Artykuły

Mozart oderwie od codzienności

W Operze Nova ostatnie przygotowania do premiery "Wesela Figara", która otworzy jutro XXIV Bydgoski Festiwal Operowy. Zajrzeliśmy za kulisy podczas próby - pisze Marta Leszczyńska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Arcydzieło Mozarta powraca po 38 latach do repertuaru i po raz pierwszy zostanie wystawione na scenie przy ul. Focha.

- Jest nerwowo. Ale tradycją już jest, że im większe emocje podczas przygotowań, tym większy sukces spektaklu - mówi Maciej Figas, dyrektor Opery. Udany wieczór premierowy ma zapewnić grono doskonałych realizatorów. - Spektakl reżyseruje Wojciech Adamczyk. Publiczność miała szansę docenić już jego zdolności, oglądając "Księżniczkę czardasza". To jeden z naszych największych hitów. Liczę, że taką samą popularnością będzie się cieszyć "Wesele Figara" - ma nadzieję Figas.

Ucieczka w inny świat

- Kiedy szuka się repertuaru, nie zawsze się wybiera tytuły marzeń. Czasem ważne, by stanowiły swego rodzaju terapię - mówi reżyser. - Jestem zniesmaczony ostatnimi wydarzeniami na świecie. Wystarczy otworzyć gazetę lub zajrzeć w media elektroniczne. Pomyślałem, że samemu byłoby dobrze to zrobić i zaproponować widzowi - uciec w inny świat, poszukać przyjemności z obcowania z dziełem geniusza - mówi o wyborze "Wesela Figara". Podkreśla, jak trafnie Mozart opisał wydarzenia, charaktery, relacje, ich zmienność, wykazał się niebywałym zmysłem dramaturgicznym, poczuciem humoru, znajomością ludzkiej psychiki. - Wyraził to muzyką. Postanowiłem pokazać tę historię w formie wytchnienia od codzienności - mówi Adamczyk.

Spec od Mozarta

Próby z solistami trwają od lutego, orkiestra próbuje od początku marca. Zespół przygotowuje Marcin Sompoliński. Maciej Figas, który zna dyrygenta jeszcze z czasów szkolnych, nazywa go "specem od Mozarta". Sompoliński przyznaje, że z kamieniem na sercu przyjął propozycję pracy nad "Weselem Figara" w Bydgoszczy. - W Operze Nova chciałem zagrać Mozarta w sposób "historycznie poinformowany". To znaczy z charakterystyczną manierą i wymaganiami, jakie stawia się instrumentom dawnym, w stylu Mozarta - zdradza. - Byłem stremowany przed pierwszym spotkaniem z orkiestrą. Czasami muzycy, takie założenia przyjmują z rezerwą, mówiąc najdelikatniej. W Bydgoszczy trafił się fajny, otwarły zespół, z którym praca od razu bardzo dobrze się układała - chwali muzyków.

Kosmiczna matematyka

Sompoliński przyznaje że praca nad dziełami Mozarta zawsze jest wielkim wyzwaniem: Z jednej strony jego muzyka cechuje się lekką kreską - kompozytor pisał ją czerpiąc szeroko z darów natchnienia, ale z drugiej strony to utwory o wielkiej erudycji. Z tego względu orkiestra, chór i soliści muszą włożyć ogrom pracy w przygotowanie dzieła klasyka - wyjaśnia. - To wręcz męczarnia. W muzyce Mozarta nic nie można oszukać. Jeśli w orkiestrze pomyli się nawet tylko jeden smyczek, to już to rzutuje na całe brzmienie. Jedna zła nutka powoduje, że ta krystaliczna, delikatna konstrukcja nagle się burzy i staje się bełkotem. Dlatego Mozart wymaga od muzyków nieprawdopodobnej dyscypliny. Trzeba się bardzo kontrolować, ale jednocześnie nie można krępować ekspresji i to największa trudność w tej kosmicznej matematyce. Stąd podejmowanie się realizacji "Wesela Figara", znanego z tak wielu doskonałych wykonań, to ogromne ryzyko - opowiada Sompoliński.

Baśniowe rokoko

Wojciech Adamczyk pozostaje wierny realiom epoki i miejscu akcji wyznaczonym przez libretto. - Minimalne cofnęliśmy czas akcji i osadziliśmy historię wentourage'u rokoko. Zależało mi na uzyskaniu efektu baśniowości i podkreśleniu uniwersalności opowieści o uczuciach, których na co dzień sami doświadczamy, a które mają na nas czasem zgubny wpływ - wyjaśnia. Dekoracyjny styl rokoko wymaga od pozostałych realizatorów szczególnych przygotowań. Dla kostiumografki Marii Balcerek to ekscytujące wyzwanie: - Bardzo się cieszę, że robimy przedstawienie osadzone w epoce, a reżyser nie postawił nam wymagań typu: "To samo, ale w stylu Odysei Kosmicznej 2001". Niestety, w dzisiejszej teatralnej modzie rzadko kiedy podejmuje się wyzwania rekonstrukcji czy świadomego nawiązania do kostiumu historycznego - komentuje.

Jak zdradza Figas, Maria Balcerek nie zna kompromisów. Dba o każdy detal. - To najlepszy kostiumograf w Polsce. Dzięki niej magazyny opery są pełne niezwykłych strojów, które śmiało możemy pokazywać na wystawach. Do najbliższej premiery powstało ich niemal 160.

Krynoliny i komputerowe hafty

Przygotowanie kostiumów trwało dwa miesiące. To praca 40 osób z pracowni krawieckiej, modystycznej i szewskiej. Tylko dwie hurtownie w kraju realizują nietypowe zamówienia z teatrów. Wyprodukowanie opery wymaga rzeczy niedostępnych w zwykłych sklepach, jak choćby stylowe kopytka szewskie do bucików XVIII-wiecznych. czy włosy do tkania peruk. Maria Balcerek ubrała mozartowską operową arystokrację w tafty i żakardy, pastelowe, bogate tkaniny ornamentowane haftem, które wymagały komputerowego haftowania kwiatowych medalionów. Elipsowe krynoliny wspiera ponad 400 metrów fiszbin.

Wieśniacy wystąpią w naturalnych tkaninach, odpowiednio spatynowanych: lnach i płótnach zdobionych koronkami i sielskimi haftami. - Pracochłonne było na pewno przygotowanie gorsetów sukien, czy ręczne zaplatanie frędzli przy chustach. Sporo pracy miały panie fryzjerki. Wyzwaniem okazały się zwłaszcza peruki hrabiny i hrabiego z dekoracyjnym upięciem włosów i ozdobami. Są układane na specjalnych stelażach, zdobne i efektowne, ale jednocześnie lekkie i nie krępujące ruchów artystów - zdradza Lucyna Świeciak, koordynująca działania pracowni.

Złoto na scenie

Równie efektowna będzie scenografia. - Na pewno wykorzystałam całą złotą farbę, która była dostępna w Bydgoszczy - żartuje Marcelina Początek-Kunikowska, scenografka. - Nie odtwarzałam wiernie architektury barokowej, raczej tylko zaczerpnęłam z niej i malarstwa tej epoki pewne pomysły - opowiada.

Wysokie konstrukcje imitujące wnętrza pałacu czy ogrodu wykonane są z aluminium, drewna, poliwęglanu i styropianu. Nawet z bliska przypominają prawdziwe marmurowe kolumny czy złocone, kute ozdoby. - Największe dekoracje były budowane w Szczecinie. Na wysokość sześciu metrów wzniosą się ażurowe ściany upiększone wielkimi lustrami, sztukateriami, upiętymi kotarami. Do Bydgoszczy przyjechały trzema ciężarówkami. Scenografię do czwartego aktu, którego akcja toczy się w ogrodzie, budowaliśmy w Bydgoszczy, w operowych warsztatach na Ludwikowie - pokazuje kolejne elementy Jarosław Jeziorski, kierownik techniczny Opery.

- Do każdego z czterech aktów przygotowana jest inna dekoracja. To tak jakby szykować cztery sztuki w jednym spektaklu. Mamy dwie szybkie zmiany dekoracji między pierwszym i drugim aktem oraz między trzecim i czwartym. Za każdym razem mamy zaledwie trzy minuty na kompletną przebudowę, zanim na nowo podniesie się kurtyna - opowiada Jarosław Gamszej, brygadzista sceny.

Pracą ekipy technicznej kierują za kulisami dwie inspicjentki. Mówi Anna Kopycińska: - Każda scena została rozpisana dokładnie co do sekundy. Mam przed sobą wyciągi fortepianowe i na nich umieszczone niezbędne informacje dotyczące kolejnych zmian na scenie. Mamy bardzo zgraną brygadę sceny, która wykonuje je błyskawicznie. Każdy zna swoją rolę - także panie sprzątające, rekwizytorzy i garderobiane, które pomagają artystom przebrać się i pilnują, by wyszli na scenę ze wszystkimi rekwizytami osobistymi takimi jak chusteczka czy broszka - opowiada.

Kilka godzin przed premierą

Jak na scenie radzą sobie soliści? - Jestem z nich bardzo zadowolony - mówi reżyser obserwujący próby z widowni. - Dobrze czują Mozarta. Są świetni nie tylko technicznie. Wszyscy myślą, że najważniejszy jest głos, ale tak naprawdę śpiewa się wrażliwością. Nasi soliści ją mają. Dzięki niej można też mówić o dobrej kreacji aktorskiej.

W nowej roli sprawdzi się w tym spektaklu chór. To właśnie śpiewacy, a nie zespół baletowy przygotowali choreografię z Zofią Rudnicką. - To dla nas wyzwanie. W dwóch numerach musimy śpiewać i tańczyć jednocześnie. To bardzo forsujące, zwłaszcza w skomplikowanych, historycznych kostiumach - zdradza za kulisami Kamila Sójka, artystka chóru.

Z ekscytacją ostatnie godziny prób przeżywa Marcin Sompoliński. - Presja jest olbrzymia. To najtrudniejszy, ale najbardziej ekscytujący moment pracy. Mimo wcześniejszego, dokładnego planowania, do głowy przychodzą wciąż nowe rozwiązania, które spektaklowi dodają iskierki - mówi.

---

"Wesele Figara" 29 kwietnia o godz. 19 na otwarcie 24. Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Druga premiera 30 kwietnia o godz. 18. Festiwal potrwa do 14 maja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji