Artykuły

Teatr podszyty ironią. I choć kameralny, to zrealizowany z rozmachem

"Noce i dnie" wg Marii Dąbrowskiej w reż. Seba Majewskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

"Noce i dnie", spektakl wracającego do reżyserii Sebastiana Majewskiego w kaliskim teatrze im. Bogusławskiego, to próba odbicia bohaterów powieści Marii Dąbrowski od kiczowatych klisz. Czy udana?

Dworek tak ładniutki, że aż kiczowaty. Uroczo polski - białe ściany, czerwony dach. Prawdziwe rodowe siedlisko - tyle że na fototapecie. Z początkiem spektaklu pracownicy techniczni rozbierają tę ściankę. "Przecież ja tu mieszkam" - rzuca nieśmiało.

Upada dawna szlachta, dziedzice muszą iść do pracy, rozpoczynają się "Noce i dnie" - powieść sprzed 80 lat, którą reżyser Sebastian Majewski odkurzył i z humorem przeniósł na scenę.

Jesteśmy w Kaliszu - w teatrze, ale i w świecie powieści, która w dużej mierze rozgrywa się w okolicach Kalisza-Kalinca, prowincjonalnego miasta Imperium Rosyjskiego na przełomie epok. Jej bohaterowie przeżywają jeszcze echa powstania styczniowego 1863, a akcja kończy się z wybuchem I wojny światowej 1914. Opowiedzenie na scenie pięciu grubych tomów rodzinnej sagi zajmuje Majewskiemu (i współautorowi brawurowej adaptacji Tomaszowi Jękotowi) niespełna dwie godziny.

Kameralnie, ale z rozmachem

Skupia się na historii podupadłej szlachcianki Barbary Niechcic - jej lękach, niespełnieniach, życiowych wyborach. Niechcic, jak polska pani Bovary, przeżywa swoje życie przede wszystkim w wyobraźni. Lądując na wsi z mężem, żałuje miejskiego życia, ale wyobraża sobie jako sielankę. Nie ma odwagi, by iść na studia - ale całe życie będzie próbować leczyć intelektualne kompleksy. Wreszcie teatralna pani Niechcic wprowadza widzów we frustracje życia seksualnego małżeństwa z upadłych dworków.

W spojrzeniu na swoich bohaterów reżyser łączy czułość i delikatną ironię, która w żadnym razie nie jest protekcjonalna. W momencie ślubu Barbary Niechcic nagle z rozmachem Majewski opowiada jej przyszłość - chętnie sięga się tu po antycypacje i retrospekcje. Mimo tych gier z czasem akcji rozwija się ona potoczyście i dynamicznie, może raz tylko na chwilę osuwając się w nudę. To nowoczesny teatr opowieści.

Bardzo proste zabiegi sceniczne używane są tu z dużym wdziękiem i z pomysłem - jak sceny opowiadane w tańcu czy gra z dwoma planami akcji. Majewski umie godzić rzeczy na pozór sprzeczne. Robi więc spektakl kameralny, ale z rozmachem. Przedstawienie obyczajowe, ale z ambicjami. Wystawione "po bożemu", ale nie konserwatywne.

Graty z romantycznego składzika

To nie jest przedstawienie o szlachcie i byłych powstańcach, tylko o ludziach żyjących w świecie, którego nie rozumieją. Nie przypadkiem spektakl Majewskiego nosi podtytuł "Nie wiem, o czym jest jutro". Zagubienie podkreśla nawet scenografia Karoliny Mazur. Aktorzy poruszają się wśród sztucznych plastikowych łanów zboża, poustawianych na scenie z dziwne geometryczną regularnością, jakby od linijki. Postaci Dąbrowskiej i Majewskiego odbijają się od kiczowatych klisz, zużytych obrazów, przy użyciu których próbują porządkować sobie rzeczywistość.

Ubrani w czerń nieustannej żałoby targają graty z romantyczno-patriotycznego składziku, do których są przywiązani, ale nie mogą one już mieć dawnego znaczenia. Obłąkany wuj Klemens, któremu wydaje się, że ciągle trwa powstanie, obija się po scenie z wielkim dwuręcznym mieczem. Bogumił ma szansę zrobić świetny interes na gruntach przy mającej połączyć Kaliniec z Warszawą i Moskwą kolei, ale znacznie lepiej czuje się, wywijając kosą na sztorc. Gdy młoda nauczycielka - przypominająca trochę samą Barbarę z przeszłości - pyta o lektury, Barbara nieopatrznie wymienia ramotę - "Starą baśń" - i wstydzi się, że nie czytała ostatniego krzyku literackiej mody - Przybyszewskiego. Wstyd, niespełnione aspiracje - brzmią tu bardzo współcześnie.

"Noce i dnie" napędza kreacja wcielającej się w panią Niechcicową Izabeli Wierzbickiej. Jej najbardziej wyrazistą sceniczną partnerką jest grająca kolejne dzieci Niechciców charyzmatyczna Magdalena Jaworska (gościnnie, na co dzień gra w łódzkim Teatrze im. Jaracza).

Powrót Majewskiego

Kaliskie "Noce i dnie" to powrót Sebastiana Majewskiego do reżyserii. Nie zajmował się nią od lat, choć mało kto wpłynął na ostatnią dekadę polskiego teatru jak on - były dyrektor teatru w Wałbrzychu w czasach jego największej świetności. To za jego rządów powstały tam przełomowe spektakle Strzępki i Demirskiego, pierwsze głośne przedstawienia Radosława Rychcika czy Weroniki Szczawińskiej. Potem Majewski był zastępcą dyrektora Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie, przygotowując tam budzący emocje program pierwszych sezonów.

Z Klatą pracował też jako dramaturg przy najważniejszych jego spektaklach - "Trylogii", "Sprawie Dantona" czy "Utworze o matce i ojczyźnie". Majewski dyrektor pisał dramaty, ale prawie nigdy nie robił własnych przedstawień w kierowanych przez siebie teatrach. Mówił, że woli stwarzać warunki do pracy innym. "Noce i dnie" pokazują, że na jego kolejne spektakle warto czekać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji