Artykuły

Zmarł Jacek Polaczek. Wielki aktor, może najwybitniejszy

Jeden z najwybitniejszych aktorów w powojennym Szczecinie. Informację o jego odejściu podał na swojej stronie Teatr Polski. Zmarł w poniedziałek. Miał 74 lata. - Był kimś niezwykłym. To był ten wymiar wielkiego aktora, o którym się mówi, że z jego odejściem skończyła się epoka. Mógł grać na każdej desce scenicznej.

To był niezwykły zaszczyt pracować z kimś takim. Zresztą z Jackiem to nie była praca, to był rodzaj pielgrzymki. Jakieś głębokie myślenie o rzeczach najważniejszych, o sensie naszego istnienia i o ojczyźnie. Niezwykły, niepowtarzalny, wielki człowiek - mówi Adam Opatowicz, dyrektor Teatru Polskiego, w którym aktor pracował.

- To był dusza człowiek. Ogromna opoka dla młodego aktora - mówi aktor Filip Cembala, który był w garderobie z Jackiem Polaczkiem. - Uważny, życzliwy. Swoje uwagi zgłaszał w sposób subtelny, delikatny. Ogromnie mądry człowiek. Wielki aktor. Dwa-trzy lata prosił mnie, żebym zwracał się do niego po imieniu, zanim sobie na to pozwoliłem. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych - a jednak są.

Urodził się w 1943 r. w Częstochowie. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, w 1968 r. ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi.

Najpierw związany był z teatrami w Tarnowie, Koszalinie, Poznaniu, Toruniu. W 1976 r. przyjechał do Szczecina. Do Teatru Współczesnego Macieja Englerta, gdzie zagrał m.in. naczelnika policji w "Policji" Mrożka, Piotra Wysockiego w "Wysockim" Zawistowskiego, Majchra w "Operze za trzy grosze" Brechta, Franka w "Edukacji Rity" Russella, Sira w "Garderobianym" Harwooda, Tartuffa w "Świętoszku" Moliera.

Od 2003 r. związał się z Teatrem Polskim, gdzie był m.in. Mistrzem w "Mistrzu i Małgorzacie", Prosperem w "Burzy" Szekspira, Carlem Loewe w "Podwieczorku u Łazarza" Liskowackiego.

W 2000 r. otrzymał Nagrodę Artystyczną Miasta Szczecina. W 2009 r. Bursztynowy Pierścień (wcześniej kilkakrotnie był do niej nominowany) za największą rolę sezonu - Ojca i Króla w "Ślubie" Gombrowicza w reż. Waldemara Modestowicza.

Ostatnią jego rolą była postać starego aktora, który chce powrócić na scenę w przedstawieniu "Skarpetki, opus 124", w duecie z Wojciechem Pszoniakiem.

PSZONIAK I POLACZEK. O SŁAWIE, O ŻYCIU, O AKTORACH

- To było przedstawienie dwóch wielkich wymiarów teatralnych - mówi Opatowicz.

W Czarnym Kocie Rudym [kabaretowa scena Teatru Polskiego] jest ścianka, na której malowane są portrety postaci ważnych dla tej sceny, które odeszły. Na 20. urodzinach Kota, w styczniu, zadzwonili ze sceny do Jacka Polaczka, który wyszedł właśnie wtedy ze szpitala. A on powiedział, że medycyna myślała, że wyśle go na ścianę z portretami, ale to okazała się nie jego pora.

- Musiało być inaczej. To był jego ostatni występ - mówi Adam Opatowicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji