Artykuły

Renesans Ibsena

W całym świecie obserwujemy w ostatnich latach wzrost zainteresowania dramaturgią Ibsena. Również w Polsce kilka teatrów pracuje obecnie nad jego sztukami.

W Krakowie Krystyna Skuszanka przygotowuje premierę "Peer Gynta", na Wybrzeżu Stanisław Hebanowski wystawia rzadko grywany jego dramat "Rosmersholm". W Warszawie zaś Teatr Współczesny wystąpił z premierą "Jana Gabriela Borkmana" w reżyserii Aleksandra Bardiniego.

Cóż może nas dziś zainteresować w tej melodramatycznej opowieści o zmarnowanym życiu syna górnika, który został dyrektorem banku i wskutek popełnionych malwersacji znalazł się za kratkami? Traktować tę sztukę jako jeszcze jeden przyczynek do starej prawdy o zgubnym wpływie pieniądza i żądzy złota, żądzy władzy nad innymi, jaką daje bogactwo? Czy może widzieć w niej zapowiedź postawy ideowej i moralnej, z jakiej zrodziły się współczesne dyktatury i faszystowskie zapędy dzisiejszych Borkmanów?

Wydaje się, że to wszystko nam dziś nie wystarczy. W sztuce jest za mało materiału na takie paralele, a prawda o klęsce Napoleona giełdy i jej przyczynach jest zbyt oczywista, by jej ujawnienie mogło nas interesować. Pozostaje więc tylko krytyczne, może nawet ironiczne spojrzenie na tragikomedię ludzkiego losu w burżuazyjnym społeczeństwie, na odlegle sprawy i ludzi XIX wieku z perspektywy dnia dzisiejszego. W tym kierunku poszedł też Jan Świderski w roli tytułowej, trafiając najlepiej we właściwy ton. Jego Jan Gabriel Borkman jest postacią prawdziwą i przekonującą; Świderski przedstawia go krytycznie, nie bez delikatnej ironii, z pewnego dystansu, pozwalając spojrzeć nań w ten sposób również widzom. Nie poddaje się tym zabiegom tylko ostatnia scena przedstawienia: śmierć Borkmana, z natury rzeczy tragiczna.

W podobnym tonie utrzymuje rolę przyjaciela Borkmana Foldala, Henryk Borowski. Jest ciepły, serdeczny, chwilami nawet wzruszający, ale gra tę postać z nutką subtelnej ironii, jest także śmieszny. Do tego stylu gry i takiej koncepcji odczytania sztuki skłaniają się również Zofia Saretok w roli Fanny Wilton i student PWST Krzysztof Kołbasiuk, jako syn Borkmana - Erhard.

Inaczej grają role sióstr-bliźniaczek, które kiedyś walczyły o ukochanego mężczyznę, a teraz się nienawidzą, Halina Mikołajska i Zofia Mrozowska. Obie stwarzają wybitne kreacje. Są to jednak postacie z innej sztuki, z innego przedstawienia, raczej z greckiej tragedii niż ze współczesnej tragikomedii. Kto wie, czy bardziej ironiczne potraktowanie ich przeżyć nie dodałoby przedstawieniu ostrości, a nam pozwoliłoby spojrzeć na ich przejścia nie z perspektywy melodramatu, lecz bezsensowności burżuazyjnej moralności i poczynań ludzi sprzed wieku, którzy miotali się w sieci przesądów społecznych i obyczajowych.

Ozdobą przedstawienia są debiuty młodych, z którymi Aleksander Bardini osiąga szczególnie dobre wyniki, jako wytrawny wychowawca całego pokolenia aktorów. Dotyczy to zarówno Krzysztofa Kołbasiuka, jak i Joanny Szczepkowskiej, grającej na zmianę z Łucją Żarnecką role Fridy i Pokojówki.

Utrzymaną w jednolitej gamie kolorystycznej, prostą lecz wymowną scenografię, wolną od naturalistycznych szczegółów zaprojektował Jan Banucha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji