Artykuły

Krakowiacy i Górale Golińskiego

Teatr Wybrzeża tłumaczy się w programie, dlaczego właśnie w sezonie 1964 wystawił "Krakowiaków i górali". Jest to nie tylko kontynuacja zwyczaju "prezentowania pu­bliczności co pewien czas ja­kiejś pozycji muzycznej z re­pertuaru dramatycznego ("Kró­lowa przedmieścia", "Kram z piosenkami")". W tym właśnie roku mija przecie także 200 lat istnienia Sceny Narodo­wej i - zdaniem kierowni­ctwa teatru - utwór jej za­łożyciela nadaje się najbar­dziej dla uczczenia tej nie­zwykłej uroczystości teatru. "Wydaje nam się również - czytamy w programie - że w uroczystym roku XX-lecia Polski Ludowej tekst ten szczególnie serdecznie zabrz­mi na scenie teatru w Gdań­sku, po raz pierwszy od stu pięćdziesięciu trzech lat, kie­dy sam mistrz Bogusławski zjechał tu ze swoim zespołem Wisłą z Warszawy i grał Bardosa".

Teatr przewidział trafnie. Widziałam któreś tam przed­stawienie w drugiej połowie czerwca (premiera odbyła się 16 lutego) pełne publiczności (mimo upalnej pogody) bar­dzo żywo i właśnie można by powiedzieć "serdecznie" rea­gującej na wszystkie naiwno­ści i wdzięki utworu. Przed­stawienie jest całkiem inne od Schillerowskiego. Nie ma jego dydaktyczno-ideowych zamierzeń, prologu ani epilo­gu, posługuje się tekstem Bo­gusławskiego z muzyką Ja­na Stefaniego (na podstawie tekstu wydanego przez PWM w opracowaniu Leona Schillera i Jana Raczkowskiego, w którym zgodnie z insceniza­cją Schillera znajdują się dwa utwory Kamińskiego i Kur­pińskiego, polonez Miechodmucha i aria Doroty).

Akcja komedioopery nie jest tu tylko, jak u Schillera, pretekstem dla inscenizatorskiej inwencji i ideologicznej ofensywy, której zadaniem było nie tylko przypomnieć podniecającą rolę, jaką to niewinne z pozoru dzieło w dniach swojej młodości speł­niło, ale nawiązać do właśnie aktualnych haseł i spraw. Goliński bawi siebie i widzów samą fabułą, jej naiwnymi urokami, do których należą także zręcznie zakamuflowa­ne przytyki i nawoływania do reform politycznych, oby­czajowych, społecznych. Wy­zyskuje możliwości inscenizatorskie tekstu dla wielu za­bawnych sytuacji i ozdób muzyczno-taneczno-komediowych. Zwłaszcza druga część spek­taklu - od konfliktu z góra­lami - pełna jest życia, ru­chu, dźwięku, humoru. Kilka bardzo dobrych ról - zwła­szcza Bogusławy Czosnowskiej jako niewiernej żony młynarza i Stanisława Mi­chalskiego jako pełnego wer­wy Stacha - podnosi ran­gę tego bardzo wdzięcznego przedstawienia. Scenografia Ali Bunscha pomysłowa i funkcjonalna, tylko kostiumy trochę za ciężkie, za ciepłe i chyba zanadto prawdziwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji