrabna, umiejętnie nawet koloratury zabarwiająca intencją, emocją i szaleńczym wręcz rozwibrowaniem jej sercowych uniesień oraz wyrafinowanej gry prowadzonej z zatrzymaniem choćby jednego kochanka przy sobie. Bardzo pięknie w partii Cyganki Zaidy wypadła Anna Bernacka. To już kolejna jej świetna rola na scenie Opery Narodowej. Nie mniej interesująco odnotować należy udział w spektaklu Przemysława Baińskiego, który w niewielkiej partii Albazara zaimponował lekkością, humorem i wdziękiem, również w bardzo zgrabnie zakomponowanej sekwencji tanecznej. W roli Geronia zabawną postać tworzy Tiziano Bracci - zdradzany mąż Fiorilli, choć nie najdrobniejszy, zawsze znajdzie w sobie siłę i temperament, by się pojawić w najmniej oczekiwanym miejscu i śledzić swoją wybrankę podczas kolejnych randek z Selimem. I wreszcie Narcis w interpretacji Pavla Kolgatina - w postaciowaniu intrygujący, jednak wokalnie można mieć zastrzeżenia szczególnie do barwy głosu, która momentami brzmi dość nieprzyjemnie dla ucha.

Inscenizacja Aldena to przede wszystkim historia opowiedziana z komediowym zacięciem, choć bez tych aktualności, o których wspominał reżyser przed premierą. Strata to jednak niewielka, bo dzieło Rossiniego i jego muzyka wystarczająco bronią się same.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji