Artykuły

Najtrudniej być zwyczajnym

"Yotam" w reż. Karoliny Szymczyk-Majchrzak w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Matka 10-letniej dziewczynki i 6-letniego chłopca przeżywa bezsenną noc. Jej synek rano po raz pierwszy wyruszy do szkoły. Kobieta nie jest matką nadopiekuńczą, przeciwnie - stara się wychowywać dzieci zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku. Skąd więc jej niepokój, dziwne ożywienie? Yotam - tak ma na imię syn - jest chory: ma zespół Downa.

Zula - tak ma na imię kobieta - w niepokojach towarzyszących jej tej nocy przypomina sobie trudne chwile tuż po urodzeniu Yotama, piękne momenty i uniesienia, jakie lata temu łączyły ją z Davidem (jej mężem). Mąż próbuje "zabiegać" życie: jego jogging wydaje się patologiczny. Tak przynajmniej postrzega to Zula. Zula martwi się, troszczy, lekceważy, ironizuje, opowiada dowcipy o dzieciach z zespołem Downa, nie buntuje się przeciw światu, nie histeryzuje, nie jest załamana, ani dumna. Jest zaskakująco opanowana (mimo to noc przeżywa bezsenną), silna(a przecież krucha, gdy mówi o dzieciach), uporządkowana (jak malarka może być uporządkowana?!), skromna (a jednak kocha się na trawniku). Jest więc osobą pełną sprzeczności, czy zwyczajną, normalną kobietą?

Taką zwyczajną na scenie być najtrudniej. Ale Jolanta Jackowska-Czop przekonuje każdym gestem, że Zula taka jest. Gdy pod niecierpliwym drżeniem ukrywa żal niespełnienia jako artystka, gdy opowiada o tym, jak złości się na synka, o tym, jak go przeprasza, jak uczy go, i uczy się od niego. Bardzo subtelny, napisany powściągliwym językiem tekst Navy Semel "Yotam" Jackowska przekazuje w Małej Sali Teatru Nowego środkami niemal telewizyjnymi.

Dlatego widzom przywykłym do ostrych słów, mocnych gestów, szarży, początkowo wydaje się to dziwne i niesamowite: oto można opowiedzieć poruszający kawał niełatwego życia, nie emanując atomową energią. Można, jak Jackowska - Zula: delikatnie, spokojnie, panując nad sobą - postacią. To precyzyjna, szlachetna aktorska robota.

Zajmująco wyreżyserowała przedstawienie Karolina Szymczyk, każąc Zuli zachowywać się czasem jak na wykładzie, wkładając w jej rękę magnetowidowego pilota, umieszczając ją w "przestrzeni życia" (pozorny dom, który Zula ustawia rozmaicie) i "przestrzeni teatru". Spektakl ilustrowany jest ciekawą muzyką zespołu L. Stadt, który wystąpił z minikoncertem w drugiej części wieczoru. Zdolni muzycy grają mieszankę gatunkową, w której najbardziej spodobały mi się nawiązania do The Doors. Żałowałem, że żywa gra zespołu nie tworzyła z monodramem Jackowskiej integralnej całości. Cieszę się, że "Nowy" zyskał trzecie w tym sezonie przedstawienie, którym może się chwalić. Wyprodukowała je Arteriae Joanny Niedzielskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji