Artykuły

Widowiskowy, choć nudny seans o (nie)pamięci

"DyBBuk" Artura Pałygi wg Szymona An-skiego w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

W Teatrze Polskim w Bielsku-Białej Paweł Passini wyreżyserował "DyBBuka" na podstawie tekstu Artura Pałygi i dramatu Szymona An-skiego. Powstał zagmatwany, nudny, choć widowiskowy seans (nie)pamięci o Żydach, poprzeplatany obrazkami z pozbawionej duchowości współczesności.

"DyBBuk" to spektakl worek. Autor powrzucał do niego różne wątki, wstrząsnął nim i się wymieszały. W rezultacie widz ogląda na scenie zlepek wielu historii, które co prawda spaja miasto (Bielsko-Biała) i zbiorowy bohater (Żydzi), ale te konotacje są niewystarczające, aby - moim zdaniem - wszystko zostało zrozumiane, jak należy.

Nie sposób wymienić każdej z przytaczanych w spektaklu opowieści, anegdoty i postaci. Pałyga sięga bowiem nawet do średniowiecza, przytaczając historię o Abrahamie Abulafii, wyznawcy profetycznej kabały, autora Księgi Znaku, która lata później, dziwnym zrządzeniem losu, znalazła się w mieście nad Białą. Jest też mnóstwo innych bohaterów, tworzących żydowską historię Bielska, którzy na chwilę wydobyci zostali z mroku wieków przeszłych. Ale ich nadmiar sprawia, że gubię się w wątkach i nazwiskach.

Duch o mocy opętania człowieka

Generalnie w spektaklu przeplatają się trzy porządki. Pierwszy, związany z tym, co było. Drugi, odwołujący się do tytułowej sztuki An-skiego. I trzeci - traktujący o współczesności. Można zawyrokować, że te rzeczywistości spaja kwestia dybuka, który - ogólnie rzecz ujmując - jest duchem o mocy opętania żywego człowieka z miłości wykraczającej poza ten świat.

W przeszłości życie miało mocno metafizyczny wymiar. W sztuce Lea (interesująca rola Ilony Lewandowskiej) zostaje opętana duchem nieżyjącego Chanana (dobry Paweł Janyst). Dziś dybuka, rozumianego jako pewna forma duchowości, brak. Bohaterka współczesnego wątku - Żydówka Nie Lea (Oriana Soika), poszukując sensu, uczestniczy w seansie-zabawie, próbując przywołać ducha. Ten jednak nie chce przyjść. Dlaczego? Dlatego, że Nie Lea nie kocha? Dlatego, że został zapomniany, jak cała żydowska spuścizna? Bo w świecie "post" nie ma dla niego miejsca? Pewnie każda odpowiedź byłaby właściwa.

Zjawiskowa przestrzeń

Przestrzeń, w której bielski "DyBBuk" się wydarza, jest doprawdy zjawiskowa. Sprawiająca wrażenie monumentalnej tylna ściana sceny potrafi być jednocześnie murami przesyconej "boskim" światłem świątyni, jak i przywoływać skojarzenia z deskami bydlęcych wagonów. Wzruszenie ogarnia nas, kiedy ze sztankietów zjeżdżają żydowskie ubrania, tworząc bardzo wymowny znak nieobecności, rozumianej na dwa przynajmniej sposoby. To symbol przeszłych pokoleń, o których dziś nikt nie pamięta. Scena ta konotuje także temat Holocaustu - właśnie w Bielsku znajdowała się pralnia, do której zwożono pasiaki z obozu koncentracyjnego.

W rogu sceny, nieopodal centralnie ustawionej ambony, która jest miejscem ważnych wydarzeń, coś się stale porusza. To nie element scenografii, to aktorka (Marta Gzowska-Sawicka) w roli anioła Jahoela, który złowieszczo czuwa nad wszystkim. Bo mimo że czuwa, naród wybrany doświadcza cierpienia. I nie chodzi jedynie o doświadczenie II wojny światowej, ale także o tak przyziemne problemy, jak niepełnosprawność czy szerzej - niezrozumienie wśród innych.

Byłoby znośnie, gdyby nie przesada

W gruncie rzeczy byłby to znośny spektakl, gdyby nie wszechobecna przesada - w tekście, w inscenizacji, w pomysłach reżysera, w grze aktorów, w nagromadzonych wątkach, w problemach, które twórcy chcieli poddać nam pod rozwagę. Zbyt wiele tu pejsów i wąsów, mycek i chałatów - żydowskiego folku. Za długo trwają niektóre istotne dla wydźwięku całości sceny, jak ta z wypędzaniem dybuka z ciała Lei, interesująco skądinąd połączona z więzionymi w pociągu Żydami jadącymi w jedną stronę. Przyprawiają one oglądającego albo o cichy szał, albo o półsen. Polifonia zamienia się w kakofonię. Nie wiem też, dlaczego powaga burzona jest przez podkreślanie teatralności sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Zabieg taki wydaje mi się po prostu zbędny. Ja wiem, że jestem w teatrze i że właśnie gra się dla mnie spektakl. Szkoda, że nie aż tak dobry, na jaki się zapowiadał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji