Artykuły

Co z tą wspólnotą?

Otwieram partyturę leżącą na pulpicie i uświadamiam sobie, że dziś nie będę widzem, lecz wykonawcą. Ba - współwykonawcą! "Dom dźwięku" Wojtka Blecharza kontynuuje poszukiwania znane z badawczo-edukacyjnego spektaklu "Soundwork" z TR-Warszawa oraz innych jego przedsięwzięć - pisze Klaudia Kasperska z Nowj Siły Krytycznej.

Wchodzimy do sali teatralnej Małopolskiego Ogrodu Sztuki. W snopach światła przecinających powietrze pod różnymi kontami widać unoszące się kłęby dymu. Reflektory oświetlają punktowo przypadkowe fragmenty przestrzeni, początkowo sprawiającej wrażenie chaotycznej zbieraniny przedmiotów Niepewnie je obchodzimy, próbując odnaleźć się w tym specyficznym miejscu. Nie wiadomo, jak się zachować, nic tu nie jest oczywiste. Wielu od razu szuka sobie kątów pod ścianami, skąd można bezpiecznie obserwować. Dopiero po chwili dociera do nich, że są tu przygotowane miejsca do siedzenia - w kłębowisku niezwykłych przedmiotów, instrumentów, które Wojtek Blecharz lubi najbardziej. Są one nieoczywiste, nieznane, lecz proste i przystępne dla tych, którym struny w skrzypcach pękają od samego ich trzymania. Widzowie nieśmiało siadają przy instrumentach. Otwieram partyturę leżącą na pulpicie i uświadamiam sobie, że dziś nie będę widzem, lecz wykonawcą. Ba - współwykonawcą! Siedzący dookoła mnie coraz śmielej sprawdzają możliwości nietypowych instrumentów. W półmroku zaczynamy grać, zanim poproszą nas o to realizatorzy. Światła dostajemy dokładnie tyle, ile potrzebne jest do bezpiecznego funkcjonowania w przestrzeni i tyle, ile potrzebujemy, by móc tę przestrzeń poznać. Snopy światła padają dookoła mnie i prześlizgują się po mnie, ale nie jestem w centrum ich uwagi, podobnie nie odczuwam natarczywej obecności pozostałych gości domu dźwięków, którzy siedzą dookoła mnie, lecz zza werbli, dzwonów czy pił wydają się bardziej istnieć we świecie równoległym. Wspaniale dopracowana przestrzeń, w której czuję się komfortowo.

"Dom dźwięku" Wojtka Blecharza kontynuuje poszukiwania znane z badawczo-edukacyjnego spektaklu "Soundwork" z TR-Warszawa oraz innych jego przedsięwzięć. W jednej ze scen warszawskiego przedstawienia aktorzy rozdawali widzom "instrumenty" - puste butelki, folie, kamienie, gumowe kaczki, kubki z wodą i słomką - zachęcając do wspólnego muzykowania. Blecharz nie raz przypominał w swoich projektach, że współczesna muzyka komponowana jest wyłącznie by jej słuchać, czemu jednocześnie towarzyszy skonwencjonalizowanie słuchania. Kompozytor zwraca uwagę na cielesność i obecność słuchacza, korelacje twórcy i odbiorcy, fakt, że muzyka to też przestrzeń i wizualność, a w końcu na zanikającą tradycję wspólnego muzykowania, które uwrażliwiało na wyjątkowy rodzaj wspólnotowości i jednocześnie wspólnotę tę wytwarzało. Grać z kimś oznacza słuchać kogoś, słuchać kogoś oznacza zwracać na niego uwagę. W partyturach, będących jednocześnie instrukcjami obsługi instrumentów "Domu dźwięków", kompozytor zachęca do przerywania gry i słuchania pozostałych. Idea jedyna w swoim rodzaju, jednak okazuje się, że ze wspólnotowością niekoniecznie jest tak łatwo...

Na otwartą próbę generalną przyszło sporo zaintrygowanych widzów, żądnych najnowszych teatralnych wrażeń (było bardzo środowiskowo). Okazali się być niezwykle wdzięczną grupą sprawczą, która chętnie angażowała się w proponowane działania. Czułam ducha wspólnoty umacniającej się z każdym uderzeniem w strunę czy metal. Cieszyłam się jak dziecko, bez skrępowania uderzając pałeczkami w dzwonki rurowe, tym bardziej, że nie stał nade mną nikt, kto kontrolowałby sposób, w jaki to robię, ingerowałby w moje działania krzycząc: zostaw, bo zepsujesz! Pozwolono mi (i stworzono ku temu odpowiednio bezpieczną przestrzeń i komfortowe warunki) doświadczyć czegoś, co znane jest obecnie może członkom orkiestry i mieszkańcom łemkowszczyzny, bo prawdziwych Romów już nie ma... Tworzenie muzyki z obcymi ludźmi wokół wywołało we mnie tak silne emocje, że twórcy mogli ze mną robić, co chcieli, na wszystko się zgadzałam i wszystko przyjmowałam z zachwytem. Dawno nie doświadczyłam czegoś takiego.

Biletowany pokaz popremierowy były jedynie poświatą tego, czego uczestnikiem byłam kilka dni wcześniej. Widzów było kilkukrotnie mniej, ich zapał i entuzjazm był nieporównanie słabszy. W powietrzu, oprócz dymu, wyczuwalne były duże pokłady zachowawczości i opresyjności. Uczestników, mało zaangażowanych, było niemalże tylu, co wykonawców - czy może raczej "opiekunów" przestrzeni, gospodarzy domu dźwięków. Ich obecność w trakcie generalnej próby była niezauważalna, tym razem jednak przyjęli postawy protagonistów, performując działania, których cel jest mi nieznany, jednak jakikolwiek by nie był, efekt był odwrotny od zamierzonego. Opresyjna i stresująca obecność "kogoś" w przestrzeni skutecznie wycofała uczestników, którzy brzdąkali, bo w pewnym momencie nic innego już nie mieli do roboty, gdy obsada "Domu dźwięków" wymachiwała im nad głowami szumiącymi radyjkami. Nic poza tym się nie wydarzyło.

To, co było sednem muzycznego projektu Blecharza, a o czym wspominał już Łukasz Gazur w "Dzienniku Polskim", czyli zjawisko wykształcania się wspólnoty, okazuje się być wciąż bardziej tematem badawczym niż celem projektu, bo środki i narzędzia użyte w przedsięwzięciu okazują się najzwyczajniej nie działać w starciu z wycofanym uczestnikiem. Jak więc przekonać kogoś, że wspólne brzdękolenie ma moc sprawczą?

P.S. Dlaczego w ulotce/programie instalacji są tylko notki o Wojtku Blecharzu i dramaturgu, Arielu Efraimie Ashbelu? Dlaczego nie ma sylwetki trzeciego współtwórcy, reżysera świateł i autora wizualizacji - Michała Jankowskiego, utalentowanego łódzkiego artysty wizualnego i multimedialnego, absolwenta Wydziału Operatorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, wykładowcy łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych? To właśnie jemu zawdzięczamy oprawę wizualną "Domu dźwięku" - jego światła nadały przestrzeni wyjątkowy klimat bezpieczeństwa, półmroku i skupienia.

**

"Dom dźwięku"

reżyseria, muzyka: Wojtek Blecharz

dramaturgia: Ariel Efraim Ashbel

światło, wideo: Michał Jankowski

prapremiera instalacji muzycznej: 1 kwietnia 2017, Małopolski Ogród Sztuki w Krakowie (oglądane przebiegi: 31 marca 2017, 4 kwietnia 2017)

obsada: Bożena Adamek, Lidia Bogaczówna, Halina Jarczyk, Ewelina Przybyła, Andrzej Bonarek, Tadeusz Zięba; muzycy: Dariusz Rogowski, Sara Haber

**

Klaudia Kasperska - studentka wiedzy o teatrze na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie (trzeci rok), współautorka projektu www.projekt-jarocki.blog.pl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji