Artykuły

Różańcem w twarz

"Klątwa" wg Stanisława Wyspiańskiego w reż. Olivera Frljicia w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Natalia Staszczak-Prüfer w Nachtkritik.

"Klątwa" w reżyserii Oliviera Frljicia Warszawie - analiza skandalu politycznego w teatrze.

Spektakl Oliviera Frljicia "Klątwa" na podstawie dramatu Stanisława Wyspiańskiego wywołał medialną i polityczną burzę w całej Polsce. W dyrekcję teatru, reżysera oraz aktorów biorących udział w przedstawieniu zostały skierowane wyzwiska i obelgi. Widownia była jednakże zachwycona inscenizacją, nagradzała artystów za odwagę długimi oklaskami. To, co się wydarzyło pokazuje wyjątkowo wyraźnie, jak mocno polskie społeczeństwo jest podzielone i jaką rolę w tym podziale odgrywa rząd.

6 marca 2017, Teatr Powszechny w Warszawie. Za chwilę rozpocznie się spektakl "Klątwa". Trudno sobie wyobrazić, że dwa tygodnie temu przed teatrem zebrał się tłum, w nim również policja i ochrona. Ludzie obrażali się nawzajem, słychać było modlitwy, a na transparentach widniały napisy, takie jak: "To nie teatr, to burdel". W obliczu wydarzeń towarzyszących premierze "Klątwy", plakat z innego spektaklu wiszący na budynku Powszechnego - "Wściekłość" Elfriede Jelinek, nabiera zupełnie innego znaczenia. Zdanie: "Bój się Boga" jest przekreślone, pod nim widać inne: "Bój się człowieka".

Krótko po premierze, rozmawiam o protestach z widzami i naukowcami. "Przed spektaklem młodzi, przystojni mężczyźni nagle wyciągnęli różańce i zaczęli się modlić. Przyznam, że na początku myślałam, że to już część spektaklu" - opowiada mi Katarzyna Kułakowska, doktorantka Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. "Oni patrzyli wszystkim widzom głęboko w oczy, ich modlitwy brzmiały, jakby mnie przeklinali. Myślałam, że zostanę zaraz tym różańcem uderzona w twarz".

Nie dziwi, że prowokacyjny spektakl Oliviera Frliicia, reżysera znanego także w Niemczech (na przykład "Balkan macht frei" w Residenztheater w Monachium) wywołał skrajne emocje. W swoim oficjalnym oświadczeniu na stronie internetowej Teatru Powszechnego reżyser z Chorwacji wyjaśnia cel swojej pracy: "Staram się dotykać newralgicznych punktów w społeczeństwie. Myślę, że mam prawo krytykować każdą instytucję w społeczeństwie dlatego, że są to instytucje publiczne. Ten spektakl krytykuje Kościół katolicki jako instytucję, a nie prywatną wiarę ludzi".

Hejt i groźby śmierci

Na moje pytanie, czy teatr spodziewał się takich reakcji po premierze, dział prasowy Teatru Powszechnego w Warszawie odpowiada: "Spodziewaliśmy się, że poruszenie za pomocą mocnych środków wyrazu różnych tematów tabu może wywołać kontrowersje w polskim społeczeństwie. Fala hejtu i bezpośrednich gróźb pozbawienia życia zawsze jest trudna do przyjęcia, zwłaszcza dla aktorów. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nielegalne nagrania fragmentów spektaklu będą udostępnianie przez różne media, co zaburzało ocenę widzów".

I na tym polegał problem: spektakl został zagrany w teatrze jak dotąd kilka razy. Skandal wybuchł, gdy wielu dziennikarzy, polityków zaczęło się o nim wypowiadać na podstawie fragmentów zamieszczonych w Internecie bądź cudzych opinii. W niemal każdym czasopiśmie i programie publicystycznym w telewizji, spektakl był omawiany. Internet pełen jest "ekspertów", przede wszystkim takich, którzy przedstawienia w teatrze w ogóle nie widzieli.

Okrutna satyra i bolesna analiza

By opisać i zrozumieć skandal, trzeba najpierw nieco miejsca poświęcić spektaklowi i jego założeniom. Powstał on w oparciu o "Klątwę" Stanisława Wyspiańskiego, ale tylko kilka scen dramatu zostało bezpośrednio pokazanych na scenie. Autor był jednym z najbardziej znanych polskich artystów, można go wręcz określić ojcem polskiego modernizmu. Jego dramaty są bolesną analizą i opisem podzielonego polskiego społeczeństwa, które nie potrafiło nigdy bezkonfliktowo czegokolwiek wspólnie przedsięwziąć. W "Klątwie" (prapremiera odbyła się w 1909 roku) mowa o katolickim księdzu, który żyje razem z kobietą i dziećmi. Gdy we wsi panuje susza, mieszkańcy obwiniają o nią kochankę księdza. Choć tekst z dzisiejszego punktu widzenia brzmi być może nieco archaicznie, to problem jest w Polsce wciąż aktualny.

Spektakl Frljicia to okrutna satyra na polskie społeczeństwo: obrywa się każdemu. Przede wszystkim klerowi, politykom, ale również inteligencji i artystom. Poruszane są bardzo aktualne tematy: nieprzyjęcie uchodźców do Polski, strach przed muzułmanami (jeden z aktorów krzyczy: "Nie wszyscy muzułmanie to terroryści, ale wszyscy terroryści to muzułmanie"), zakazu aborcji (jedna z aktorek opowiada o tym, że jedzie do Holandii dokonać tam aborcji). Aktorzy ubrani są w sutanny. W jednej ze scen, z drewnianych krzyży składają karabiny, z których strzelają do widzów. Odmawiają modlitwy, słychać hymn Polski.

Frljić: prawo do nienawiści

W polskim magazynie "Newsweek" reżyser wyjaśnia: "Polacy, podobnie jak Chorwaci, mają prawo nienawidzić Kościoła i kapitalistów, wszystkich wyzyskiwaczy. Ale zamiast tego podrzuca im się uchodźców, muzułmanów, Żydów, komunistów".

Półtoragodzinne widowisko ma znamiona performance - aktorzy aktywizują widzów, nawiązują z nimi bezpośredni dialog, ale również obrażają ich, krzyczą na nich. Granica między fikcją a rzeczywistością jest non stop zamazywana. W niektórych scenach aktorzy posługują się swoimi prawdziwymi nazwiskami i opowiadają o tym, jak w dzieciństwie byli wykorzystywani seksualnie przez księży. Po chwili podkreślają, że teatr to fikcja i wszystko, co się dzieje na scenie jest wymysłem artystycznym.

Największe kontrowersje wywołała jednak scena seksu oralnego z figurą papieża Jana Pawła II i zawieszenie mu na szyi tabliczki z napisem "obrońca pedofilów". W innej, spornej, niewątpliwie kabaretowej scenie, aktorka opowiada o tym, czy można by znaleźć płatnego zabójcę Jarosława Kaczyńskiego. Aktorka sama podkreśla, że pokazanie sceny zbiórki pieniędzy na ten cel byłoby przestępstwem. Wielu przeciwników uznało jednak i ten fragment za prawdziwe namawianie do zabójstwa.

Kaczyński: "Atak na wartości, tradycję, kulturę, Polskę"

Aktorka została oskarżona przez szefa TVP o bezczeszczenie postaci papieża, a produkcje z jej udziałem mają zostać zdjęte z anteny telewizji. Jeden z dziennikarzy nazwał aktorów występujących w spektaklu "młodymi Hitlerkami", a do teatru przychodzą wiadomości z groźbami typu: "wysadzimy teatr w powietrze". Ponadto prokuratura warszawska wszczęła postępowanie w sprawie obrazy uczuć religijnych. Episkopat Polski opublikował oświadczenie, w którym napisano, że spektakl posiada znamiona bluźnierstwa. W wielu kościołach oświadczenie zostało odczytane w trakcie mszy. Nawet przewodniczący partii PiS Jarosław Kaczyński zabrał głos w sprawie przedstawienia: "Wspomnijmy choćby to, co ostatnio dzieje się w Teatrze Powszechnym - atak na wartości, atak na tradycje, atak na kulturę, atak na Polskę".

O co tu w ogóle chodzi? Środowiska nacjonalistyczne, konserwatywne, które w ostatnim czasie bardzo mocno się w Polsce zaktywizowały, dbają o dyskurs, w którym pewne tematy nie mogą być poruszane, bo są swego rodzaju "sacrum". Od lat brakuje rzetelnej dyskusji na temat pedofilii w Kościele. Podobnie jest z pomysłem wprowadzenia absolutnego zakazu aborcji czy antykoncepcji dla kobiet. Pojawiają się głosy za wyprowadzeniem kraju z Unii Europejskiej. Te nastroje są podsycane przez polityków, a także przez Kościół, który cieszy się dużym poparciem wśród społeczeństwa.

Społeczne zachowanie taktu

Krytykę wywołuje także fakt, że tak kontrowersyjne produkcje teatralne są finansowane przez państwo. Znany polski dziennikarz i pisarz, sympatyzujący z prawicą - Bronisław Wildstein, wskazuje na podział w polskim teatrze. W trakcie krótkiej rozmowy telefonicznej mówi: "Teatry zostały przejęte przez skandalistów, to tak zwana sztuka krytyczna. Nie uważam tego ani za sztukę, ani za krytykę. To plakaty polityczne. One nie są sztuką. Przekształcają teatr w ilustrację dominującej, lewicowej ideologii". Za chwilę dodaje o skandalistach: "Chodziło o to, by dopiec tym, których nienawidzą. Czy to ma być robione za pieniądze publiczne?".

O cenzurze i wolności artystycznej rozmawiam również z doktorem socjologii, adiunktem w Instytucie Socjologii UW, Krzysztofem Świrkiem. Według niego, skandal nie ma nic wspólnego z polskim przewrażliwieniem na punkcie Kościoła katolickiego, lecz chodzi raczej o zachowanie taktu. Granice są zawsze, tylko różne w zależności od społeczeństwa. "Tych granic nie da się ustalić raz na zawsze, nie powinno się ich wręcz ustalać prawnie, ale tylko zachowanie taktu sprawia, że dialog w ogóle jest możliwy". Gdy pytam go o to, czy w Polsce znów będzie cenzura, odpowiada: "Wystarczy umieścić w instytucji osoby zaufane, nie trzeba cenzurować. Dochodzi też do autocenzury ze strony ludzi, którzy wiedzą, że ich stanowisko jest bardzo niepewne i jeden błąd może ich kosztować utratę pracy".

Kulturoznawczyni Katarzyna Kułakowska uważa jednak: "Z antropologicznego punktu widzenia teatr nie może profanować, bo jest teatrem. Można tu sięgnąć do Victora Turnera. Według niego dramat społeczny odzwierciedla to, co się dzieje w rzeczywistości. Teatr jest lustrem".

Kłótnia zamiast debaty

Obserwując obie strony konfliktu, można wiele dowiedzieć się o polskiej mentalności i obecnej sytuacji w kraju. Trudno stanąć tylko i wyłącznie po jednej stronie barykady, gdy obejrzało się spektakl. Przedstawienie spełniło swoje funkcje: było zaproszeniem do debaty, sprowokowało. Dyskusja po nim pokazała, że nie wszyscy Polacy są bezkrytyczni, jeśli chodzi o Kościół katolicki i jego władzę. Olivier Frljić użył jednak tak mocnych i drastycznych środków, że dla niektórych pozostaną one niejasne i niemożliwe do zaakceptowania. Niestety, spektakl stał się przede wszystkim zarzewiem kłótni i nie doszło do prawdziwej debaty. Argumenty krążą. Dla niektórych ścięcie piłą mechaniczną drewnianego krzyża stojącego na scenie będzie obrazą symbolu religijnego. Inni pomyślą w tym momencie o tysiącach drzew, które są właśnie ścinane w efekcie wprowadzenia przez ministra środowiska Jana Szyszko ustawy zezwalającej na wycinki olbrzymim kosztem dla środowiska. Również na ten temat brakuje dialogu, choć dla przyszłości ma to z pewnością o wiele większe znaczenie niż aktor pokazujący na scenie penisa.

Maxim Gorki Theater z Berlina wyraził swoją solidarność z Teatrem Powszechnym w Warszawie i opublikował w tej sprawie oświadczenie. "Klątwa" będzie prezentowana w Berlinie w czerwcu 2017 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji