Artykuły

Prosto w Warszawy. Mistrzowie, Agata i... kynolog

Tego można było się spodziewać! "Prawie" łodzianin Henryk Czyż (dwukrotne szefowanie or-kiestrze FŁ, a także realizacja w mieście nad Łódką serii programów telewizyjnych "Nie taki diabeł straszny") wybrał na swoje 70 -lecie operę komiczną "Kynolog w rozterce" wg tekstu Mrożka. Tak, tę samą, którą 21 lat temu pokazała z sukcesem ogólnopolskim telewizja łódzka, a w r. 1989 wystawił w Pałacu Poznańskich nasz Teatr Wielki. W rok później ten spektakl przedstawiony został kilkaset metrów pod ziemią w Wieliczce na festiwalu Mrożka! Autor "Tanga" powiedział wtedy na spotkaniu z łódzkimi artystami, że Czyż potrafił połączyć absurd skojarzeń słownych z pastiszowym charakterem muzyki.

Odnotowałam to skwapliwie na naszych łamach, podobnie jak i to, że Mrożek i Czyż spotkali się pierwszy raz w życiu. Mogliśmy wtedy zresztą poznać w Wieliczce nową żonę wybitnego dra-maturga Susanę, z którą przenosił się do Meksyku (po 22 latach zamieszkiwania w Paryżu). Obiecał wtedy Czyżowi napisać coś nowego, ale niestety do tego nie doszło. Po 36 latach od powstania, "Kynolog w rozterce" w tych dniach będzie miał swoją nową premierę. Po Krakowie, Poznaniu, Lubece, Łodzi i innych miastach już dziesiątą i to w Teatrze Wielkim w Warszawie.

"To jedno z trzech moich ukochanych dzieci - powiedział "GP" bardzo lubiany w Łodzi Henryk Czyż - napisałem przecież także dla sceny muzycznej "Białowłosą", odsądzoną zresztą od czci i wiary i "Ingę". Ta ostatnia podobała się z kolei krytyce, ale nie chodziła na nią publiczność. Przed "Kynologiem" zaprezentuję kilka arii, które napisałem niedawno, m.in. specjalny utwór dla Bernarda Ładysza. Ale w ogóle 70 lat przeleciało dość szybko".

Oddajmy głos jeszcze samemu Mrożkowi sięgając do jego dorobku:

"Po zawiedzionej miłości kupiłem sobie psa. Chciałem, żeby był moim przyjacielem. W tym celu kupiłem psa całkiem małego, szczeniaka. Dorosły pies, o wyrobionym poglądzie na życie (...) mógłby powziąć jakieś podejrzenie. Liczyłem na jego młodość."

A w dniu premiery "Kynologa w rozterce"- tylko późnym wieczorem, spotkanie w telewizyjnym cyklu "Karier i barier" ze Sławomirem Pietrasem. Mogę zapewnić, że w studio było gorąco. Nie tylko ze względu na rekordowe upały w czasie nagrywania w sali warszawskiego Teatru Małego, ale i celowo aranżowane przez prowadzących spięcia. Nie, Maria Fołtyn mimo zaproszenia telewizji nie przybyła, choć przypomniano słynną inscenizację "Halki" zrealizowaną w 40 osób (licząc też chór, balet i orkiestrę). Nie było także red. Bogusława Kaczyńskiego. Zabierał natomiast głos i "niestety" został publicznie wyklaskany przez obecnych Jan Berski. Tak, ten sam pożal się Boże "pietrasolog", który kocha w swoich publikacjach zaglądać do śmietników i ustępów, co odnotowaliśmy już w "GP".

W studio było wiele znakomitości, zaczynając od prof. Religi a na Zanussim i ...Anecie Kręglickiej kończąc. Rozpoznaliśmy także w programie opowieści zaczerpnięte z tomu felietonów Pietrasa wydanych w "Res Polona", jak choćby ta o "otruciu " golonką Bogusława Kaczyńskiego. O Agacie, czyli psie Pietrasa niestety nie mówiono.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji