Artykuły

Gra z formą

W odautorskich uwagach Gombrowicz zalecał, by "przykrą osnowę sztuki" zneutralizować elementami groteski i humoru. Życzeniem autora było także, by nie grać "Iwony" w tonacji zbyt serio. I - jak mieliśmy okazję przekonać się podczas wczorajszej emisji "Iwony, księżniczki Burgunda" - Jerzy Stuhr dostosował się do owych zaleceń autora.

Znalazły się więc w spektaklu i elementy czarnej komedii skrzyżowanej z farsą i ironia, i intryga zakończona groteskowym morderstwem (kiedy to za przyczyna karasków w śmietanie Iwona na śmierć dławi się ością). Nie mogło też zabraknąć - obecnej przecież w całej twórczości Gombrowicza - "gry masek", gdzie każdy "robi gębę", naśladuje, udaje kogoś, ukrywa coś po prostu nie może być sobą.

Jednak najbardziej "robi gębę" wszystkim, całemu otoczeniu, tytułowa Iwona swym odmiennym sposobem bycia, który prowokuje dwór do ogłupiającej maskarady. Forma wszak, krępuje zachowanie człowieka narzucając mu pewną sztuczność, grę. Iwona swoim milczeniem i "rozmamłaniem" nie tylko bulwersuje, ale wręcz całkowicie dezorganizuje, po prostu rozkłada życie dworskie. Milcząc bowiem ujawnia dworowi prawdę o nim, prawdę "obmierzłą", okrutną, ale i pobudzającą do niepokoju, zatem w pewnym sensie twórczą. A to już kłóci się z tradycją, konwencją, arystokracją,, etc. Dlatego Iwona musi umrzeć. Ale z "wysokości". Z "wysokości" ku "niższości". Obydwa elementy wyraźnie akcentuje spektakl.

Gombrowicz wielką wagę przykładał w "Iwonie" - tak zresztą jak w pozostałych utworach - do swoistej Formy, a nie do fabuły. I właśnie ku tej Gombrowiczowskiej Formie kieruje się myśl inscenizacyjna Jerzego Stuhra. Spektakl jest zabawą z Formą (np. w scenie, w której książę Filip spotyka na spacerze Iwonę i jej ciotki). Ale przede wszystkim, wskazuje na zniewolenie przez Formę, co może być niebezpieczne. Jest wszakże metoda, by nie ulec owemu zniewoleniu. To komizm.

I właśnie spektakl Stuhra ujęty jest - że tak powiem - w nawias dystansu stworzonego tu przez śmiech, humor, komizm. Bardzo tu dużo komizmu. W niektórych scenach nawet za dużo. Wynika to nie tyle z formuły inscenizacyjnej, ile z gry aktorów, którzy chwilami przesadnie kreślą wizerunki swoich bohaterów jako postaci komicznych.

W zespole wykonawców znalazło się sporo uczniów Jerzego Stuhra, którzy pod batutą swego mistrza grają role oraz grają ze sobą. Poziom wykonania jest różny, i choć żaden z wykonawców wprawdzie nie uzyskał poziomu aktorskiego Jerzego Stuhra (który występuje tu jako Król Ignacy), to przecież nikt swoją grą nie schodzi poniżej średniej.

Spektakl ten jest przeniesieniem z Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Ostatnio Teatr Telewizji sporo takich "przeniesień" prezentuje. Rozumiem intencje, chodzi o zachowanie przedstawienia, o niedopuszczenie, by umarło wraz z zejściem z afisza. Zwłaszcza jeśli jest to spektakl ze wszech miar godny zachowania. Wczorajsze przedstawienie jest niewątpliwie interesującym pod względem zarówno interpretacji utworu jak i koncepcji inscenizacyjnej. Ale nie jest to spektakl wybitny, tej miary, co np. prezentowany niedawno w tv "Hamlet" Wajdy, który był także przeniesieniem z teatru. Tyle, że motywy owego przeniesienia były całkowicie artystycznie uzasadnione.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji