Artykuły

Makabryczno-komiczna rewia o traumie i prostytucji

"Puppenhaus. Kuracja" Magdy Fertacz w reż. Jędrzeja Piaskowskiego w TR Warszawa. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.

Spektakl Jędrzeja Piaskowskiego, studenta Akademii Teatralnej działa tym skuteczniej, im bardziej pracuje na fantazji, a nie na bezpośrednich odniesieniach do historycznych sytuacji - pisze w recenzji o spektaklu "Puppenhaus. Kuracja" Witold Mrozek.

"Puppenhaus. Kuracja" w TR Warszawa zaczyna się od zdjęcia twarzy aktorki Haliny Mikołajskiej (1925-89). Widzimy kadr z niedopuszczonego nigdy do emisji telewizyjnego spektaklu "Lalka z łóżka nr 21". Opowiadał o byłej więźniarce obozu koncentracyjnego, szantażowanej przez byłego strażnika ujawnieniem faktu, że pracowała w obozowym burdelu. Spektakl z 1971 r. uznano za zbyt kontrowersyjny. Autorzy "Puppenhaus"- Jędrzej Piaskowski, student piątego roku reżyserii Akademii Teatralnej, i dramatopisarka Magda Fertacz - chcieli się zająć tym, czego i jak o czasach wojny nie można mówić. Stąd groteskowa scena instruktażu inscenizowania traum i powracający w nim nakaz, by mówić "z szacunkiem dla ofiar".

Na ścianach wirują różowe swastyczki

To jedno z bardziej zaskakujących przedstawień ostatnich miesięcy, makabryczno-komiczna rewia o traumie. Ofiary - grają je Justyna Wasilewska, Agnieszka Żulewska, Sebastian Pawlak - wyłaniają się z pluszowych gruzów, by opowiedzieć swoje historie w landrynkowej scenerii. Będą wirujące na ścianach różowe swastyczki, poetyckie wizje, wyestetyzowane kostiumy. Czy upiorna bajka ma być formą ochronnej fantazji, przeciw-stawionej obrazom przemocy? W spektaklu będzie choćby scena golenia głowy przez AK-owców kobiecie, wzięta z filmu "Zakazane piosenki". Po przedstawieniu zostajemy nie tyle ze zdaniami, ile z obrazami. I pod dużym wrażeniem aktorek i aktorów. Kreacje całej czwórki ratują słabość tekstu.

Co wydaje się w pomyśle Fertacz i Piaskowskiego dość grząskie, to mówienie niemal na jednym oddechu o obozowej prostytucji i o kontaktach seksualnych z Niemcami, a przy okazji o aktorkach legalnych niemieckich teatrzyków w okupacyjnej Warszawie (jeden z nich mieścił się pod adresem dzisiejszego TR przy Marszałkowskiej). Wszystko, co wyparte z historycznej narracji albo w niej piętnowane, wrzuca się tu do jednego worka, a przywracaniu pamięci służy przecież raczej indywidualna opowieść. Ale czy celem "Puppehaus" naprawdę jest przywracanie pamięci? Jeśli już, to chyba o tym tylko, że podczas okupacji "różnie bywało", że heroizm nie był postawą przeważającej części społeczeństwa. Przypominanie tego jest dość ważne w chwili, gdy historia zmienia się w słaby komiks o bohaterach bez skazy i o zdrajcach, głównie czerwonych.

Najlepsza scena należy do mężczyzn

Spektakl Piaskowskiego działa tym skuteczniej, im bardziej pracuje na fantazji, a nie na bezpośrednich odniesieniach do historycznych sytuacji. Najlepsza scena w tym przedstawieniu o obozowych prostytutkach należy do mężczyzn: Starego Małego Powstańca (rewelacyjny Lech Łotocki) i młodego pięknego hitlerowca (Sebastian Pawlak). Nawiązują kampowy gejowski flirt w jakiejś tajemniczej przestrzeni poza historią. Czego tu nie ma! I estetyczna fascynacja obrazem esesmana, i przyjęcie przez Niemca roli Wallenroda - jakiegoś Klossa, krypto-Polaka patrioty w pociągającym niemieckim kostiumie. Nie wiemy, czy to erotyczna przebieranka, czy raczej kpina z kultu konspiracji i powstańczego spisku.

Scena Łotockiego i Pawlaka rodzi zresztą kolejną dwuznaczność: czy ten surrealny romans to marzenie o ucieczce od historii w groteskowo przerysowaną liryczną prywatność, czy raczej parodia namiętności do wyidealizowanego obrazu historii, zakochania w grozie narodowej przeszłości, wiecznego inscenizowania ról ofiar i katów, jak podczas popularnych historycznych rekonstrukcji?

Spektakl subtelniejszy niż jego promocja

Twórcy "Puppenhaus" zdają się mieszać dwie sprawy: na ile urzędowo "niestosowne" - czyli wyparte czy zakazane - jest mówienie o obozowej prostytucji w ogóle, a na ile faktycznie niestosowne jest używanie do tego strategii artystycznych opartych na uwodzeniu widza. Niestosowne byłoby zwłaszcza mieszanie współczesnego języka obrony prostytucji jako dobrowolnego wyboru i sposobu na życie z mówieniem o historii, kiedy zmuszanie do prostytucji było potworną formą wojennej przemocy. Fertacz chwilami zdaje się tego niebezpiecznie bliski.

Sam "Puppenhaus" jest z pewnością subtelniejszy niż działania promocyjne wokół tego przedstawienia - te wystylizowane, piękne zdjęcia aktorek wrzucane na Instagram z opisami w rodzaju "Lalka ma chwilę przerwy, ale niedługo musi wracać obsłużyć więźniów bloku 24". Bardzo rzadko teatr mnie czymś oburza, tej reklamie TR-u się to udało. Ale skoro odruchowo zaczynamy rozmawiać o tym, co "wolno" mówić, a czego "nie wolno", jak można przedstawiać traumy, a jak nie można, to chyba znaczy, że sztuka działa. Spektaklu Piaskowskiego lepiej nie przegapić.

"Puppenhaus. Kuracja" - kolejne pokazy odbędą się w TR 11 i 12 kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji